Carl Olsson, 36-letni szwedzki dokumentalista, postanowił w filmie „Meanwhile on Earth” (tytuł można tłumaczyć jako „Krótką chwilę na Ziemi”) zgłębić zagadnienie kulturowego i społecznego postrzegania śmierci, przyglądając się pracy ludzi, którzy mają z nią kontakt na co dzień: grabarzy, przedsiębiorców pogrzebowych, kierowców karawanów i innych. Rezultatem jest niebanalny i pełen humoru film o wymyślnych rytuałach, których potrzebujemy, żeby zapomnieć o banalności i oczywistości przemijania – wciąż tematach tabu w wielu zachodnich społeczeństwach. W rozmowie z Dariuszem Kuźmą reżyser podzielił się swoimi spostrzeżeniami oraz refleksjami przed, w trakcie oraz po realizacji filmu.
Dariusz Kuźma: Jesteśmy w tym samym wieku i obaj pewnie myślimy o śmierci znacznie częściej niż kiedyś, podobnie zresztą jak wielu naszych rówieśników, lecz Ty przekułeś swoje rozważania w film. Miałeś ku temu jakiś konkretny powód, czy była to po prostu ciekawość dokumentalisty?
Carl Olsson: Pewnie spodziewasz się odpowiedzi w stylu „chciałem lepiej zrozumieć sens tego wszystkiego” czy „skłonił mnie brak ważkich odpowiedzi”, lecz prawda jest taka, że nie było w tym większych egzystencjalnych dywagacji. To znaczy jestem świadomy różnych psychologicznych kontekstów wypierania tematu przemijania z zachodniej świadomości kulturowej, która z roku na rok nasyca się coraz bardziej fascynacją kultem młodości i młodzieńczego piękna. W trakcie realizacji filmu zrozumiałem dodatkowo, jak kuriozalne bywa nasze podejście do przemijania, nie mówię przy tym o śmierci wynikającej z politycznych, kulturowych i religijnych konfliktów. Inspiracją dla Meanwhile on Earth było duńskie krematorium, w którym kręciłem sceny do mojego filmu dyplomowego. Projekt nie był związany ze śmiercią, ale uderzyła mnie