Matka jest domem
i
Louise Bourgeois, „Maman”, 1999 r., Muzeum Guggenheima, Bilbao; zdjęcie: agefotostock/Alamy Stock Photo
Doznania

Matka jest domem

Renata Lis
Czyta się 9 minut

Matczyzna to emocjonalna i cielesna przestrzeń, która pojawia się w życiu o wiele wcześniej niż ojczyzna. Nasze skojarzenia smakowe są nierozerwalnie związane z tą pierwszą.

Moskwa była ostatnim miejscem, w którym spodziewałam się zobaczyć prace Louise Bourgeois. Na wystawę tej francusko-amerykańskiej artystki trafiłam przypadkiem, w listopadowy wieczór kilka lat temu. Zameldowałam się w hotelu Warszawa znajdującym się przy Krymskim Wale i wyszłam na spacer. Nogi same zaprowadziły mnie do parku Gorkiego, a w nim – do Muzeum Sztuki Współczesnej „Garaż”.

Było już całkiem ciemno, ale nie pusto. W parku działało lodowisko, słychać było muzykę z głośników. Może dlatego nie zemdlałam na widok gigantycznego czarnego pająka, który czyhał przed wejściem do muzeum. Była to metalowa instalacja Bourgeois pt. Maman (Mama) – przedsmak wystawy Structures of Existence: The Cells, która czekała w środku.

Słowo cells gra wszystkimi swoimi kono­tacjami. Oznacza zarówno komórki, ogniwa, jak i więzienne cele. W przekładzie na język artystycznej praktyki Bourgeois przyjmuje postać niewielkich pomieszczeń nasyconych intymną treścią. Nawiązując do wspomnień i dziecięcych lęków, cells wywołują sprzeczne uczucia. Przypominają jednocześnie zamknięcie za karę i luksus własnego pokoju.

Dom na głowie

Na wystawie można było obejrzeć również rysunki i obrazy artystki, a wśród nich cykl Femme Maison, który powstawał

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Imperializm na talerzu
i
Targowisko w Abidżanie. Zdjęcie: Eva Blue/Unsplash
Dobra strawa

Imperializm na talerzu

Waithera Sebatindira

W Afryce dawne kolonialne układy gospodarcze wciąż mają się świetnie. Mieszkająca w Wybrzeżu Kości Słoniowej pisarka mówi, jak jest, i co zrobić, żeby było lepiej.

Stoję przy stoisku z owocami i warzywami w sklepie sieci Carrefour w Abidżanie i patrzę na pojemniki z pleśniejącymi jagodami, rozpaczliwie poszukując zaledwie 200 g nadających się do spożycia owoców z importu. Po raz kolejny słyszę w głowie słowa Thomasa Sankary – przywódcy politycznego z czasów, gdy Górna Wolta stała się Burkina Faso. Sankara został prezydentem tego kraju w 1983 r. i skierował go na marksistowsko-leninowskie tory, które prowadziły ku antyimperializmowi. Gdy w 1987 r. polityk został zamordowany w wyniku zamachu stanu wspieranego przez siły zewnętrzne, jego idee dotyczące autonomii żywnościowej były znane już na całym kontynencie.

Czytaj dalej