Jak to się stało, że słowo „migracje” kojarzymy z niebezpieczeństwem i problemami? Przecież dzieje zwierząt i roślin są jedną wielką opowieścią o podróży. Życie na planecie przemieszcza się nieustannie i wzdłuż zaskakujących ścieżek. Mimo to od stuleci naukowcy i politycy tworzą mroczny obraz bycia w ruchu. Sonia Shah przekonuje, że pora zmienić ton.
Serwisy informacyjne na całym świecie pełne są wiadomości o migracjach: o przepełnionych obozach uchodźców na południu Europy i przy granicach Bangladeszu, o kolejnych pontonach i lichych łodziach startujących z wybrzeży Libii albo zawracanych z Australii, o coraz większej liczbie ludzi przenoszących się każdego dnia ze wsi do miast, o rodzinach próbujących pokonać pustynne szlaki na granicy Meksyku z USA. A ostatnio najwięcej jest doniesień o migracji nowego koronawirusa, który przeszedł z dzikich zwierząt na homo sapiens i błyskawicznie rozprzestrzenił się w najdalszych rewirach globu. Nietrudno uchwycić, co łączy wszystkie te informacje – ich negatywne zabarwienie, przedstawienie migrowania jako zjawiska patologicznego i niepożądanego.
Tymczasem, jak brawurowo i barwnie wykazuje Sonia