Ta historia wydarzyła się, wydarza i będzie się wydarzać naprawdę. Zapewniam o tym Państwa! Tym razem było to w Ł.
Dramatis personae:
ROMKIN – opiewa elektryczność ciał
ZONON – opiewać również by chciał
ENERGIA – żona ROMKINA
SMARTFON – smartfon Zonona
SĄSIEDZI – świadkowie
SĘDZIA – na kablu
TAJEMNICZY PANOWIE – dwaj
Scena 1
Scena przedzielona ogrodzeniem na pół, w ogrodzeniu furtka. Po obu stronach domy, ten z prawej w budowie. Przed domem po lewej stoją ROMKIN i ENERGIA.
ROMKIN
Piękny dzionek, moja droga!
Wietrzyk wieje, słońce praży,
Uśmiech pełga mi po twarzy,
Nie mam na tym świecie wroga.
ENERGIA
Nic dziwnego, ukochany.
W sukurs idziesz, komu można.
Mina twoja bywa groźna,
Ale słowa!
ROMKIN
Wciąż te same:
Choćbym musiał brzęknąć trzosem,
Zawsze chętnie pomoc niosę!
Z domu w budowie wychodzi ZONON. Zmierza do furtki.
ROMKIN
Witam i o zdrowie pytam!
Co sprowadza dziś sąsiada?
ZONON
Że tak powiem: głupia sprawa.
Dom buduję już od roku,
Lecz na każdym niemal kroku
Życie staje mi okoniem!
Z tej przychodzę dziś przyczyny,
Że potrzeba mi drabiny.
A pan jesteś dusza człowiek.
Ot, to wszystko. Że tak powiem.
ROMKIN
Panie bracie, ani słowa!
Wnet znajdziemy ci drabinę,
Com ją tam, w garażu, schował.
Może jeszcze się nawinie
Coś, co będzie ci potrzebne?
Moje motto znasz już pewnie:
„Choćbym musiał brzęknąć trzosem,
Zawsze chętnie pomoc niosę!”.
ROMKIN i ZONON wchodzą do budynku. ENERGIA zostaje na zewnątrz. Głosy mężczyzn dochodzą ze środka.
ZONON
Cóż to? Kabel wskroś miedziany
Zwisa panu tam ze ściany?
ROMKIN
Mogę go od ręki sprzedać…
ENERGIA
(zagłusza mężczyzn)
Jeden z drugim w chacie siedzi,
Licząc metry kabla z miedzi,
Zamiast w błękit patrzyć nieba!
Co za durnie! Nie pochwalam,
Ja się wolę poopalać.
SCENA 2
Miesiąc później. Wnętrze domu ROMKINA. ENERGIA siedzi na fotelu. Dzwoni telefon.
ENERGIA
Halo? Czy to mój mężulek?
ROMKIN
W rzeczy samej! Witam czule!
Moja duszko, racz wyjawić,
Czy się Zonon już pojawił…
Nie zapłacił mi od razu,
Gdym rozmawiał z nim w garażu.
Czy już oddał, co miał oddać?
Złotych czterysta czterdzieści.
Czekam bardzo na te wieści.
Jest to cena z wszech miar godna!
Z tego część za bezpieczniki,
Com mu dawno ich użyczył,
A trzy setki za mój kabel
Z miedzi, metrów dziewiętnaście
I pół… no, dwadzieścia prawie,
Czy był? Dawno? Jest tam właśnie?
ENERGIA
Nie chcę cię, mężu, rozwścieczyć,
Lecz niestety nic z tych rzeczy.
ROMKIN
Ha! Niezręczne to ogromnie…
Ale pora się upomnieć
I za ogon złapać biesa!
Wnet mu wyślę SMS-a…
SCENA 3
ZONON u siebie w domu. W kieszeni spodni wibruje mu nagle SMARTFON.
SMARTFON
Księciuniu, nowa wiadomość!
ZONON
Zawrzyj gębę, już poczułem!
(czyta)
Co? Że kabel? Brzmi znajomo…
Ponad czterysta ogółem…?
Jakże z tego się wyplączę?
(do SMARTFONA)
Pisz, dyktuję. Słowa rącze
Poślemy wnet do Romkina.
No, dyktuję, pisz. Zaczynam.
Że tak powiem…
SMARTFON
Że tak powiem…
ZONON
Bezpieczniki: się rozumie.
Ale kabel? Tu nie umiem
Stwierdzić, ile mi się przyda
Metrów. Dopiero zaczynam
Montaż. Póki co się wstrzymam,
Że tak powiem, lecz jakby co
Wezmę całość.
(do SMARTFONA ,ostro)
Pokaż lico!
(do publiczności)
„Że tak powiem” cymbał pisze!
SMARTFON:
Jaśnie pana własne słowo…
Przed rozmawiającymi przechodzą niespodziewanie dwaj TAJEMNICZY PANOWIE. ZONON i SMARTFON odprowadzają ich wzrokiem.
SCENA 4
ENERGIA i SĄSIEDZI stoją w ogródku ROMKINA. Do furtki podchodzi ZONON.
ENERGIA
O! A pan tu w jakiej sprawie?
ZONON
Droga pani, ja na chwilę
Tylko! Długo nie zabawię.
Ot, wypłacić się przybyłem.
Mam złociszy sto dla męża.
Proszę.
ENERGIA
Dzięki.
(cicho)
Mózg wytężam,
Ale nie wiem, co za kasa.
Skąd i za co? Nie pamiętam…
ZONON
(cicho)
Chyba jest na całość łasa.
(głośniej)
Pani, widzę, nieugięta!
Cóż, zwyczajnie nie mam więcej.
Proszę spojrzeć: puste ręce!
Resztę oddam jakoś potem…
Hyc!
ENERGIA
I zniknął znów za płotem.
SCENA 5
ROMKIN stoi w swoim domu, ZONON w swoim. Rozmawiają przez telefon.
ROMKIN
Drogi panie, dosyć tego!
Byłem wielce przecież miły,
Pomagałem, ile siły…
Ale koniec, mój kolego!
Albo wypłać całą sumę,
Albo oddaj cały kabel.
ZONON
Kiedy tak na dobrą sprawę
Powiedzieć nawet nie umiem,
O co pan się ciągle czepiasz?
Dajże spokój, czekaj, czekaj…
Prąd dopiero podłączyłem!
Słono mnie to kosztowało,
Nic w portfelu nie zostało.
Masz mnie pan za złota żyłę?
ROMKIN
Być nie może! Co za bzdury!
Oddaj kasę, chamie bury!
Żwawo swój opróżnij mieszek,
Bo na kablu cię powieszę!
ZONON
(głośno krzyczy)
O! To groźba! Groźbę słyszę!
Chce się targnąć na me życie!
Sąd! Policja! Zgłaszam sprawę!
Oficjalnie!
ROMKIN
Oddaj kabel!
ZONON
Zgłaszam! Tyle z mojej strony!
Jak mój wniosek?
SĘDZIA
(zza sceny)
Odrzucony!
ROMKIN
Takiś chytry? Też tak umiem.
Na policję sam się zgłoszę.
Z obrzydzeniem im doniosę,
Że pan jesteś zwykłym zbójem.
Niech zwycięży tu rozsądek!
Zobaczymy się przed sądem!
Dwaj TAJEMNICZY PANOWIE przysłuchują się z uwagą.
SCENA 6
Budynek sądu. Dach budynku wspiera się na potężnych kolumnach. SĘDZIA wysłuchuje obu panów.
ZONON
Żadnego kabla nie brałem,
Kiedy skrzynkę montowałem
Budowlaną… że tak powiem…
Mogłem może wspomnieć słowem
Coś o drucie. Jestem pewien,
Że nic więcej o nim nie wiem.
Nie wiem nawet, szczerze prawię,
Jak wyglądał…
ROMKIN
Jak? Jak kabel!
ZONON
Nie pamiętasz, com ci pisał?
ROMKIN
Szczerze mówiąc, mi to zwisa.
ZONON
Napisałem, że się wstrzymam,
Aż nie stwierdzę ostatecznie,
Jaka długość mi się przyda,
Ile metrów tak konkretnie
Tego kabla.
ROMKIN
Co za brednie!
ZONON
(cicho)
Moim zdaniem całkiem przednie.
(głośniej)
Rzeczywiście się wstrzymałem.
Żadnego kabla nie brałem.
SĘDZIA
Czemu zatem pokrzywdzony
Pisał, że czeka na spłatę?
ZONON
Nie wiem! Był mi dotąd bratem.
Zdurniał!
SĘDZIA
Wysłuchajmy żony.
(do ENERGII)
Droga pani, jak to było,
Gdy wam spotkać się zdarzyło?
Czy Zonon mówił o drucie?
ENERGIA
Nie dosłownie, ale rzucił,
Że dopiero później wróci,
Żeby spłacić dług do końca.
Musiał wiedzieć…
ZONON
Co się wtrącasz?!
ENERGIA
Byli z nami też sąsiedzi
I słyszeli, jak się biedził.
Dobrze mówię?
SĄSIEDZI
Nie inaczej!
ENERGIA
Zonon wiedział! A dziś płacze!
ROMKIN
Panie Sędzio, tę wiadomość,
O której już była mowa,
Żem w całości wydrukował.
Tu się liczy każde słowo.
Proszę czytać…
Podaje SĘDZIEMU kartkę.
SĘDZIA
(czyta)
„Że tak powiem”?
ZONON
Samo mi się napisało.
Dajcie spokój…
SĘDZIA
Co za człowiek!
Taki dowód to niemało!
(czyta znów)
Zdania są niejasne wielce,
Ale sądzę, żeś pan wiedział,
Gdyś Energię pan odwiedzał,
Żeś jest winny znacznie więcej!
Świadkom wierzę. Wszystko jasne.
Czemu mieliby mataczyć,
Ryzykować karki własne,
Fałszywe składać zeznania?
Mówią prawdę, a to znaczy,
Że za chwilę skażę pana…
ZONON
Sędzio, pora zdanie zmienić!
Jest tu jeszcze jeden świadek…
SĘDZIA
Gdzie konkretnie?
ZONON
Chętnie wskażę.
Proszę, miałem go w kieszeni.
SMARTFON
Mieszkam z moim właścicielem,
Więc wiem o nim bardzo wiele.
Kabla w domu nie miał! Słowo!
Wiem, bo żyję z nim na co dzień…
No… tyle że w samochodzie
Mnie zostawia okresowo…
ZONON
Cicho!
SMARTFON
Sorry, próbowałem.
(wyłącza się)
ROMKIN
Doskonale!
SĘDZIA
W rzeczy samej.
Smartfon plątał się w zeznaniach,
Więc nie zmieniam swego zdania.
Słyszy pan? Zdania nie zmieniam!
ZONON
Nie chcę trafić do więzienia!
SĘDZIA
Kto by chciał? Ale spokojnie,
W sprawie ewidentnie drobnej
Nie będzie aż tak surowo,
Nikt tu nie odpowie głową.
W ruch pójdą tylko banknoty,
A konkretnie: trzysta złotych.
I już – zadośćuczynienie.
Koniec.
ZONON
Reszta jest milczeniem.
Sędzia, szczęściem, dusza człowiek,
Więc niech będzie. Że tak powiem.
SCENA 7
Do sądu wchodzą dwaj TAJEMNICZY PANOWIE z młotkami w dłoniach. Zaczynają tłuc młotkami w kolumny podpierające dach.
SĘDZIA
Co to znaczy? Chwila moment!
Skąd się tu wzięli panowie?
PIERWSZY TAJEMNICZY PAN
My bez żadnego didaskalium.
DRUGI TAJEMNICZY PAN
A ten kabel to sędzia pewnie sam ukradł!
SĘDZIA, ROMKIN, ZONON, ENERGIA, SĄSIEDZI
Niby dlaczego?!
PIERWSZY TAJEMNICZY PAN
A dlaczego nie?!
Nadkruszone kolumny pękają. Dach się zawala, sąd upada. Autor dramatu wkracza na scenę, kłania się w pas, zabiera torebkę i wychodzi ze studia. Kurtyna.