Popularny wizerunek ludzkiego serca to dwa symetryczne łuki zbiegające się w spiczasty koniuszek. Jest krwistoczerwone, czyli w kolorze krwi tętniczej, nie żylnej, która jest ciemniejsza, szkarłatna. Dziwić może jednak, że to walentynkowe serce nie przypomina zbytnio narządu ulokowanego w śródpiersiu. Skąd taki kształt? Poznajcie dzieje serca w sztuce.
Dlaczego to właśnie ten organ ludzkiego ciała uzyskał wyjątkowe miejsce w kulturze? Czy dlatego, że wciąż słyszymy jego miarodajne bicie? Bo przyśpiesza, kiedy odczuwamy silne poruszenie, i „zatrzymuje się”, gdy jesteśmy przerażeni? Serce to w potocznym rozumieniu centrum dowodzenia emocjami, siedlisko miłości, dobroci lub wręcz przeciwnie – nienawiści i zła. Można wszak posiadać dobre lub złe serce.
Potocznego pojmowania roli serca nie zmieniła współczesna nauka, a mózg nigdy nie zajął jego miejsca. Czy ktokolwiek z nas potrafi narysować schematyczny kształt mózgu, i to w dodatku jedną, nieprzerwaną linią?
Kiedy zatem powstał rozpoznawalny dla wszystkich kształt serca? Czy to możliwe, że pojawił się już na ścianach paleolitycznych jaskiń?
Zakochany mamut
U północnych wybrzeży Hiszpanii – w Asturii nad Morzem Kantabryjskim – rozciąga się pas jaskiń z malowidłami pochodzącymi z okresu zwanego górnym paleolitem. Najsłynniejsza z nich to odkryta w 1868 r. Altamira; kilka dekad później, na początku XX w., współczesny człowiek wszedł do jaskini El Pindal. Skrywa ona malowidła przedstawiające kontury zwierząt. Są wśród nich żubry, konie, jelenie, ryba rozpoznawana jako łosoś i mamut włochaty. To on stał się wizytówką jaskini. Na jego ciele znajduje się bowiem tajemnicza czerwona plama, która w masowej wyobraźni szybko stała się wyobrażeniem serca. Zwierzę nazwano „zakochanym mamutem”, a samo przedstawienie okrzyknięto pierwszą walentynką. Zostawmy jednak odpowiedź na pytanie, do kogo miałby ją kierować prehistoryczny malarz. Jaskinia nie była zamieszkana, stanowiła rodzaj animalistycznej świątyni z totemicznymi wizerunkami zwierząt. Ich twórcy czcili zapewne potęgę istot, które zapewniały im przetrwanie. Malowidła mogły pełnić magiczną funkcję – zapewniać powodzenie podczas łowów na wielkie, niebezpieczne zwierzęta.
Czym jest czerwona plama na ciele mamuta? Trudno jednoznacznie określić znaczenie tego przedstawienia. Niewykluczone, że miało pokazywać, gdzie znajduje się serce. Prehistoryczni myśliwi zapewne wiedzieli, że dopóki ono bije – zwierzę żyje. Wskazanie, gdzie należy celować i wbić strzałę, aby szybko zabić, miało wielkie znaczenie podczas polowania. Byłoby to więc przedstawienie „szkoleniowe” pozostawione przez doświadczonych towarzyszy dla młodych myśliwych? A może to wyobrażenie już zadanej przez myśliwego rany? Oznaka zwycięstwa podczas niebezpiecznego polowania, od którego zależało życie całej społeczności?
Nie brakuje też głosów sceptyków, którzy w kształcie przypominającym serce widzą fortel nieznanego sprawcy. Czyżby zażartował ze wszystkich podobnie jak Banksy, który w 2005 r. umieścił na ścianie British Museum tzw. Peckham Rock – bryłę betonu z przedstawieniem postaci pchającej wózek na zakupy?
Na sądzie Ozyrysa
Funkcja prehistorycznego wyobrażenia serca (o ile to w ogóle serce) nie jest rozstrzygnięta. Nieco więcej wiemy o jego wizerunkach w sztuce starożytnego Egiptu.
Według poddanych faraona to serce człowieka świadczyło o jego bezgrzeszności i stawało się przepustką do pełnego szczęśliwości życia wiecznego. Wierzono, że człowiek po śmierci trafia przed oblicze Ozyrysa i od przeprowadzonego wówczas sądu zależy, czy czeka go nieśmiertelność. Zmarły musiał przekonać boga i towarzyszących mu ławników o swojej bezgrzeszności i wyznać, podczas spowiedzi negatywnej, że nie popełnił żadnego z 42 ciężkich grzechów. By ostatecznie przekonać sędziów o swojej niewinności, powoływał własne serce na świadka. Przekazywał serce Anubisowi, a ten kładł je na wagę. Na drugiej szalce umieszczano pióro Maat. Gdy ramiona wagi pozostawały zrównoważone, znaczyło to, że zmarły mówił prawdę. Jeśli jednak szalka z sercem okazywała się cięższa, był to znak, że kłamał. Wówczas Anubis ogłaszał wyrok, a krzywoprzysięzcę pożerał potwór Ammut – hybryda o pysku krokodyla, z przednią częścią lwa, a tyłem hipopotama.
Egipskie serce przedstawiane na wadze nie ma jednak jednego ustalonego kształtu, raz jest symetryczne i silnie zgeometryzowane (taką formę przybierają też amulety), kiedy indziej przypomina bezkształtny kawałek mięsa. Serce przybiera swój „sercowaty” kształt najpewniej w grecko-rzymskiej starożytności. Na mozaikach dekorujących prywatne domy i gmachy publiczne Rzymu wykorzystywano motywy geometryczne i roślinne. W stylizowanych rzymskich wiciach odnajdujemy motywy w kształcie serca. Być może są to liście bluszczu. Rzymski anatom Galen, którego badania aż do czasów wydanego w 1543 r. dzieła Budowa ludzkiego ciała Andreasa Vesaliusa były głównym kompendium wiedzy o anatomii, przyrównał kształt serca do odwróconego liścia bluszczu.
Istnieje również hipoteza, która konwencjonalnego kształtu serca dopatruje się w innej roślinie – w owocach wymarłego obecnie sylfionu (silphium). Gumożywica pochodząca z korzeni tej rośliny była powszechnie używana w starożytności jako panaceum i przyprawa. Stosowano ją na brodawki, porost włosów, migreny, kaszel oraz wiele innych dolegliwości. Jednak powodem największego popytu na sylfion były właściwości wczesnoporonne – wytwarzane z niego preparaty, jak podają starożytni autorzy, „regulowały miesiączkę”. W starożytnym Rzymie substancja ta była niezmiernie droga, przechowywano ją w skarbcach wraz z cennymi kruszcami. Roślina wyginęła najprawdopodobniej w związku z nadmierną eksploatacją. Monopolistą w handlu produktami z sylfionu było miasto Cyrena, stolica Cyrenajki (dzisiejsza Libia). Owoc sylfionu – o kształcie przypominającym współczesne walentynkowe serduszka – znajdował się na rewersach monet bitych w Cyrenie już w VI i V w. p.n.e. i być może w ten sposób został rozpowszechniony. Czyżby to zatem specyficzne zastosowanie owoców sylfionu powiązało ich kształt ze sferą miłosną?
Alegoria przebita strzałą
Powstania zakorzenionego w masowej wyobraźni wizerunku serca należałoby zatem dopatrywać się w antyku. I w takim kształcie przeszło ono do sztuki chrześcijańskiej, w której było często stosowanym symbolem. Serce pojawiło się w sztuce religijnej około 1000 r. jako znak miłości Chrystusa do ludzi. Również w wielu alegoriach caritas postać personifikująca pojęcie miłości i miłosierdzia trzyma w ręku gorejące serce.
W Kościele katolickim szczególne miejsce zajmuje kult Najświętszego Serca Jezusa. Jego początki sięgają średniowiecza, jednak oficjalną formę przyjął w XVII w. Stało się to głównie za sprawą objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque, mistyczki z zakonu wizytek w Paray-le-Monial, której Chrystus miał wielokrotnie ukazywać swoje serce, a jego czcicielom obiecywał łaski. Ostatnie z objawień miało miejsce w 1675 r. Jednak Rzym długo wahał się nad ich uznaniem. Ostatecznie, zapewne w związku z i tak rozpowszechniającym się kultem i odprawianymi nabożeństwami, zatwierdził je Klemens XIII w 1856 r.
Górująca nad paryską dzielnicą Montmartre XIX-wieczna bazylika Sacré-Coeur (bazylika Najświętszego Serca Jezusowego) to najsłynniejsza świątynia pod tym wezwaniem. Mozaika w apsydzie kościoła przedstawia Chrystusa ze złotym sercem na piersiach.
A skąd wzięły się serca przebite strzałą? Te popularne przedstawienia, dobrze znane z płotów, murów, rysunków na marginesach zeszytów, też mają swój początek w ikonografii chrześcijańskiej. Święty Augustyn z Hippony bywa przedstawiany z różnymi atrybutami, wśród nich jest także serce, niekiedy gorejące, a innym razem przebite strzałą. Ten motyw zawiera również godło zakonu augustianów. Wiąże się to ze słowami samego świętego i z jego przesłaniem miłości zawartym w Wyznaniach: „Przeszyłeś moje serce, jak strzałą, Twoją nieziemską miłością”.
Z kolei serce Marii, w przedstawieniach zwanych Matka Boska Bolesna, przeszywają miecze. Odnosi się to do jej cierpienia związanego z męką i śmiercią Chrystusa. Każdy z siedmiu mieczy odpowiada innej boleści Marii, są wśród nich m.in. ukrzyżowanie i śmierć Jezusa, zdjęcie z krzyża i złożenie do grobu.
Cierpiące serca zakochanych
To w XV w. na burgundzkim dworze., a nie w czasach romantyzmu, zrodziły się romanse, których bohaterowie przeżywali miłosne rozczarowania, ich serca zaś chorowały i pękały z bólu. René Andegaweński, zwany Dobrym Królem René, był znakomitym mecenasem sztuki. Zebrał ogromny księgozbiór złożony z iluminowanych rękopisów. Sam był autorem co najmniej trzech ksiąg, w tym Le Livre du Coeur d’amour épris (Księga zakochanego serca) – alegorycznego romansu, typowego wówczas utworu poświęconego dworskiej miłości. Rycerz o imieniu Serce (personifikacja miłości) wyrusza wraz z Pożądaniem na poszukiwanie ukochanej. Ton opowieści jest raczej melancholijny, bohaterowie odnajdują dziewczynę, ale utwór nie kończy się szczęśliwym związkiem, ukazuje raczej liczne rozczarowania związane z miłością. Romans króla René zilustrował znakomity miniaturzysta, być może był nim Barthélemy d’Eyck lub anonimowy mistrz, któremu nadano pseudonim Mistrz Króla René. Szesnaście ilustracji manuskryptu to dzieła wyjątkowe – zawierają sceny rozgrywające się o świcie, zmierzchu, także nocne, czyli rzecz niebywałą w malarstwie XV w. Jedna z najsłynniejszych miniatur rękopisu przedstawia chorego z miłości króla, spoczywającego w nocy w swojej komnacie. Obok niego ukazane są dwie główne alegoryczne postacie romansu – rycerze Serce i Pożądanie. Personifikacja Miłości przekazuje Pożądaniu chore serce monarchy z intencją, aby ten je uleczył. Serce króla jest wielkie, czerwone, przypomina pokryte aksamitem puzderko na kosztowności. Notabene w XV i XVI stuleciu w kulturze dworskiej powstało wiele przedmiotów mających kształt regularnego, symetrycznego serca. Wśród nich były m.in. śpiewniki, modlitewniki i mapy.
Rękopisy i mapy
Wśród rękopisów, którym nadano kształt serca, wyjątkowy jest śpiewnik Jeana de Montchenu – złożony ma bowiem kształt pojedynczego serca, a po rozłożeniu są to dwa serca połączone ze sobą wewnętrznymi bokami. Oprawiony w czerwony aksamit, krawędzie ma dekorowane złotem. Ten wytworny muzyczny manuskrypt zamówił kanonik Jean de Montchenu, pomiędzy latami 1460 a 1477, kiedy pełnił funkcję generalnego wikariusza i kanclerza na dworze Jeana-Louisa de Savoy, biskupa Genewy.
Pergaminowe karty śpiewnika pokryte są nutami oraz bogatymi zdobieniami na marginesach i miniaturami. Zapisano w nim 43 pieśni wybitnych franko-flamandzkich kompozytorów – niektórzy z nich związani byli z burgundzkim dworem książęcym, m.in. Guillaume Dufay, Gilles Binchois, Johannes Ockeghem i Antoine Busnois.
Tego typu manuskrypty były wyjątkowo kosztowne, nie tylko ze względu na użyte materiały (pergamin, złoto, drogie pigmenty i barwniki), lecz także z powodu kształtu wymagającego niezwykłego kunsztu poligraficznego i miniatorskiego. Kształt śpiewnika jest zapewne aluzją do miłosnych pieśni i motetów, jakie zawiera ten wyrafinowany przedmiot. Taką formę przybierały również w XV i XVI w. modlitewniki, które zamknięte przypominały migdał, a po otwarciu – zarys serca.
W XVI w. popularne stały się też mapy, na których Ziemia miała kształt serca. Matematyczne podstawy do takiego odwzorowania około 1500 r. stworzył Johannes Stabius z Wiednia, a udoskonalił je Johannes Werner, ksiądz z Norymbergi. Tak zwane odwzorowanie Stabiusa–Wernera było używane przez wybitnych kartografów nowożytności: Oron ce’a Fine’a, Petera Apiana, Gerarda Merkatora, Abrahama Orteliusa. Pierwsza mapa sporządzona według zasad Stabiusa-Wernera była dziełem Oronce’a Fine’a – powstała w 1519 r. dla francuskiego króla Franciszka I. Niestety, nie zachowała się. Sercowaty kształt miała również kolejna mapa Fine’a z lat 1534–1536, której przetrwały zaledwie dwa egzemplarze. Mapa Fine’a ujęta jest w elegancką, dekorowaną motywami architektonicznymi bordiurę z napisem: Nova et integra universi orbis descriptio (Nowy i pełny opis świata). Badacze historii nauki i kartografii spierają się, czy wizja świata w kształcie serca miała wskazywać, jak wielkie emocje wywołuje w człowieku świat i jak jest mu bliski, czy też była dogodnym rozwiązaniem geometrycznym dla odzwierciedlenia sferycznej Ziemi na dwuwymiarowej powierzchni.
Anatomia symbolu
Nie jest pewne, czy Leonardo da Vinci był pierwszym artystą, który widział serce. To on jednak pozostawił pionierskie, znakomite rysunki tego mięśnia, stanowiące dokumentację dokonywanych przez niego sekcji. Leonardo badał ludzkie serca, a gdy nie miał dostępu do zwłok człowieka, kroił woły.
Antonio de Beatis, sekretarz kardynała Luigiego d’Aragona, w swoim dzienniku zrelacjonował wizytę kardynała u Leonarda da Vinci, która odbyła się w październiku 1517 r. Leonardo przebywał wówczas we Francji jako rezydent na dworze Franciszka I. Podczas rozmowy mistrz przyznał się do przeprowadzenia około 30 sekcji ciał ludzkich. Udokumentowana jest jednak tylko jedna z nich. Podczas pobytu we Florencji, na przełomie lat 1507 i 1508 Leonardo przeprowadził w szpitalu Santa Maria Nuova sekcję ciała stulatka, z którym wcześniej, za życia starca, rozmawiał.
„I ów starzec kilka godzin przed śmiercią powiedział mi, że ma ponad 100 lat i że nie odczuwa żadnych dolegliwości cielesnych poza osłabieniem. I tak siedząc na łóżku Santa Maria Nuova we Florencji, bez żadnego ruchu ani innych oznak jakiegoś nieszczęścia, dokonał żywota. A ja przeprowadziłem badanie anatomiczne tego człowieka, by orzec o przyczynie tak słodkiej śmierci. Stwierdziłem, że było to omdlenie z braku krwi w tętnicy, która odżywia serce oraz inne części ciała poniżej”.
To zdaje się pierwszy opis arteriosklerozy (miażdżycy tętnic). Do planowanego traktatu anatomicznego Leonardo badał wiele układów i organów. Jednak badania nad ludzkim i krowim sercem są – jak uważają dzisiejsi specjaliści – najbardziej błyskotliwymi z jego naukowych dociekań. To Leonardo doszedł do wniosku, że właśnie serce, a nie wątroba, jak uważano wcześniej, stanowi centrum układu naczyniowego. Bardzo dokładnie rysował narząd i opisał jego komory, przedsionki, zastawki, mięśnie brodawkowate i struny ścięgniste. Rozumiał, że prawa strona serca pobiera krew z żył, lewa wpompowuje ją do tętnic, a zastawki całkowicie się zamykają. Nie zgłębił jednak tego zagadnienia i nie opisał zasady krążenia krwi, czego dokonał dopiero William Harvey w traktacie Exercitatio anatomica de motu cordis et sanguinis in animalibus z 1628 r.
Leonardo bowiem, wbrew własnym zasadom i wielkiemu zaufaniu do doświadczeń, dopasował badania serca do przyjętej już fizjologii tego narządu. Od czasów Galena serce stanowi źródło ciepła i „tchnienia życiowego” („siłę witalną”) w ciele. Ciepło, jak uważano, było generowane przez ciągłe przetaczanie krwi do – a następnie z – komór i przedsionków. Leonardo w badaniach nad sercem utknął zatem w martwym punkcie.
Spośród artystów interesujących się anatomią jedynie Leonardo swoje dociekania prowadził w celu zrozumienia sposobu funkcjonowania ciała człowieka, nie zaś tylko by poprawnie odwzorowywać jego proporcje. Bracia Pollaiuolo, znani Leonardowi z Florencji, czy Michał Anioł interesowali się anatomią, a właściwie jedynie układem kostno-mięśniowym, bo to zapewniało im poprawność w ukazywaniu ruchu. Leonardo nie poprzestał na tym – jego traktat miał być o naturze człowieka, mechanice jego ciała i związku jego struktur z prawami przyrody.
Jednak Leonardo nie zrewolucjonizował nauki o anatomii (jego badania w tym zakresie nie były publikowane aż do XIX w.), a wnikliwe rysunki pokazujące wygląd serca nie zmieniły sposobu przedstawiania tego narządu w sztuce. Nikomu nie był potrzebny jego precyzyjny wizerunek. Poetycko ujęła to Maria
Pawlikowska-Jasnorzewska: „A jeśli serce jest tylko mięśniem, cóż po urodzie wszechrzeczy”.
Serce w koszu
Czy cokolwiek może zatem zrównoważyć banalną miałkość popularnych wyobrażeń serca? Z pewnością nie są to dzieła Jeffa Koonsa, którego wielkie, różnokolorowe serca z polerowanej stali i ze złotą kokardką zapełniają przestrzenie renomowanych muzeów i galerii. Zadziwia jedynie ich wartość – Wiszące serce w kolorze magenty w 2007 r. osiągnęło na aukcji w Sotheby’s cenę 23 mln dolarów.
Wysokie ceny osiągają od niedawna na światowych aukcjach również dzieła tajemniczego, brytyjskiego streetartowca Banksy’ego. Artysta, który początkowo prowadził anarchistyczny dialog z regułami miast, pozostawiając na ich murach odpowiedzi na urzędowe restrykcje i zakazy, z czasem zaczął nawiązywać w swoich dziełach do najbardziej bolesnych współczesnych kwestii politycznych i społecznych.
W 2002 r. na schodach prowadzących do mostu Waterloo w Londynie Banksy umieścił graffiti przedstawiające dziewczynkę z balonikiem w kształcie serca. Potem wielokrotnie powtarzał ten motyw w różnych miejscach Londynu, a z czasem zaczął on wspierać różnorodne akcje społeczne i polityczne, m.in. syryjski kryzys uchodźczy. Odbitka Dziewczynki z balonem w 2018 r. osiągnęła cenę aukcyjną przekraczającą milion funtów. Jednak gdy tylko dzieło zostało wylicytowane, zostało ono na oczach uczestników aukcji częściowo pocięte przez wmontowaną za ramą niszczarkę do papieru. Anonimowa nabywczyni dokonała jednak transakcji, uznając, że wartość Dziewczynki z balonem po spektakularnej, ale połowicznej jednak destrukcji znacznie wzrośnie. Praca otrzymała nowy tytuł Love is in the Bin (Miłość jest w koszu) oraz certyfikat autentyczności Banksy’ego. Być może w przyszłości trafi ponownie na rynek, osiągając cenę znacznie wyższą od tej pierwszej aukcyjnej.
We wrześniu 2019 r. Banksy napisał wiadomość do Pii Klemp, kapitan łodzi należącej do organizacji pozarządowych: „Cześć Pia, czytałem o Twojej historii w gazetach. Twardzielka z Ciebie. Jestem artystą z Wielkiej Brytanii i zarobiłem trochę na pracach poświęconych kryzysowi migracyjnemu, rzecz jasna, nie mogę zatrzymać tych pieniędzy. Przydałyby się do kupienia nowej łodzi czy coś? Daj mi znać. Dobra robota. Banksy”.
Łódź została kupiona w tym roku, pod niemiecką banderą pływa po Morzu Śródziemnym i ratuje uchodźców. Na burcie statku powtórzono słynny mural – dziewczynka, tym razem w kapoku, wypuszcza z rąk koło ratunkowe w kształcie serca.
W znakomitym filmie Wyjście przez sklep z pamiątkami Banksy zakpił ze snobizmu wielbicieli sztuki, którzy za wysokie sumy kupują dzieła wątpliwej jakości, świetnie jednak wypromowane i poddane nakręcającym ceny mechanizmom rynku. Obecnie sprzedaje swoje prace za coraz wyższe kwoty i przekazuje pieniądze zamożnych kolekcjonerów na cele społeczne. Być może inaczej nigdy by do nich nie trafiły. Love is in the Bin.