Pani życia i śmierci Pani życia i śmierci
i
William Blake Richmond, „Wenus i Anchizes”, 1889–1890, źródło: Wikimedia Commons
Opowieści

Pani życia i śmierci

Anna Arno
Czyta się 10 minut

Życzliwa i okrutna, nieskalana i rozpustna. Czczono ją we wszystkich zakątkach starożytnego świata, nierzadko podczas tajemnych, orgiastycznych rytuałów, a jej mit do dziś inspiruje pisarzy i artystów. Bogini Matka.

Kiedy w gablotce wiedeńskiego Muzeum Historii Naturalnej po raz pierwszy zobaczyłam Wenus z Willendorfu, zdziwiłam się, że jest tak mała. Ta mierząca 11,5 cm figurka otwiera niejeden podręcznik historii sztuki. W zbliżeniu wydaje się prawie monumentalna: kobieta złożona z pośladków, biustu i brzucha. A jednak jej sylwetka, sprowadzona do atrybutów płodności, nie jest męskim fetyszem, karykaturą ani pornografią. Figurka sprzed ponad 30 tys. lat może być jednym z pierwszych wyobrażeń boskości, jakie stworzyła ludzkość.

Wiele imion

Podobizny Bogini Matki są często spotykane w wykopaliskach archeo­logicznych, odnajdowano je we wszystkich zakątkach starożytnego świata: w Egipcie i w dolinie Indusu, na Krecie i na rosyjskich stepach. Wraz z rozwojem rolnictwa i hodowli zwierząt coraz częściej występowała ze swoim synem – wspólnie patronowali cyklicznym zmianom pór roku, żniwom i siewom. Rzymianie pozbierali antyczne mity i stworzyli synkretyczną Magna Mater (Wielką Matkę). Chrześcijaństwo wbrew pozorom nie rozstało się z tym dziedzictwem: dołożyło tylko teologiczny wymiar. Abstrakcyjne pojęcie Wielkiej Matki pojawiło się w nowej odsłonie jako Mater Ecclesiae – troszcząca się o wiernych Matka Kościoła.

Wenus to tylko umowna nazwa grubej pani z Willendorfu. Paleolityczne rzeźby nie mają nic wspólnego z rzymską boginią piękności. Niewątpliwie uczeni nakładali włas­ne pojęcia i reguły moralności na zagadkowe paleolityczne artefakty. W 1864 r. markiz Paul Hurault wykopał najstarsze znane przedstawienie kobiety. Ze względu na pozę nazwał figurkę Venus Impudica – nieprzy­zwoitą Wenus. Jedno jest pewne: pod rozmaitymi imionami, z różnymi, nieraz sprzecznymi funkcjami i symbolami kult Wielkiej Matki był jednym z pierwszych i najdłużej pielęgnowanych w starożytnym świecie.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Kiedy jej kult wyłaniał się na Bliskim Wschodzie, była niezamężna i samodzielna, a nawet samotna. Płodność ziemi została skojarzona z kobiecością na długo przed wyłonieniem się hierarchii bóstw męskich. Dopiero wraz z rozwojem rolnictwa i cywilizacji ludzie zaczęli rozumieć rolę, jaką w prokreacji odgrywa samiec. Wówczas Bogini Matka, zwykle utożsamiana z ziemią, otrzymała partnera. Ale także tutaj jego rola była niejednoznaczna. Często pozostawał jedynie sługą albo nawet… synem bogini. „Autonomiczna, władcza, zbuntowana bogini, która nie miała matki ani ojca, ale w swej istocie jest nie tylko matką karmicielką, lecz także uniwersalną dawczynią życia – pisał Umberto Pestalozza, znawca religii prehellenistycznych. – Bogini, która jest zarazem górą, ziemią brzemienną ludzkim trudem, drzewem, zwierzęciem, kobietą. Oto bogini, która bez trudu przechodzi z jednego królestwa natury do drugiego i przyobleka wszystkie jego kształty. Pani życia i śmierci, wojny i pokoju. Jest zarazem dobroczynna i złośliwa, okrutna i lubieżna. Przychodzi z pomocą rodzącym i nowo narodzonym. To wieczna kobiecość, dopiero wydobywa się z ciemnych zarośli i dzikiej, pierwotnej rozpusty, nie po to jednak, by się z nich wyzwolić, lecz by wszystkie je łączyć w swej ludzkiej naturze i wreszcie stać się żywym wyrazem kobiecego bóstwa”.

Od mitu do meteorytu

Kobiece bóstwo i boska kobiecość – Bogini Matka łączyła sprzeczności. W starożytnych Indiach i Palestynie, Egipcie i starożytnym Iraku – wszędzie czczono lokalną wersję matki: łaskawą oraz demoniczną. Starożytni Grecy swoją Boginię Matkę, Kybele, przejęli z Azji Mniejszej. Przypisane jej atrybuty bywały sprzeczne (jak wąż i gołąbek) oraz zaskakujące (jak fallusy i rogi). Poświęcano jej góry, słupy i drzewa. Tę czczoną przez pasterzy, pierwotną boginię przyrody Grecy powoli ucywilizowali i przyjęli do swojego panteonu. Identyfikowali ją nieraz z Gają – pierwszą boginią, Pramatką Ziemią – albo z Reą, córką Gai i Uranosa, matką olimpijskich bogów. Kiedy indziej utożsamiali ją z Demeter – patronką rolników, ale też kochającą matką Persefony.

Bogini Matka, patronka płodności to również bóstwo chtoniczne [odnoszące się do Ziemi, zrodzone z ziemi – przyp. red.], piekielna pani. Zachowały się kielichy bez dna, przez które wylewano dla niej krew. Kybele czczono w tajemnych, orgiastycznych rytuałach. W mitologii piękny Attis bywał synem, a kiedy indziej kochankiem bogini. W poemacie Katul­lusa, rzymskiego poety z I w. p.n.e., Attis nie jest bogiem, lecz wyznawcą bogini, który podczas orgii dokonał podobnego samookaleczenia jak w micie. Dając się uwieść dzikości, nieszczęsny chłopak zdradził helleński świat:

„Och nieszczęsnym! Płacz, serce, jękiem skarż się, skarż łzawym! Jakiejż jeszcze postaci nie przywdziałem w zamęcie? Jam niewiastą, młodzieńcem, efebem, pacholęciem” 

[tłum. Anna Świderkówna].

Wenus z Willendorfu, mierząca 11,1 cm figurka z epoki górnego paleolitu, znaleziona w 1908 r. w pobliżu miejscowości Willendorf w Austrii
Wenus z Willendorfu, mierząca 11,1 cm figurka z epoki górnego paleolitu, znaleziona w 1908 r. w pobliżu miejscowości Willendorf w Austrii

Kybele pozostawała przybyszką ze wschodu: jej „ojczyzną” była górzysta Frygia, a główne sanktuarium miała w Pesynuncie u stóp góry Didymus. Przedstawiano ją półnagą, z wężami i żmijami. Czasami wystarczał jednak prymitywny, wręcz symboliczny wizerunek: jeszcze długo po upowszechnieniu antropomorficznych wyobrażeń nadal czczono święte słupy, cyprysy, pinie czy drzewa figowe. W Pesynuncie z Kybele utożsamiano niewielki czarny meteoryt. W 204 r. p.n.e. Rzymianie wezwali Wielką Matkę na pomoc podczas drugiej wojny punickiej. Po szeregu złych przepowiedni – deszcz meteorów, słabe plony – kapłani Ksiąg sybillińskich poradzili, aby sprowadzić z Pesynuntu ów święty fetysz. Oprawiony w srebro zastąpił twarz rzeźby Kybele. Za jego sprawą posąg nie przypominał już człowieka, moc bóstwa była obecna w samym nieobrobionym kamieniu.

Rzymianie przyjmowali obcych bogów, kiedy mogli się przydać w bieżącej sytuacji politycznej. Uroczyste powitanie bogini w Rzymie kronikarsko opisał Tytus Liwiusz, a poetycko uwiecznił Owidiusz. Po zejściu na ląd Wielką Matkę przekazywały sobie z rąk do rąk zgromadzone nad Tybrem kobiety. Zakwaterowano ją w świątyni Wiktorii, a wkrótce wzniesiono jej własny przybytek w prestiżowym miejscu, na Palatynie. Jednak niezależnie od wszystkiego kawałek czarnej skały zamiast marmurowego posągu musiał wzbudzić pewną konsternację. „Towarzyszył mu orszak kapłanów: wykastrowani własnymi rękami eunuchowie, z długimi włosami, tamburynami i upodobaniem do samobiczowania. Wszystko to było tak nierzymskie, jak tylko można sobie wyobrazić” – opowiada prof. Mary Beard w SPQR. Historii starożytnego Rzymu [tłum. Norbert Radomski].

Żywicielka i przewodniczka

Sprowadzona z daleka Kybele prowokowała Rzymian do zadumy nad własną tożsamością. W końcu głód minął, Hannibal został pokonany, a bogini pozostała. Jej kult trwał aż do początków chrześcijaństwa. Rzymianie przedstawiali ją podobnie jak Grecy, dodając jednak koronę z wieżami – na znak, że jest obrończynią państwa. Podczas obchodzonych na początku kwietnia świąt ku czci Kybele (Megalesia) organizowano igrzyska, składano ofiary, a jej podobiznę obnoszono po ulicach w hucznej procesji. W takiej uroczystości zapewne brał udział Lukrecjusz. Wrażenie, jakie wywarły na nim obchody, może być jedną z przyczyn, dla których w drugiej księdze O naturze rzeczy, w środku rozważań o atomach, nagle poświęca dygresję Matce – „tej jednej, co nas żywi i rodzi”. Lukrecjusz przypomina o płodności ziemi – żywicielki – a zarazem krytykuje jej hałaśliwy kult i związane z nią mitologiczne wyobrażenia:

„Piękne to są przenośnie, zasady znakomite,
Ale dalekie od prawdy i zawsze zostaną mitem”.

[tłum. Edward Szymański]

Jak podpowiada Lukrecjusz, porównanie ziemi z matką to piękna metafora wynikająca z pierwotnej obserwacji natury i podziwu dla jej bogactwa.

Owidiusz w Fasti. Kalendarzu poetyckim opisał przybycie Wielkiej Matki do Rzymu. Skupił się przy tym na roli Klaudii Kwinty. Kiedy delegacja utknęła na mieliźnie w Ostii, kobieta dzięki przychylności bogini dokonała cudu i statek ruszył. W ten sposób Kwinta, oskarżana o lekceważenie tradycji, potwierdziła swoją cześć rzymskiej matrony. Z kolei według Wergiliusza Kybele była przewodniczką Eneasza – bez niej zginąłby po drodze. Nazywana Berecyntką (od szczytu górskiego albo miejsca we Frygii, gdzie oddawano jej szczególny kult), w Eneidzie jest matką samego Jowisza. To ona dała Trojańczykom święte drzewa do budowy statków i ubłagała swego wszechmocnego syna, by uczynił flotę niezniszc­zalną:

„Kiedy na fryskiej Idzie pierwsze łodzie żwawy
Stawiał Enej i flota na glebie zejść miała,
Mówią, że matka bogów, Berecyntka śmiała,
Tak rzekła do Jowisza: »Wprowadzony na tron
Olimpu, słuchaj synu, głosu pierwszej z matron!«”

[tłum. Tadeusz Karyłowski]

Wergiliusz ostatecznie „dał certyfikat” Kybele jako importowanej rzymskiej bogini. Zbudowano jej kilka przybytków, w tym najważniejszy Metroon na Palatynie. Ale rytuały w tych świątyniach odprawiali przybysze z Azji, nie zaś rzymscy obywatele. Przy całym liberalizmie rzymskiego podejścia do religii kwestia Kybele była delikatna. Ta gwałtowna bogini, pozostająca w konszachtach z mocami podziemia, to też patronka założyciela Rzymu Eneasza. Wiele arystokratycznych rodzin z dumą twierdziło, że są potomkami emigrantów przybyłych do Italii po wojnie trojańskiej. Takie pochodzenie przypisywał sobie cesarz August i składał szczególną cześć Kybele: posągom bogini nadawał rysy swojej żony, Liwii Druzylli.

Jednak bogini ze swoimi biczującymi i kastrującymi się wyznawcami nie miała w sobie nic z klasycznego umiarkowania. W końcu sam Wergiliusz zaproponował, jak ją utemperować: Kybele, Matka Ziemia, została utożsamiona z Wenus – olimpijską matką Eneasza… Od tej pory Wenus i Kybele zlewają się w jedną, indoeuropejską „Boginię Matkę Ziemię”. W takiej postaci mit dotrwał do późnej starożytności.

Zapominana i wskrzeszana

Kult Bogini Matki wielokrotnie przywoływał św. Augustyn jako koronny przykład barbarzyństwa i dzikości pogan. W Państwie Bożym biskup Hippony opisywał ekstatyczne rytuały – okrutne i ohydne – oraz wyliczał ich szkodliwe konsekwencje dla moralności i ducha. Co ciekawe, Augustyn nigdzie nie nazywał bogini: Kybele, lecz Wielką Matką. Niedaleko stąd do Maryi, niepokalanie poczętej, Dziewicy Matki, która przejmuje atrybuty i zadania „Matki Ziemi, Matki Bogów” – jest opiekunką miast, plonów, spodziewających się potomstwa kobiet.

Wraz z nastaniem chrześcijaństwa Bogini Matka nie została zapomniana. Jej mit przypomniał Petrarka, narzekając na swoje świeckie czasy, które ignorują poezję i mity. Boccaccio wzdychał, że tron Kybele pozostał pusty. Renesansowi humaniści podejmowali próby wskrzeszenia pogańskiej mitologii – nie w zastępstwie chrześcijaństwa, ale jako jego uzupełnienie. Na pierwszy rzut oka krwawy i pierwotny mit oraz rytuał Kybele kiepsko wpisywały się w renesansowe ideały. Ale jako ważna rzymska bogini Wielka Matka przetrwała. W średniowieczu uważano, że to jej poświęcony był Panteon. Znalazło się też dla niej miejsce w renesansowej astrologii. Ta „nauka” pokazywała związki ziemi z niebem. Wierzono, że wśród gwiazd ważą się losy wszechświata, a także poszczególnych ludzi. Ciała niebieskie były kojarzone z mitologicznymi postaciami. Jednak dwunastka olimpijczyków nie wystarczała na zapełnienie 365 dni w roku. Na erudycyjnych freskach w ferraryjskim Palazzo Schifanoia Jupiter i Kybele są patronami lipca. „Z jaką powagą zamierzano jednak wiernie wskrzesić antyczny mit, pokazują grupy postaci po prawej stronie, w tle spoczywa, zgodnie z barbarzyńskim przekazem, Attis – tłumaczył Aby Warburg, niemiecki historyk sztuki. – Trzy puste krzesła, które widzimy na pierwszym planie, w naszym kontekście dobitnie poświadczają, że ukryte pod zasłoną chrześcijańskiego stroju kapłańskiego postaci duchownych, zaopatrzone w cymbały, talerze i bębny, naprawdę zostały pomyślane jako »galli«, podobnie zresztą jak uzbrojeni młodzieńcy w tle, będący wszak wymachującymi mieczami korybantami”.

Jak widać, orgiastyczny rytuał nie przeszkadzał znawcom astrologii. Przeciwnie: podobała im się mistyczna symbolika Kybele. Neoplatońscy uczeni uważali, że prawdę zgłębiali nie tylko Platon, Arystoteles oraz ich uczniowie. Giovanni Pico della Mirandola mówił o poetyckiej teologii, którą można wypracować poprzez alegoryczną interpretację pogańskiej mitologii i poezji. Brutalny mit Kybele neoplatonicy przedstawiali wręcz w aurze subtelnej duchowości. Kastracja Attisa została przepisana jako alegoria czystości i dziewictwa. Towarzysz Kybele, który co wiosnę „zmartwychwstawał”, dawał nadzieję na życie po śmierci – stąd już niedaleko do przewodniej myśli chrześcijaństwa. Zanurzeni w antyku humaniści swoje zawiłe idee wykładali artystom. Nic dziwnego, że ceremonię sprowadzenia Kybele do Rzymu namalował opętany starożytnością erudyta – Andrea Mantegna. Niewykluczone, że Bogini Matka została zaszyfrowana nawet w Narodzinach Wenus Botticellego.

Historia zatacza krąg. Bogini Matka jest życzliwa i okrutna, rozpustna i czysta, patronuje narodzinom i śmierci. Dzikie rytuały kastracji nadają się na scenariusz sennego koszmaru. Mit Attisa i Kybele przywołał H.P. Lovecraft w opowiadaniu Szczury w murach. W zrujnowanym angielskim zamczysku „ponoć odbywały się tajemnicze obrzędy. Mówiono też, że przekształciły się one w kult bogini Kybele, wprowadzony przez rzymskich najeźdźców”.

O kastracji Attisa Lovecraft nie mógł przeczytać u Katullusa: w poemacie Rzymianina ten epizod został skwitowany jednym zdaniem, nie ma też nic o okrutnych rytuałach. Pisarz musiał doczytać o tym gdzie indziej. Krwawa Kybele zainspirowała też Flauberta, kiedy wymyślał męczące wizje dla św. Antoniego. Ukazuje jej furię, gdy Kybele robi wyrzuty wiarołomnemu kochankowi. Attis „kastruje się ostrym kamieniem, potem biegnie jak szalony, podnosząc w powietrzu ucięty członek. Kapłani postępują tak, jak bóg, a wierni tak, jak kapłani. Mężczyźni i kobiety wymieniają się ubraniami, obejmują się – i wir zakrwawionych ciał oddala się” [tłum. Piotr Śniedziewski].

Mit wciąż pozostaje żywy. Prowokuje, zachęca do nowego odczytania. Jest nieprzebranym źródłem, z którego inspiracje mogą czerpać nie tylko twórcy filmów grozy.

Czytaj również:

Moja Gaja Moja Gaja
i
kolaż, zdjęcie: NASA
Przemyślenia

Moja Gaja

Mikołaj Golachowski

Czasem mówimy o niej z rozczuleniem, słowami Edwarda Stachury, że „toczy, toczy swój garb uroczy”. Czasem, z większym patosem, ale też bardziej adekwatnie, nazywamy ją Matką Ziemią.

Pierwszy raz zobaczyliśmy ją na sławnym zdjęciu Earthrise (z ang. Wschód Ziemi) wykonanym 24 grudnia 1968 r. przez Williama Andersa z misji Apollo 8. Nie było to pierwsze zdjęcie Ziemi w historii, ale pierwsze kolorowe, dzięki czemu widać, jak niesamowicie jej żywe barwy kontrastują z szarą i martwą powierzchnią Księżyca. Wygląda na nim pięknie i krucho. O tym, jaka jest wielka, osobiście przekonałem się, płynąc po raz pierwszy statkiem na Antarktydę.

Czytaj dalej