
Na kierowców pędzących zakopianką od zawsze czyhają najrozmaitsze niebezpieczeństwa. Jednak to, co przydarzyło się Stefanii Grodzieńskiej…
W jaki sposób to się stało? W bardzo dziwny sposób.
Wracałam sama wozem z Zakopanego. Był piękny, słoneczny dzień, zapowiadał się upał. Pusty, nieobciążony samochód uciekał, jak to się mówi, spod siedzenia, toteż z łatwością wyprzedzałam innych na górzystej, wijącej się szosie.
W pewnej chwili gdzieś pod Nowym Targiem stawiła mi opór ciężarówka. Najwidoczniej zupełnie pusta, waliła jak oszalała środkiem szosy. Brezent budy wydymał się i łopotał, drewniane