Litost Litost
i
„Stare domki w Pinner”, Helen Allingham, 1885–1895 r., zdjęcie: Adriel Kloppenburg/Unsplash
Doznania

Litost

Milan Kundera
Czyta się 8 minut

Niewysportowany student z Pragi, żona rzeźnika z małego miasteczka i sławny poeta. Ich los można określić jednym słowem.

Litost to czeskie słowo nieprzetłumaczalne na inne języki. Pierwsza sylaba tego słowa, wymawiana długo i z akcentem, brzmi jak skarga porzuconego psa. Na próżno szukam dla niego znaczenia, odpowiedników w innych językach, choć trudno mi sobie wyobrazić, jak bez niego można rozumieć duszę człowieka.

Podam przykład. Student kąpał się ze studentką w rzece. Dziewczyna była sport­smenką, a on pływał kiepsko. Nie potrafił oddychać pod wodą, pływał wolno z głową kurczowo uniesioną nad powierzchnią rzeki. Dziewczyna była w nim nieprzytomnie zakochana i miała na tyle taktu, że pływała tak samo wolno jak i on. Ale kiedy już kąpiel zbliżała się do końca, chciała szybko spłacić dług swym sportowym tęsknotom i ruszyła w szybkim tempie na drugi brzeg. Student starał się płynąć szybciej, lecz tylko napił się wody. Czuł się upokorzony, rozszyfrowany w swym fizycznym upośledzeniu i odczuł litost. Przypomniało mu się chorowite dzieciństwo bez sportu i bez kolegów, pod zbyt czułą opieką matki i chciało mu się rozpaczać nad sobą i własnym życiem. Kiedy wracali polną ścieżką, milczał

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Treserki lwów Treserki lwów
i
Markéta Luskačová, „Dziewczynki bawiące się swetrami na placu zabaw szkoły podstawowej”, Londyn, 1998 r.; zdjęcie: © VG Bild-Kunst, Bonn 2023
Przemyślenia

Treserki lwów

Agnieszka Rzonca

Pięć wybitnych artystek tworzących na przestrzeni ostatnich stu lat uwieczniało na swoich zdjęciach zarówno znane osobistości, jak i ginące światy czeskiej prowincji. I zdaje się, że żadna z nich nie zajęła się fotografią przez przypadek.

Nic na to nie poradzę – gdy myś­lę o fotografii w Czechach, od razu widzę przed sobą fikcyjną artystkę, Teresę z Nieznośnej lekkości bytu Milana Kundery. Wspaniałą, niejednoznaczną bohaterkę, wymykającą się wszelkim schematom. Wydaje nam się, że coś już o Teresie wiemy, a wtedy ona robi woltę. Tak samo nieschematyczne jest jej patrzenie na świat, a także robione przez nią zdjęcia. Fotografią zaczyna zajmować się niespodziewanie, po przeprowadzce z prowincji do Pragi. Jak wyjaśnia narrator powieści: „Energia, z jaką Teresa rzuciła się po przyjeździe w życie, była jednocześnie drapieżna i krucha […]. Dostała posadę w laboratorium fotograficznym, ale to jej nie wystarczało” (tłum. Agnieszka Holland). Wkrótce i ona zaczęła robić zdjęcia. Być może popchnął ją do tego ten sam wewnętrzny przymus, którego istnienie sugeruje bon mot autorstwa jednej z najsłynniejszych amerykańskich fotografek XX w., Dorothei Lange: „To nie przypadek, że fotograf zostaje fotografem, tak jak nie przez przypadek zostaje się treserem lwów”.

Czytaj dalej