Mont Tenzing
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Opowieści

Mont Tenzing

Andrzej Kula
Czyta się 10 minut

Nie, najwyższa góra na świecie pewnie nie zostanie nazwana Szczytem Tenzinga. I trochę szkoda, bo ten nepalski góral był wyjątkowym człowiekiem – wspinaczem, ale nie zdobywcą.

Niewiele brakowało, by o nim zapomniano. Nie zostałby bohaterem narodowym w Indiach, Nepalu i Tybecie, nie pisano by o nim wierszy, nie śpiewano piosenek, nie stawiano by mu pomników, nie znalazłby się wśród 100 najbardziej wpływowych ludzi XX wieku magazynu „Time”. Byłby Tenzing Norgay jednym z wielu bezimiennych Szerpów, którzy pomagają w Himalajach ludziom Zachodu.

Wystarczyłoby, żeby 26 maja 1953 r. Tom Bourdillon i Charles Evans stanęli na szczycie Mount Everestu. To oni byli pierwszym wyborem szefa ekspedycji, pułkownika Johna Hunta. 91 m przed szczytem musieli jednak zawrócić. Pogarszała się pogoda, robiło się ciemno, poza tym psuła się aparatura tlenowa.

Drugą parę stworzyli nowozelandzki pszczelarz Edmund Hillary i nepalski góral Tenzing Norgay. 29 maja wyszli z Obozu IX o 6.30, by pięć godzin później – jako pierwsi w dziejach – wdrapać się na dach świata, czyli na wysokość 8848 m n.p.m. (według innych pomiarów Everest jest 2 m wyższy).

Czasy były takie, że Hillary i Hunt dostali później od królowej Elżbiety II (wieść o zdobyciu szczytu dotarła do Londynu w dniu jej koronacji) tytuły szlacheckie, a Norgay – przyznawany od 1940 r. cywilom za akty odwagi Medal Jerzego. To odznaczenie w żaden sposób nie oddaje tego, co Szerpa zrobił dla zdobycia Everestu. Nikt nie znał tej góry tak dobrze,

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Cena ocalenia
i
Alex Lowe i Conrad Anker; zdjęcie: Chris Noble
Opowieści

Cena ocalenia

Nick Paumgarten

Bohaterzy czy szaleńcy? Co czują, gdy góry zabierają im bliskich, a oni sami – skazani na spojrzenia ludzi, którzy nie rozumieją ich pasji – wracają „na niziny”? O wielkich wspinaczach, którzy usłyszeli wezwanie gór, i sensie życia na krawędzi pisze Nick Paumgarten.

W górskich miasteczkach wczesnojesienna śnieżyca to równocześnie utrapienie i pokusa. Jednych odstrasza od wypraw, innych pcha w góry. Z początkiem października 2017 r. szczyty na południe od Bozeman w stanie Montana (w Górach Skalistych) pokryło dobre 30 cm śniegu. Zaniepokoiło to szefa grupy, która o świcie 5 października wyruszyła z parkingu w popularnym kanionie Hyalite, tuż obok miasta. Aby zminimalizować ryzyko lawiny, polecił wszystkim podchodzić bardzo ostrożnie, trzymać się blisko grani i nagich skał, a także unikać wypełnionych śniegiem żlebów. Szefem był Conrad Anker, słynny amerykański alpinista. Mówi się, że istnieją starzy wspinacze i wspinacze odważni, ale nie ma wspinaczy starych i odważnych. Z wyjątkiem 54-letniego Ankera.

Czytaj dalej