
Ruda marzyła przez wiele miesięcy o polowaniu. Głównie dlatego, że chciała zamortyzować wysokie boty na futerku oraz kurtkę watowaną i okratowaną, inwestycje pochodzące jeszcze z zimy stulecia. Kręciła się tak długo dokoła jednej myśliwskiej rodziny, aż wyżebrała wreszcie zaproszenie. Pojechała więc wreszcie, jak tylko otwarty został sezon, z dwiema parami małżeńskimi do leśniczówki na Mazury.
Panowie wychodzili do lasu skoro świt, a panie zostawały w chałupie, wysypiały się, potem chodziły na piękne spacery, zbierały grzyby, opalały