Co się wydarzy, kiedy za rodzimą muzykę tradycyjną zabierze się Polka i trzech Francuzów? Jeśli wierzyć Oldze Kozieł i Sebastienowi Beliahowi, najpierw będzie dużo gadania, a potem i tak może się wydarzyć niemal wszystko. Założyciele zespołu Lumpeks, którego debiutancki album właśnie się ukazał, opowiadają o podobieństwach muzyki tradycyjnej i jazzu, spotkaniach z wiejskimi muzykantami i ruchomej naturze przyśpiewki.
Jan Błaszczak: Jak to się dzieje, że francuski kontrabasista zakochuje się w polskiej muzyce tradycyjnej?
Sébastien Beliah: Ogólnie rzecz biorąc, jestem jazzmanem. To jest to, co gram zazwyczaj. Poprzez tę muzykę poznałem się z chłopakami, to jest z Pierre’em i Louisem, którzy dziś towarzyszą nam w Lumpeksie. Studiowaliśmy razem w paryskim konserwatorium i od tamtego czasu grywamy razem w różnych zespołach, takich jak np. Umlaut Big Band specjalizujący się w swingu. Naszym wspólnym terenem jest jazz. Zwłaszcza free jazz i muzyka współczesna. Z Olgą natomiast poznaliśmy się…
Olga Kozieł: …dawno temu. To był rok 2011, kiedy przyjechałam do Paryża na festiwal Umlaut, na którym śpiewały moje dwie koleżanki: Maniucha Bikont i Zofia Bernad. Ja właśnie skończyłam studia w Belgii, miałam wolną głowę i żadnych konkretnych planów na przyszłość, więc postanowiłam się z nimi zabrać. Ten festiwal