Najśmieszniejsze w legendarnej już przemowie Ricky’ego Gervaisa wygłoszonej podczas rozdania Złotych Globów jest to, że… nie ma w niej nic śmiesznego.
Oto cała tajemnica jej wielkiego komicznego potencjału.
A Gervais powiedział po prostu prawdę.
Powiedział prawdę w świecie, w którym prawda jest starannie ukrywana. W świecie, w którym codziennie pielęgnuje się różnicę pomiędzy tym, co się robi, a tym, co się mówi. I w którym liczą się wyłącznie podniosłe słowa, zewnętrzne gesty, ostentacyjne egzaltacje. Jeśli występują w wystarczającej ilości, wówczas nikt nie przejmuje się realnymi czynami. Nikt nie zwraca na nie uwagi.
W tle oczywiście są wielkie pieniądze. Finansowa potęga przemysłu nieprzypadkowo zwanego Fabryką Snów. Korporacje korzystające z taniej siły roboczej, a zarazem rozprawiające w nieskończoność o etosie dobroczynności. Hierarchiczne struktury władzy. Przemoc – psychiczna, fizyczna i seksualna. Latami maskowana, obwarowana omertą, do której zmusza się ofiary – pod groźbą złamania kariery, braku środków do życia, zszarganej opinii. Dyskryminacja, bezwzględność, radykalne uprzedmiotowienie ludzi, traktowanie ich jako mniej lub bardziej atrakcyjnych elementów dekoracji, które – kiedy przestają pasować do obrazka – natychmiast się wyrzuca i zastępuje innymi. W pakiecie: retoryka równości, tolerancji, miłości bliźniego, równych szans, sztuki, kultury, wartości.
I tak to się kręci.
Dzięki tym pustym słowom, gestom, dzięki całemu temu teatrowi – który bywa przecież z zewnątrz całkiem przekonujący – publiczność nie dostrzega tego, co skrywa się za fasadą. Bierze warstwę wierzchnią za miąższ. A ci, którzy siedzą wewnątrz tego uniwersum – zwłaszcza na górze – sami poniekąd zaczynają wierzyć w to, co mówią.
W swoją nieskazitelność, dobroć, szlachetność i nieomylność.
Trudno się zatem dziwić ich minom, ich konsternacji, ich – ledwie maskowanej – wściekłości, kiedy Ricky Gervais nagle wypowiada wszystko, czego wypowiadać pod żadnym pozorem nie wolno.
Oczywiście – jeden speech to za mało, żeby cokolwiek realnie zmienić. Ale od czegoś trzeba zacząć. Wypowiedzenie na głos tego, co niewidoczne, ukryte, zakazane, to pierwszy, podstawowy warunek każdej zmiany. I jednostkowej, i zbiorowej. Po prostu – tam, gdzie panuje cisza, tam rządzi przemoc.