Moim pierwszym poważnym dziełem
był portret Jego Wysokości
Namalowałem obraz z pamięci
ale tak wiernie
że potem wchodząc do pracowni
mimowolnie stuknąłem obcasami i złożyłem pokłon
To oczywiście nie miałoby znaczenia
gdyby nie fakt że otrzymałem odpowiedź
Nie przyjaciele słuch was nie myli
Moje ręce naprawdę stworzyły mówiący obraz
Natychmiast popędziłem do domu
I przywiodłem ojca by pokazać mu ten mały cud
Tatuś dobrze znał Jego Wysokość
więc natychmiast rozpoczęli dyskusję filozoficzną
która niestety nie trwała nawet pięciu minut
bo Jego Wysokość sprowadził ją na tematy słabej płci
Brał na język to
co nie przystało wziąć nawet na łopatę
wyrzucał z siebie najwulgarniejsze anegdoty
przy których opowiastki pana de Sade
to subtelne leporella
Ojciec stał jak słup soli
lecz po chwili zaciągnął mnie w kąt i powiada:
Chłopcze jeśli nie chcesz skończyć na szubienicy
a mnie wysłać do kopania ziemi
to zniszcz obraz i raz na zawsze porzuć malowanie
albowiem wzniosły duch twego geniuszu
daje jakąś nadprzyrodzoną siłę stworzonym przez ciebie postaciom
które mówią to co naprawdę noszą w sercu
miast tego czym chlubią się przed światem
Bez zastanowienia spaliliśmy obraz
a także sztalugi palety pędzle i farby
Następnego dnia wynająłem pracownię jakiemuś Botticellemu
Komentarz tłumacza:
„Zawsze mnie niepokoiły powierzchnie tarcia między literaturą a plastyką, literaturą a muzyką, literaturą a nauką i w ogóle między sztuką a niesztuką – powiedział mi Jiří Kolář w 1985 r. – Wkrótce stwierdziłem, że poezję można pojąć i wyrazić również inaczej, nie tylko za pomocą pisania”. Artystę poznałem w Paryżu, dokąd wyemigrował w 1979 r., za co w kraju zaocznie skazano go na rok więzienia i konfiskatę całego majątku. Był już wtedy dużo bardziej znany jako twórca kolaży, bo od lat 60. zaczął stopniowo odchodzić od literatury pisanej. Nie dbał jednak o rozgłos i podobnie jak Milan Kundera nie udzielał wywiadów – tym bardziej czułem się więc zaszczycony, kiedy zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań. Siedziałem w paryskim mieszkaniu Kolářa zasłuchany w jego erudycyjny wykład. Byłem tak przejęty, że prawie się nie odzywałem. Może jednak nie zrobiłem aż tak złego wrażenia, bo artysta jeszcze przez wiele lat przysyłał mi do kraju świąteczne kartki, a każda z nich stanowiła oryginalny kolaż.