
O tym, skąd wzięła się w architekturze moda na oszczędzanie i dlaczego współczesny minimalizm można porównać do lubrykantów, z Pierem Vittoriem Aurelim, włoskim architektem, nauczycielem akademickim i intelektualistą, rozmawia Zygmunt Borawski.
Zygmunt Borawski: Zatytułował Pan swoją książkę o minimalizmie Less is Enough.
Pier Vittorio Aureli: To prowokacja. Sparafrazowałem zwrot „less is more” (mniej znaczy więcej) przypisywany niemieckiemu architektowi Ludwigowi Miesowi van der Rohe. On ten zwrot zapożyczył od angielskiego poety Roberta Browninga, by opisać etos własnej pracy, który opierał się na ciągłej redukcji.
„Less is more” stało się sloganem wielu architektów po kryzysie. Używał go m.in. Stefano Boeri, włoski architekt i urbanista, aby zakomunikować, że od dzisiaj będziemy musieli ciężko pracować, aby zrobić jeszcze więcej jeszcze mniejszą ilością środków, czyli robić więcej za mniej. A Miesowi chodziło o coś zupełnie innego! On mówił o etosie pracy, który dziś jest odrzucany, a samo hasło stało się ideologicznym uzasadnieniem sytuacji gospodarczej.
Z polityką austerity, czyli oszczędności, wiąże się interesujący paradoks. Z jednej strony jesteśmy zachęcani do oszczędzania, z drugiej zaś cały świat namawia nas do niepohamowanej konsumpcji. Mówimy ciągle o oszczędnościach, ale nie możemy się obyć bez karty kredytowej. To konsumpcja i zadłużenie stają się prawdziwym problemem. Tytuł Less is Enough (Mniej znaczy dość) to próba odczarowania frazy Miesa przez powiedzenie: „Nie! Mniej nie oznacza więcej, mniej oznacza dość”. Jest to również sposób na krytykę powierzchownej interpretacji ekonomicznych wyrzeczeń, ale też