
Kapela ze Wsi Warszawa wprowadza muzykę tradycyjną na salony. Nie tylko ją propagując, ale także, nadając jej współczesne, bliższe miastowemu słuchaczowi brzmienie. Wyobrażam sobie, że są słuchacze, którzy woleliby, aby zespół zachował więcej z surowości i dzikości tej muzyki, ale nawet oni powinni docenić kunszt Re:akcji mazowieckiej.
To już 20 lat, odkąd muzycy z Kapeli ze Wsi Warszawa odłożyli punk rocka, opuścili blokowiska i ruszyli w teren. Od tego czasu zespół przeszedł długą drogę i stoczył wiele bitew. Jednym udowadniał, że muzyka ludowa na wielu poziomach pozostaje aktualna i nie ma sensu zamykać jej w skansenie. Innych z kolei przekonywał, że z tradycją można pogrywać i łączyć ją ze współczesną popkulturą czy twórczością z innych regionów świata. Nagrywając kolejne płyty, jeżdżąc po całym świecie i udzielając setek wywiadów, Kapela ze Wsi Warszawa stała się instytucją, symbolem radykalnej zmiany w postrzeganiu muzyki tradycyjnej i inspiracją dla kolejnych, wyrastających jak grzyby po deszczu, zespołów.
Może właśnie dlatego, że na polskiej scenie pojawiło się wiele grup podejmujących dialog z muzyką tradycyjną, Kapela ze Wsi Warszawa zaczęła chętniej wyglądać za granice. Symbolem takiego zwrotu był wydany w 2015 r. album Święto Słońca, na którym pojawili się pieśniarze i wirtuozi z najróżniejszych stron świata. Choć można się było spodziewać, że raz obrany kierunek będzie kontynuowany, na swój jubileusz zespół postanowił wrócić do korzeni. Na Mazowsze.
Nagrana we współpracy z wiejskimi muzykantami i muzykantkami Re:akcja mazowiecka to album, z którym do twarzy jubilatowi. To znaczy tyle, że można go określić zarówno mianem „stylowy”, jak i „zachowawczy”. Tradycyjne melodie Mazowsza potraktowano tu niewielką dawką bluesa, indyjskiej ragi i – przede wszystkim – dubu. Mieszanka ta brzmi naturalnie i przekonywająco. Grający na skrzypcach 85-letni Stefan Nowaczek tak wkleja się w ciężki, smolisty bas Mudang (Powiślak), jakby był gwiazdą nie Powiśla Maciejowickiego, ale okolic Kingston. I właśnie ta elegancja i wyczucie w tuningowaniu tradycyjnego repertuaru jest największą siłą Re:akcji mazowieckiej.
Muzyków Kapeli zawsze cechowała spostrzegawczość, umiejętność budowania skojarzeń i pomostów pomiędzy twórczością tradycyjną a współczesną popkulturą. Sęk w tym, że pomysły, o których artyści opowiadali w wywiadach, nie zawsze przynosiły równie wyraziste rezultaty na wydawanych później płytach. Takim sztandarowym przykładem były dla mnie bębny obręczowe, których brzmienie miało być rzekomo bliskie muzyce techno. Prawdę mówiąc, bez podobnej „podpowiedzi” nie wpadłbym na tak brawurowe porównanie. Aż do utworu Odczepiny, który przyspiesza właśnie w takim jednostajnym, głuchym rytmie potańcówek charakterystycznych dla Berlina naszych czasów.
Na Re:akcji mazowieckiej nie ma fajerwerków. I, prawdę mówiąc, ten ruch jest bardzo sensowny. Co roku ukazują się bowiem płyty, na których artyści testują wytrzymałość tradycyjnego tworzywa, wykręcając je w stronę bluesa (Żywizna), muzyki współczesnej (Kwadrofonik & Adam Strug) czy jazzu (Maniucha & Ksawery). Propozycja Kapeli ze Wsi Warszawa jest może mniej radykalna, ale nie oznacza, że zespół poszedł na łatwiznę. Grupa – jakby przygotowując się na taki zarzut – daje nam wgląd w kulisy swojej pracy Ciętą Polką Okrętówką – krótkim utworem, który w zestawieniu z poprzednimi kompozycjami uderza surowością nagiego, tradycyjnego szkieletu. Wtedy, jak na dłoni, widać ogrom pracy wykonanej przez zespół, a także jej niewątpliwy kunszt.