Ile pracuje śmierć,
Nie wie nikt, ile wkłada
Ciągle roboty. Żonka
Zawsze sama
Prasuje mu rzeczy.
Piękne córki nakrywają
Śmierci do stołu.
Sąsiedzi grają
W bezika za domem
Albo po prostu siedzą
Na schodkach z piwem. Śmierć
Tymczasem w obcym
Zakątku miasta szuka
Kogoś z ostrym kaszlem,
Ale adres coś się nie zgadza,
Nawet on nie może go znaleźć
Wśród wszystkich zamkniętych drzwi…
Zaczyna padać deszcz.
Śmierć nie ma nawet gazety,
By zakryć głowę, ani choć
Drobniaka, by zadzwonić do tej, która więdnie,
Rozbierając się powoli, sennie
I rozkładając nago
Po jego stronie łóżka.