Prezentowana dziś okładka wartość ma szczególną, i to nie tylko ze względu na osobę autora, wirtuoza kreski, która nadała „Przekrojowi” styl zwany do dziś „Przekrojowym”, lecz także z przyczyn prozaicznych, by nie rzec marketingowych.
Numer 2321–2322–2323 wydano 17 grudnia 1989 r. Wszystkiego w nim więcej – logo nie jedno, ale trzy, stron prawie 50, a nie 24 jak zwykle. Tłusto i bogato. Za moment święta, to ostatni numer nie tylko roku, ale też dekady. Czas podsumowań.
Na pierwszym planie dorodny rybogołąb. Odlatuje czy wraca? Trudno stwierdzić. Jeśli odlatuje, to zdecydowanie nie za chlebem. Ten osobnik jest dobrze odżywiony. Leci niespiesznie nad miastem, jakim – trudno stwierdzić, ponad dachami kamienic i bloków. W oknach ciepłe światła. Spokojnie, przytulnie. Poniżej dłonie w przyjacielskim uścisku – na powitanie, na zgodę? Rysował Daniel Mróz.
Na drugiej stronie podsumowanie minionego roku:
„Mimo czerwcowej tragedii na placu Niebiańskiego Spokoju, nowej ery w Japonii rozpoczynającej się zawsze od pierwszego dnia panowania nowego cesarza, mimo zmiany gospodarza w Białym Domu, z którego odszedł jeden z najpopularniejszych, jeśli nie największych prezydentów USA, mimo sukcesów, ale i dramatów pierestrojki na całym subkontynencie ZSRR, mimo potężnych wstrząsów – dosłownie i metaforycznie – na całej kuli ziemskiej, historia zapisze zapewne odchodzący rok 1989 jako ROK EUROPY, a może ściślej – Europy zwanej Wschodnią. […] Mimo wszelkich trudności, znaków zapytania i kłopotów z bilansowaniem tych miesięcy i dni, które wstrząsnęły Europą, rok 1990 witamy z nadzieją”.
Ziemię zamieszkuje wówczas 5,1 mld ludzi. O 90 mln więcej niż rok wcześniej – informuje raport ONZ. W krajach Trzeciego Świata niepokoją strefy głodu i duża śmiertelność. Jaka jest wartość ludzkiego życia? To zależy. Widełki wahają się od zera do 5 mln dolarów. Ajatollah Chomeini jest gotów zapłacić tyle za głowę Salmana Rushdiego, autora Szatańskich wersetów. Pisarz znieważył islam i Proroka, czym ściągnął na siebie gniew irańskiego przywódcy, ale też oczy całego świata. Książka osiągnęła rekordowe nakłady, głowa nie zmieniła właściciela, ale konflikt trwa.
Coś się zaczyna, coś się kończy. W lutym 1989 r. generał Gromow, dowódca wojsk radzieckich w Afganistanie, jako ostatni żołnierz Armii Czerwonej przekracza rosyjsko-afgańską granicę. To koniec trwającej ponad 10 lat interwencji. W listopadzie granicę Związku Radzieckiego przekroczył pierwszy niekomunistyczny premier z bloku wschodniego Tadeusz Mazowiecki. „W całej wizycie zależało mi na tym, by strony radziecka i polska wzajemnie się zrozumiały. Odniosłem wrażenie, że to się udało” – mówił po powrocie do Polski.
Nie udało się za to ocalić berlińskiego muru. Mieszkańcy NRD w gigantycznej manifestacji domagają się reform, ustąpienia rządu, wolnych wyborów i legalizacji ugrupowań politycznych. Mur zostaje zdobyty szturmem, dając początek exodusowi tysięcy młodych Niemców z NRD do RFN. Kanclerz Kohl opracowuje plan zjednoczenia kraju.
W Detroit prezydent Stanów Zjednoczonych nawołuje do udzielenia Polsce pomocy – aby demokracja mogła zapuścić w naszym kraju korzenie. Latem George Bush odwiedza państwa Wałęsów i zjada z nimi śniadanie, jesienią Wałęsa odwiedza Stany. „Przekrój” podsumowuje krótko: triumfalna wizyta Lecha Wałęsy na kontynencie amerykańskim!
Podróżom nie ma końca. Kanclerz Kohl pojawia się na mszy w Krzyżowej i przekazuje znak pokoju naszemu premierowi. W 50. rocznicę wybuchu drugiej wojny światowej do Warszawy ściągają przedstawiciele różnych religii świata, by wziąć udział w Międzynarodowym Dniu Modlitwy o Pokój. Papieskie orędzie transmituje telewizja satelitarna. Jesienią z wizytą przyjeżdża Szymon Peres, wicepremier i minister finansów Izraela. Gorbaczow i Bush spotykają się na Malcie. To początek końca zimnej wojny.
Ale Europa Wschodnia nie przestaje wrzeć. Protesty w Mołdawii, Bułgarii, w Pradze na placu Wacława półmilionowy tłum wymusza ustąpienie całego kierownictwa Komunistycznej Partii Czechosłowacji. W Tbilisi milicja i wojsko tłumią protesty Gruzinów. Rozpadła się Węgierska Socjalistyczna Partia Robotnicza. Trzyma się jeszcze tylko Nicolae Ceauşescu, wybrany po raz szósty na szefa rumuńskiej partii. „Wielki sternik komunizmu” staje się postacią groteskową i osamotnioną. Jest przedstawicielem świata, który odchodzi do lamusa. W Rosji po raz pierwszy otwarcie mówi się o ofiarach stalinizmu, których liczbę oszacowano wstępnie na 40 mln. Polacy przekazują stronie radzieckiej materiały źródłowe wskazujące, że zbrodni katyńskiej dokonało NKWD. Idzie nowe.
Po kilku stronach wyliczanek i szybkich podsumowań czas na głębszą refleksję. Z Janem Józefem Szczepańskim, wieloletnim prezesem Związku Literatów Polskich, rozmawia Jan Pieszczachowicz:
„[…] [J.J.Sz.] Mówi się o budowaniu »domu europejskiego«. Jeśli spojrzeć na to chłodnym okiem, trudno sobie wyobrazić budowlę, która częściowo będzie się składać z luksusowej willi, a częściowo z rudery. Musi tu nastąpić wyrównanie, i wtedy dopiero będzie można mówić o zanikaniu kompleksów, o stworzeniu jakiejś nowej, uniwersalistycznej mentalności.
– Tymczasem sytuacja jest taka, że kondycja człowieka z końca XX wieku staje się w skali globu coraz bardziej skomplikowana…
– Do końca tego stulecia zbliżamy się bardzo szybko. Nie wiem, czy nasze problemy zostaną do początku XXI wieku rozwiązane. Zresztą podział historycznej chronologii jest mylący, np. wiek XIX skończył się prawdopodobnie dopiero w czasie I wojny światowej. Kiedy się skończy wiek XX, też nie wiadomo. Ja tymczasem łudzę się nadzieją, że totalitaryzmy były takim zjawiskiem naszego stulecia, które wygasa. Co potem? Niedawno czytałem książkę napisaną przez mojego amerykańskiego znajomego, socjologa, zatytułowaną »Po ‘głasnosti’«. Dotyczy głównie sytuacji Europy Środkowo-Wschodniej, także naszego kraju. Stawia tezę, że głównym motorem totalitaryzmu i jego bazą nie są instytucje polityczne, choć odgrywają ważną rolę, tylko kultura totalitarna. Każdy z totalitarnych ustrojów starał się wytworzyć swój typ kultury po to, żeby mógł funkcjonować…– …czyli zniszczyć inną…
– …właśnie tak. I stworzyć własną, która by warunkowała całkowitą podatność i plastyczność społeczeństwa na dogmaty totalitarnego ustroju. Mnie to trafia do przekonania, i myślę, że łatwiej zmienić instytucje ustrojowe, a nawet przestawić gospodarkę na nowe tory, niż odkręcić cały proces tworzenia kultury, czyli mentalności totalitarnej.
– Uważa pan to za największe zagrożenie cywilizacyjne XX wieku?
– No, za jedno z najbardziej istotnych […]”.
Słowa te padły w grudniu 1989. Szczęśliwego 2020 roku życzy redakcja!