Paniom jednak dziękujemy Paniom jednak dziękujemy
i
ilustracja: Cyryl Lechowicz
Przemyślenia

Paniom jednak dziękujemy

Łukasz Chmielewski
Czyta się 15 minut

Rewolucja genderowa w amerykańskich komiksach zakończyła się wraz ze zmianą na fotelu prezydenta USA. Bohaterowie wrócili na swoje miejsca – ale do stołu dopuszczono kobiety.

Ludzie uciekają w panice, gdy umięśniony brunet w niebieskim trykocie z czerwoną peleryną rozbija o skałę zielone auto. Kiedy w 1938 r. Joe Shuster rysował tę ikoniczną dziś scenę, nie podejrzewał, że siłacz nazwany Supermanem stanie się najbardziej znanym komiksowym herosem wszech czasów. Nikt nie spodziewał się też, że podobne postacie zawładną masową wyobraźnią Amerykanów na następne dekady i wyznaczą standardy dla rynku komiksowego i całej popkultury.

Do dziś branża komiksowa w USA jest zdominowana przez dwa wydawnictwa, których początki sięgają właśnie lat 30. ­Uważane za bardziej konserwatywne DC Comics wykreowało tak kultow­ych superbohaterów, jak Superman, Batman i Wonder Woman. To oni są trzonem Ligi Sprawiedliwości, która chroni ludzkość przed wszelkim złem. Postrzegany zaś jako bardziej postępowy Marvel publikuje przygody Kapitana Ameryki, Spider-Mana, Hulka, Wolverine’a i Iron Mana, którzy tworzą ratujące świat grupy Avengers ­oraz X-Men.

Komiksy w USA początkowo były adresowane głównie do robotników, potem do nastolatków i dzieci. Komiksowych herosów często wzorowano na klasyce literatury europejskiej czy nawet na Biblii. Ich fantastyczne przygody stały się w Stanach Zjednoczonych – gdzie brakowało rodzimych bohaterów na miarę Heraklesa, króla Artura czy Janosika – swoistą mitologią. Protoplastą Supermana był Mojżesz, a doktora Bruce’a Bannera, który zamienia się ze złości w silnego i zielonego Hulka, doktor Jekyll i pan Hyde z powieści Roberta Louisa Stevensona. Na komiksach wychowywały się kolejne generacje, budując międzypokoleniowe porozumienie – dziadek mógł pogadać z wnuczkiem o Batmanie, bo obaj czytali jego wydawane nieprzerwanie przez lata przygody. Dzisiaj mogą też razem pójść do kina lub włączyć telewizor, bo Hollywood również stawia na produkcję filmów i seriali z komiksowymi herosami.

Informacja

Z ostatniej chwili! To ostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Legendarny scenarzysta i redaktor Stan Lee wykreował superbohaterów Marvela w kontrze do pomnikowych herosów DC – mrocznych mścicieli, takich jak Batman, lub niezłomnych obrońców, jak Superman. Na początku lat 60. wymyślił mutantów, X-Menów (dosłownie eksludzi), którzy byli odmieńcami posiadającymi szczególne dary. Dzięki temu mogli dokonywać niemożliwego i ratować świat, ale ich dar był też przekleństwem. Budzili strach, stawali się wyrzutkami społecznymi. Była to oczywiście metafora alienacji i ostracyzmu, a wszyscy wykluczeni – od kujonów przez Afroamerykanów po homoseksualistów – mieli się z kim identyfikować.

Jednak przez dekady Marvel sugerował to raczej, niż wykładał explicite. W ostatnich latach zdecydowanie zmienił podejście, co doprowadziło w 2015 r. do powstania „All-New, All-Different Marvel” (całkiem nowy, całkiem różny Marvel), czyli nowej linii wydawniczej. Białych mężczyzn miały zastąpić pakistańska muzułmanka, latynoska lesbijka i inne kobiety. Marvel uznał, że nadszedł czas, żeby komiksy dogoniły rzeczywistość. Zmiana nie dotyczyła tylko kreowanych postaci. Tworzenie komiksów powierzono kobietom, często reprezentującym mniejszości seksualne i religijne, a także Afrolatynoamerykanom, odzwierciedlając tym samym przemiany demograficzne i obyczajowe w USA oraz rosnący udział kobiet w popkulturze.

To nie jest komiks dla białych chłopców

Sygnałem dla Marvela, żeby pomyśleć o zmianie ikonicznych bohaterów, był wybór pierwszego afroamerykańskiego prezydenta. Redaktor naczelny Axel Alonso przyznał, że już kilka miesięcy przed elekcją Baracka Obamy zastanawiano się, czy maski Spider-Mana nie powinien założyć czarnoskóry chłopak, ale dopiero jego zwycięstwo uświadomiło im, że społeczne zmiany w USA są faktem. W 2011 r. białego Petera Parkera zastąpił czarnoskóry nastolatek Miles Morales, fizycznie i charakterologicznie wzorowany na Obamie i aktorze Donaldzie Gloverze. W 2016 r. na nowo ruszyła zaś seria z przygodami Czarnej Pantery, pierwszego czarnoskórego herosa w historii. Prace nad komiksem powierzono Afroamerykanom: pisarzowi i dziennikarzowi Ta-Nehisiemu Coatesowi i rysownikowi Brianowi Stelfreezeʼowi. Pierwszy ich komiks o Czarnej Panterze sprzedał się w ponad 250 tys. egzemplarzy. To rewelacyjny wynik.

Drugie życie dostał też Falcon, pierwszy afroamerykański superbohater, który po 45 latach od swojego debiutu stał się samym Kapitanem Ameryką! To zmiana symboliczna, bo od 1941 r. pierwszym żołnierzem USA był Steve Rogers – biały chłopak, któremu podano surowicę, żeby w kostiumie stylizowanym na amerykańską flagę walczył na frontach drugiej wojny światowej. Marvel przywrócił za to Rogersa w cyklu, w którym ten niezłomny syn amerykańskiego narodu jest agentem organizacji terrorystycznej Hydra, wspieranej przez jego dawnego wroga, nazistę Red Skulla. W komiksie Rogers wypowiedział nawet budzące jednoznaczne konotacje słowa „Hail Hydra”, co wstrząs­nęło fanami… Tak definitywnie zginął jeden z największych symboli amerykańskiej popkultury.

Nowe dziewczyny Marvela

Lont genderowych zmian podpaliła na początku 2014 r. 16-letnia Kamala Khan – Amerykanka i muzułmanka z emigranckiej rodziny. Jej przygody jako Ms. Marvel okazały się hitem komercyjnym i artystycznym. Wymyśliła ją Sana Amanat, redaktorka Marvela, której w dzieciństwie brakowało postaci, z którymi mogłaby się identyfikować. Sama pochodzi z muzułmańskiej rodziny z Pakistanu, ma śniadą cerę i jako nastolatka w New Jersey chciała być biała. W wywiadach wspomina, że miała problemy z samoidentyfikacją. Pomogły jej na to komiksy o odmieńcach z X-Men. Przygody nowej bohaterki napisała G. Willow Wilson, amerykańska pisarka i dziennikarka, która na studiach przeszła na islam. Podkreśla, że jej komiks nie był częścią żadnej strategii dywersyfikacyjnej. Nikt nie spodziewał się sukcesu muzułmańskiej superbohaterki, a jej przygody planowano jako zamkniętą, 10-częściową serię. Dopiero kiedy komiks trafił na listę bes­t­­­sellerów „New York Timesa”, dostała zielone światło na kolejne części. Ms. Marvel wyróżniono literacką nagrodą Hugo i statuetką Le Fauve, najważniejszym wyróżnieniem europejskiej branży komiksowej.

Ten sukces przetarł szlaki kolejnym kobietom. Wydawca nie patyczkował się, często uśmiercając męskie postacie, które od dekad były jego wizytówkami. W grobie skończyli kultowi Wolverine i Hulk zastąpieni przez nastolatki będące ich dokładnymi kopiami. Więcej szczęścia miał popularny Iron Man, który przeżył, ale na emeryturę wysłała go ciemnoskóra dziewczyna. Kobietą zastąpiono nawet… nordyckiego boga piorunów, Thora!

Zmianę warty zamyka America Chavez, queerowa Latynoska, która dostała swoją solową serię zatytułowaną wręcz symbolicznie America. Jej przygody pisze Gabby Rivera, aktywistka LGBTQ i autorka powieści o poszukiwaniu tożsamości kulturowej oraz płciowej.

Wszystkie kobiety DC

Tymczasem DC Comics od początku wydawało komiksy o kobiecie równej mężczyznom: Wonder Woman zadebiutowała w 1941 r. Jednak choć jest księżniczką, ma moce podobne do Supermana, a w USA status ikony popkultury, to na włas­ny film musiała czekać aż 76 lat! W tym czasie Batman i Superman, z którymi tworzy trio najbardziej rozpoznawalnych herosów z komiksów ­DC, wystąpili w sumie w co najmniej 20 filmach.

Wonder Woman była wyjątkowa, ale musiała poczekać, aż społeczeństwo dojrzeje, by to dostrzec. Stworzył ją William Moulton Marston, amerykański psycholog, pisarz i wynalazca, twórca wykrywacza kłamstw opartego na zmianach ciśnienia. W pracach nad nim pomagała mu żona Elizabeth. To ona miała zauważyć, że wraz ze zmianą nas­troju zmienia się ciśnienie, co wykorzystano przy pracach nad wariografem. Nie jest jednak wymieniona jako współautorka badań, choć wielu historyków wskazuje na jej faktyczny wkład. Marstonowie żyli w trójkącie, który dopełniała studentka Williama, Olive Byrne­­ (jej matka założyła pierwszą w USA klinikę aborcyjną). Obie miały być pierwowzorami Wonder Woman – niezależnej, protofeministycznej, wyzwolonej i silnej kobiety.

Marston wymyślił bohaterkę wyprzedzającą swoje czasy, dorównującą męskim herosom. Czerpiąc z greckiej mitologii, uczynił Wonder Woman alter ego Diany z Temiskery, księżniczki Amazonek. Świetnie wyszkolona, ma nadludzką siłę, potrafi latać, jej naramienniki są kuloodporne, a lasso prawdy, którym pęta wrogów, nie pozwala im skłamać.

Film o Wonder Woman okazał się hitem, zarabiając na świecie ponad 821 mln dolarów. Trafił na czwarte miejsce najbardziej kasowych filmów z heroinami w roli głównej (po dwóch Gwiezdnych wojnach i jednej z części Igrzysk śmierci ze znaną już wówczas Jennifer Lawrence). W przypadku komiksowych adap­tacji był o miejsce niżej.

Krytycy doszukiwali się w nim metafory rodzącego się feminizmu. Ten potencjał dostrzegło wydawnictwo i potrafiło umiejętnie wykorzystać. Nie zastępowano na siłę ikonicznych bohaterów, eksponowano jednak kobiece postacie. Jeśli pojawiały się zmiany, to dotyczyły głównie filmów czy seriali, których odbiorcy często nie znają komiksów. W filmie Liga Sprawiedliwości, gdzie oczywiście występuje Wonder Woman, do roli Aqua­mana – w komiksie białego blondyna – zatrudniono Jasona Momoę, bruneta o hawajskich korzeniach. Nowa linia wydawnicza DC oferuje zaś siedem tytułów z superbohaterkami w roli głównej, o dwa więcej niż poprzednia, ale udział heroin podwoił się, bo wydawca postawił na mniej serii ogółem, jednak z większą reprezentacją kobiet. To komiksowy znak czasów.

W poszukiwaniu kozła ofiarnego

Prasa zachwycała się nowym rozdaniem Marvela, tymczasem jego sprzedaż mocno spadła. W drugiej połowie 2016 r. komórki Excela w dziale finansowym paliły się na czerwono. W top 10 sprzedaży królowało DC ze swoim Odrodzeniem, które na nowo opowiada historie klasycznych bohaterów.

Z wyliczeń analityka Todda Allena wynikało, że tylko pojedyncze wydania Marvela przekraczały 100 tys. sprzedanych egzemplarzy, a znakomita większość z ponad 60 tytułów tego wydawcy rozchodziła się w nakładzie 10–30 tys. egzemplarzy. To mało, nawet jeśli ma się na uwadze generalnie spadające czytelnictwo i rosnącą konkurencję gier czy seriali o uwagę i pieniądze czytelników. Allen przyjmuje, że minimalny nakład, który pozwala na ekspozycję w sklepach, wynosi 20 tys. Jeśli komiks nie będzie widoczny na półce, ludzie go nie kupią. Niska sprzedaż grozi też bankructwem sklepów komiksowych.

W marcu 2017 r. odbył się zjazd sprzedawców komiksów wydawnictwa. Uczestnicy panelu z Davidem Gabrielem, wiceprezydentem Marvela ds. sprzedaży i marketingu, oraz Axelem Alonso, redaktorem naczelnym, zwrócili uwagę na kilka tendencji. Czytelnicy chętnie kupują nowości, ale nie są już zainteresowani drugą częścią, której sprzedaż spada nawet o 90%. Najlepsi twórcy wolą publikować w niezależnym wydawnictwie, bo tam robią, co chcą, a dzięki korzystniejszym kontraktom zarabiają więcej. Platformy crowdfundingowe odebrały Marvelowi nie tylko część czytelników, lecz także utalentowanych autorów, którzy wydają własne komiksy za pieniądze ze zbiórki. Wskazywano ponadto na wzrost cen, zbyt dużo powiązanych ze sobą serii, które trzeba czytać, żeby znać losy jednej postaci (i wydać więcej pieniędzy), oraz mielenie ciągle tych samych motywów fabularnych.

Superbohaterowie w rytm wyborów

Marvel dostrzegł jednak problem w eksterminacji znanych i lubianych herosów. Zrezygnował z bohaterek i czarnoskórych bohaterów, przywracając klasyczne postacie. Nie przypadkiem miało to miejsce wtedy, gdy do władzy doszedł Donald Trump. Cała kampania prezydencka oparta była na sprzeciwie wobec zastanego porządku – Trump przedstawiał się jako biały ojciec narodu, za którym stoją tradycyjne wartości Stanów Zjednoczonych. Szedł po władzę, bo ludzie mieli dość zmian. Chcieli powrotu właściwych proporcji, gdyż ich zdaniem liberalno-lewicowy Obama podeptał dziedzictwo USA, traktując większość społeczeństwa – białych heteryków, którzy noszą broń palną i czekają, aż kobieta poda im obiad – jak prymitywnych „tubylców” kwalifikujących się do zamknięcia w rezerwacie. Grożąc uchyleniem flagowych ustaw poprzedniej administracji, takich jak Obamacare, czy wycofaniem się z paryskiego porozumienia o zmianach klimatycznych, nowy prezydent dał wyraźnie do zrozumienia, że wraca „stare”, a na nowoczesność nie ma miejsca.

Marvel musiał poczuć ten wiatr zmian, bo na zjazd sprzedawców, który odbył się już po objęciu urzędu przez Trumpa, miał gotowy plan naprawczy. Wiceprezes firmy David Gabriel stwierdził wówczas otwarcie, że czytelnicy mają dość kobiecych postaci i różnorodności. Oczywiście wywołało to burzę, Gabriel wydał oświadczenie, które tonowało jego tezę, ale machina zmian, która miała poprawić sprzedaż, i tak ruszyła.

Najłatwiej było zamknąć niskodochodowe serie. Bardzo szybko, bo po ósmej części skasowano Mockingbird, opowieść o młodej i niepokornej tajnej agentce. Powstała, kiedy tytułowa postać zyskała wielu fanów dzięki serialowi telewizyjnemu. Komiks powierzono kobietom: pisarce i dziennikarce Chelsea Cain i debiutantce Katarzynie Niemczyk. To pierwsza Polka, która rysuje dla amerykańskiego giganta. Dostała własną serię z nową bohaterką kilka miesięcy po tym, jak jej portfolio trafiło do łowcy talentów Marvela! Jej amerykański sen nie trwał jednak długo. Mimo że dostała dwie nominacje do Eisner Award, najważniejszej nagrody branży komiksowej w USA, serię zamknięto. Okładka ostatniego numeru Mockingbird jest wymowna. Przedstawia atrakcyjną blondynkę, która na koszulce ma napis „Ask Me About My Feminist Agenda” (Zapytaj mnie o mój feministyczny program). Marvel uznał najwyraźniej, że w Ameryce bez Obamy nikt już nie będzie chciał o to pytać.

I stare, i nowe

Komiks ma ponad 100-letnią tradycję i przez większość tego czasu był tworzony przez mężczyzn – dla chłopców. Nikły udział kobiet w popkulturze odzwierciedlał ich rolę w społeczeństwie. Przyznawane za całokształt twórczości Grand Prix festiwalu w Angoulême, najważniejszej imprezy komiksowej w Europie, trafiło dotychczas zaledwie do dwóch kobiet. W 2014 r. wybuchł nawet skandal, kiedy okazało się, że wśród 30 nominowanych przez jury nie ma żadnej kobiety.

Papcio Chmiel, Christa, Baranowski, Rosiński, Polch, Wróblewski – można wymienić jeszcze więcej mężczyzn, którzy tworzyli komiksy w PRL-u. Ile było kobiet? Tylko Szarlota Pawel, twórczyni Kleksa. Dziś nadal dominują mężczyźni, ale zmieniły się proporcje i kobiet jest znacznie więcej niż kiedyś. Siłą rzeczy pojawiają się też inne treści, a wraz z nimi inni odbiorcy.

Marvel chciał jednak w dwa lata wywrócić świat do góry nogami, zabijając większość herosów i zastępując ich superbohaterkami, które zwykle były tylko kopiami facetów. To się nie mogło udać, tym bardziej że droga do uznania kobiet za pełnoprawne bohaterki popkultury była długa. Ścieżkę karczowały silne i twarde dziewczyny, które musiały być lepsze i bardziej zdeterminowane od mężczyzn. Ellen Ripley strzelała do Obcego, Sarah Connor – do Terminatora, a Lara Croft odnajdowała skarby, o których Indiana Jones nawet nie marzył.

Ich trud się opłacił. Film Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy jest trzecim po TitanicuAvatarze najlepiej zarabiającym filmem w historii, a w USA pierwszym. Oczywiście zadziałała tu marka Gwiezdnych wojen, ale główną rolę powierzono kobiecie. Grana przez Daisy Ridley Rey udanie zastąpiła Luke’a Skywalkera. Rey nie przebiera się jednak za Luke’a, nie udaje go, ale jak on odnajduje w sobie siłę, żeby zmieniać świat. Marvel podmieniał starych bohaterów nie tylko według klucza genderowego; chciał ich odmłodzić, żeby nastoletni czytelnicy łatwiej się z nimi identyfikowali. Nie docenił jednak siły przywiązania starszych czytelników i nie wziął pod uwagę, że pozycje dla młodzieży są w ponad połowie kupowane przez dorosłych…

Skuteczniejszą strategię obrało DC. Restart świata Batmana, Supermana i Wonder Woman pozwala klasycznym bohaterom wciąż przeżywać ich przygody, jednocześnie firma stawia na kobiece postacie, które nie zastępują mężczyzn, ale uzyskują autonomię. Czytelnicy to docenili. Dlatego też Marvel postanowił zrobić coś podobnego i „All-New, All-Different Marvel” zastąpiono „Marvel Legacy” (Dziedzictwo Marvela). Ta nowa linia wydawnicza pokazuje, że wyciągnięto wnioski z ostatnich lat. Powracają starzy bohaterowie, nawet kostiumy nawiązują do klasycznych projektów, ale nie znikają ci ciągle niedoreprezentowani, jak kobiety, LGBTQ czy społeczności etniczne lub religijne. Na pierwszym planie są jednak mężczyźni. Bardzo wymowna jest grafika promująca nową linię wydawniczą: kobiety widać w tle.

Zastępowanie ikonicznych męskich bohaterów kobietami lub etnicznymi odpowiednikami jest mało kreatywne. Eliminuje też tradycyjnych odbiorców. Kwintesencją takiego krótkowzrocznego podejścia była wolta Kapitana Ameryki, który okazał się terrorystą. Z bohatera narodowego nie robi się zdrajcy. Sensowniej jest stworzyć herosa, który wiarygodnie reprezentuje problemy społeczne. Wtedy czytelnicy pokochają go jak Kamalę Khan, a krzywa sprzedaży pójdzie w górę.

I  tak też się stało. Otwierający nową linię wydawniczą „Marvel Legacy #1” z wynikiem ponad 300 tys. sprzedanych kopii był najczęściej kupowanym komiksem w USA w 2017 r., a w top 5 sprzedaży znalazły się aż cztery tytuły od tego wydawcy. 
 

Czytaj również:

Przybysz z antypodów Przybysz z antypodów
i
materiały promocyjne
Przemyślenia

Przybysz z antypodów

Łukasz Chmielewski

Shaun Tan jest cenionym na świecie australijskim ilustratorem, twórcą komiksów i książek obrazkowych. Za krótkometrażową animację Zagubiona rzecz na podstawie swojej książki dostał Oscara. Jest także laureatem Nagrody im. Astrid Lindgren uważanej za najważniejsze wyróżnienie literatury dziecięcej.

Jako pisarz i scenarzysta Tan porusza zaangażowane społecznie tematy, takie jak alienacja, obcość czy samotność, ale skupia się też na codziennych sytuacjach i jednostkowych przeżyciach. Narracja prowadzona jest z perspektywy i dziecka, i dorosłego. W fabułach pojawiają się często motywy fantastyczne i surrealistyczne. Tan sięga zarówno po precyzyjny, realistyczny rysunek, jak i po barwne malarstwo abstrakcyjne. Niezależnie od techniki jego prace są bardzo efektowne wizualnie i mają duży ładunek emocjonalno-narracyjny. Część komiksów i książek jest niema. Najgłośniejszymi dziełami Tana są picturebooki The Lost ThingThe Red Tree oraz Opowieści z najdalszych przedmieśćRegulamin na lato, a także komiks Przybysz.

Czytaj dalej