Maluj, jak żyjesz
i
"W lesie w Giverny", Claude Monet, 1887 r., Los Angeles County Museum of Art/Rawpixel (domena publiczna)
Opowieści

Maluj, jak żyjesz

Aleksandra Woźniak-Marchewka
Czyta się 11 minut

W dzieciństwie jesteśmy artystami. Rysujemy, tańczymy, malujemy, lepimy, nie myśląc, czy komuś się to podoba, czy nie. Z wiekiem tracimy jednak tę radość tworzenia. Jak nauczyć się jej od nowa?

Amerykański psychiatra i psychoterapeuta Alexander Lowen był przekonany, że każdy, kto tworzy, przypomina dziecko. Krea­tywność wynika bowiem z potrzeby autoekspresji i pragnienia przyjemności. Wszyscy mamy to w sobie. Małgorzata Karkosz, arteterapeutka prowadząca warsztaty malarstwa intuicyjnego Vedic Art, z którą rozmawiam, zgadza się z tym w zupełności: „Wierzę, że rodzimy się z pełnią potencjału. Jesteśmy jak bujne drzewo, które w miarę upływu czasu staje się przystrzyżonym według norm bonsai. To paradoks, że z jednej strony jesteśmy poddawani presji, by działać twórczo, a z drugiej – edukacja i socjalizacja blokują naszą kreatywność”. Z pomocą przychodzi właśnie arteterapia.

Podążaj za intuicją

„Arteterapia to pokazywanie sobie i światu, co w nas siedzi – mówi Małgorzata Karkosz. – Sztuka w kontekście arteterapii jest głosem nieświadomości.

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Sztuka, która odmienia
i
Rembrandt van Rijn, „Syndycy cechu sukienników”, 1662 r., Rijksmuseum, Amsterdam; zdjęcie: domena publiczna
Doznania

Sztuka, która odmienia

Ellen Winner

Obcowanie z dziełem artystycznym ma w sobie coś z niemal magicznego spotkania z innym umysłem. Jaki wpływ rzeczywiście na nas wywiera?

Oto scenariusz numer jeden: załóżmy, że znajdujesz się w National Gallery of Art w Waszyngtonie i intensywnie przypatrujesz się Autoportretowi Rembrandta (1659). Następnie dowiadujesz się, że tak naprawdę podziwiasz obraz stworzony przez sztuczną inteligencję, która dzięki dogłębnej analizie dzieł holenderskiego malarza opanowała jego styl. Natychmiast ogarnia cię poczucie, że coś jest nie tak. Przecież muzeum z pewnością zdjęłoby taką pracę ze swoich ścian. Chociaż… czego właściwie jej brakuje?

Czytaj dalej