Niebo jest miejscem klejnotów Niebo jest miejscem klejnotów
Opowieści

Niebo jest miejscem klejnotów

Aldous Huxley
Czyta się 5 minut

Ludzie od zawsze uważali, że błyszczące kamienie to boski atrybut. Według Aldousa Huxleya wytłumaczenia tego poglądu należy szukać w mistycznych wizjach.

„Mieszkałeś w Edenie, ogrodzie Bożym; okrywały cię wszelkiego rodzaju szlachetne kamienie: rubin, topaz, diament, tarszisz, onyks, beryl, szafir, karbunkuł, szmaragd, a ze złota wykonano okrętki i oprawy na tobie […]. Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię […], chadzałeś pośród błyszczących kamieni”[1]. Buddyjskie raje również ozdobione są podobnymi „błyszczącymi kamieniami”. Zatem w Zachodnim Raju Sekty Czystej Krainy ściany są ze srebra, złota i berylu, są tam jeziora z wysadzanymi klejnotami brzegami oraz obfitością lotosów, w których zasiadają Bodhisattwowie.

Opisując swoje Inne Światy, Celtowie czy Teutonowie niewiele mówią o drogocennych kamieniach, ale mają dużo do powiedzenia na temat innego materiału, dla nich równie wspaniałego – szkła. Walijczycy mieli świętą krainę zwaną Ybisvitri, Szklaną Wyspą, a jedną z nazw germańskiego królestwa umarłych był Glasberg, Szklana Góra. W Apokalipsie również wspomina się morze szklane.

Większość rajów jest udekorowanych budynkami i tak samo jak drzewa, woda, wzgórza i pola, budynki te są jasne od klejnotów. Znamy Nowe Jeruzalem. „A mur jego jest zbudowany z jaspisu, a Miasto – to czyste złoto do szkła czystego podobne. A warstwy fundamentu pod murem Miasta zdobne są wszelakim drogim kamieniem”[2].

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Podobne opisy znaleźć można w literaturze eschatologicznej hinduizmu, buddyzmu i islamu. Niebo zawsze jest miejscem klejnotów. Dlaczego tak jest? Ci, którzy myślą o wszelkich ludzkich czynnościach w kategorii społecznych i ekonomicznych odniesień, odpowiedzą: Klejnoty są bardzo rzadkie na ziemi. Niewielu ludzi je posiada. By to sobie zrekompensować, przedstawiciele ubogiej większości wypełnili wyimaginowane nieba drogocennymi kamieniami. Ta hipoteza pobożnych życzeń bez wątpienia ma w sobie trochę prawdy, jednak nie udaje jej się wyjaśnić przede wszystkim, dlaczego cenne kamienie miałyby być postrzegane jako cenne.

Człowiek poświęcił ogromną ilość czasu, energii i pieniędzy na szukanie, wydobywanie i szlifowanie kolorowych kamyków. Dlaczego? Utylitarysta nie może zaproponować żadnego wyjaśnienia takiego dziwnego zachowania. Jednak gdy tylko weźmiemy pod uwagę doświadczenie wizyjne, wszystko staje się jasne. W wizjach ludzie postrzegają obfitość tego, co Ezechiel nazwał „błyszczącymi kamieniami”, a Weir Mi­tchell opisał jako „transparentne owoce”. Te obiekty same się rozświetlają, okazują nadzwyczajne olśnienie kolorem i posiadają nadzwyczajne znaczenie. Materialne obiekty, które najbardziej przypominają te źródła wizyjnej iluminacji, to klejnoty. Pozyskanie takiego klejnotu oznacza pozyskanie czegoś, czego drogocenność jest gwarantowana przez fakt, że istnieje w Innym Świecie.

Stąd też inaczej niewytłumaczalna ludzka skłonność do klejnotów i stąd przypisywanie im terapeutycznych oraz magicznych właściwości. Ciąg zależności, jestem przekonany, zaczyna się w psychologicznych doświadczeniach wizyjnych Innych Światów, schodzi na ziemię i wznosi się do nieba z teologicznego Innego Świata. W tym kontekście słowa Sokratesa w Fedonie[3] zyskują nowe znaczenie. Istnieje, mówi nam, idealny świat ponad i pod światem spraw. „Tam się cała ziemia z takich farb składa, tylko z jeszcze świetniejszych i czystszych niż te […]. I tak samo góry i kamienie mają odpowiednią do tego gładkość i przezroczystość, i barwy piękniejsze. Z nich są i te tutejsze kamyczki, to są ich cząstki u nas ulubione: te krwawniki i jaspisy, i szmaragdy, i wszelkie inne tego rodzaju kamienie. A tam nie, tylko wszystko jest takie i jeszcze od nich piękniejsze”[4] .

ilustracja: Marek Raczkowski

ilustracja: Marek Raczkowski

Innymi słowy drogocenne kamienie są cenne, ponieważ przypominają mgliście błyszczące cuda widziane wewnętrznym okiem wizjonerów. „Wizja tego świata – powiada Platon – jest wizją błogosławionego wędrowca”, ponieważ widzenie rzeczy „takimi, jakimi są”, jest niepodważalnym i niewyjaśnionym szczęściem.

Dla ludzi, którzy nie posiadają wiedzy na temat drogocennych kamieni ani szkła, niebo przystrojone jest nie minerałami, a kwiatami. Nadnaturalnie piękne kwiaty kwitną w większości Innych Światów opisywanych przez prymitywnych eschatologów i nawet w pełnych klejnot­ów i szkła rajach bardziej zaawansowanych religii mają swoje miejsce. Pamiętamy o lotosie tradycji hinduizmu i buddyzmu oraz różach i liliach w tradycjach Zachodu.

„Bóg najpierw zasadził ogród”. To stwierdzenie wyraża głęboką psychologiczną prawdę. Ogrodnictwo ma swoje źródło – a przynajmniej jedno ze swoich źródeł – w Innym Świecie antypodów umysłu. Kiedy wierni składają kwiaty na ołtarzu, zwracają bogom rzeczy, o których wiedzą lub (jeśli nie są wizjonerami) niejasno przeczuwają, że przynależą do nieba.

To zwracanie się do źródeł nie jest jedynie symboliczne, jest to kwestia bezpośredniego doświadczenia. Ruch pomiędzy naszym Starym Światem a jego antypodami, pomiędzy Tutaj i Tam, działa dwustronnie. Na przykład klejnoty pochodzą z nieba duszy wizjonera, ale także prowadzą z powrotem do tego nieba. Kontemplując je, ludzie (jak mówi powiedzenie) zostają przetransportowani – przeniesieni do tej Innej Ziemi z dialogu Platona, tego magicznego miejsca, gdzie każdy kamyk jest drogocennym kamieniem. Takie same efekty można osiągnąć za pomocą artefaktów ze szkła lub metalu, świeczek palących się w ciemności, wspaniale barwnych obrazów oraz zdobień, kwiatów, muszli i piór, pejzaży widzianych tak, jak Shelley widział Wenecję ze Wzgórz Euganejskich, w przemieniającym świetle zmierzchu lub świtu.

W rzeczy samej możemy zaryzykować uogólnienie: wiedzieć, że cokolwiek w przyrodzie lub w sztuce przypomina jeden z tych intensywnie znaczących wewnętrznie obiektów spotykanych na antypodach umysłu, jest w stanie wywołać, nawet tylko częściowo lub w rozcieńczonej formie, doświadczenie wizyjne. W tym momencie hipnotyzer przypomni nam, że jeśli pacjent zostanie skłoniony, by wpatrywał się intensywnie w błyszczący przedmiot, może wejść w trans, a jeśli wejdzie w trans lub wejdzie jedynie w stan zamyślenia, może równie dobrze zobaczyć wizje wewnętrzne i przemieniony świat na zewnątrz.

Ale w jaki dokładnie sposób i dlaczego widok błyszczącego przedmiotu wywołuje trans lub stan zadumy? Czy jest to, jak utrzymywali wiktorianie, jedynie kwestia zmęczenia oka jako rezultat ogólnego wyczerpania nerwowego? Czy można wytłumaczyć ten fenomen jedynie w psychologicznych słowach – jako koncentrację popchniętą do granicy monoideizmu5 i wiodącą do rozkojarzenia?

Jest także trzecia możliwość. Błyszczące przedmioty mogą przypominać naszej nieświadomości to, czym się może cieszyć na antypodach umysłu, a te niejasne sygnały życia w Innym Świecie są tak fascynujące, że mniej uwagi poświęcamy temu światu i tym samym staje się możliwe świadome doświadczenie czegoś, co zawsze nieświadomie jest z nami.

Fragment książki Aldousa Huxleya Drzwi percepcji. Niebo i piekło, wydawnictwo Cień Kształtu, 2012 r.

[1] Według Biblii Tysiąclecia: Księga Ezechiela 28, 13–14.
[2] Według Biblii Tysiąclecia: Apokalipsa św. Jana 21, 18–19.
[3] Fedon dzieło filozoficzne Platona, należące do tzw. dialogów średnich – przyp. tłum.
[4] Platon, Fedon, przeł. Władysław Witwicki, Warszawa 1993.
[5] Opanowanie umysłu przez jedną nadrzędną ideę – przyp. tłum.


Dlaczego kochamy błyskotki

Kto przeczytał tekst Aldousa Huxleya o klejnotach, może zainteresuje się, co też o ludzkiej miłości do po­łyskliwych przedmiotów mówi współczesna psychologia. Otóż jak dowodzą eksperymenty naukowców z Universiteit Gent, skłonność ta bierze się z pierwotnego instynktu, który kazał naszym przodkom bacznie wypatrywać życiodajnej wody. Aby to udowodnić, badacze przeprowadzili chytre doświadczenie – pokazali, że im bardziej ludziom chce się pić, tym bardziej podobają im się błyszczące rzeczy.

Wniosek stąd jest prosty: zanim ruszymy do centrum hand­lowego, napijmy się wody. Zanim zanurzymy się w smartfonie – napijmy się wody. Może tego nam właśnie trzeba.

ŁK

Czytaj również:

Trzy różowe pigułki Trzy różowe pigułki
i
ilustracja: Marek Raczkowski
Doznania

Trzy różowe pigułki

Aldous Huxley

„Praca stanie się jogą pracy, zabawa będzie jogą zabawy, a codzienne czynności awansują do statusu jogi codziennego życia” – czy utopijna wizja Aldousa Huxleya z 1962 r., w której filozofia Wschodu tworzy syntezę z ówczesną wiedzą naukową, ma szanse na spełnienie?

Kto jest kim

Will Farnaby – główny bohater; typowy europejski inteligent: błyskotliwy i w głębi duszy nieszczęśliwy. Jako dziecko widział śmierć ukochanej ciotki; jako dorosły zdradzał żonę i doprowadził do jej śmierci. Wymienione wydarzenia służą mu za uzasadnienie własnego cynizmu, jednak z każdą kolejną stroną powieści szlachetnieje.
Doktor Robert MacPhail – mądry badacz i lekarz, który swoją wiedzą ochoczo dzieli się z Willem ignorantem; w międzyczasie pracuje w laboratorium i odwiedza umierającą na raka żonę.
Murugan – młody następca na tronie państwa Pala, zafascynowany zachodnim stylem życia; kiedy dojdzie do władzy, planuje zburzyć buddyjskie świątynie, wykorzystać złoża ropy naftowej i wprowadzić na wyspę szybkie samochody.
Widżaja – drugoplanowa postać, która budzi zaufanie; współpracownik doktora Roberta: młody, mądry, łagodny, wyrozumiały, a zarazem duży i silny – właściwie ideał; przekaziciel świetnych genów.

Czytaj dalej