Pegaz, gazu! – 2/2022 Pegaz, gazu! – 2/2022
i
„Dwie małpy”, Joris Hoefnagel, 1575–1580 r./The National Gallery of Art. (domena publiczna)
Doznania

Pegaz, gazu! – 2/2022

Marcin Orliński
Czyta się 2 minuty

Idzie wiosna i wraz z odradzającym się życiem bujnie rozkwitają nowe gatunki poetyckie! Tym razem w ogródku Pegaza małpitafium i fotolotek. Zapraszam do zabawy!

Małpitafium

Dlaczego epitafia powstają tylko z myślą o przedstawicielach naszego gatunku? To skandal, jeśli wziąć pod uwagę liczbę istot pozaludzkich, które codziennie odchodzą do krainy wiecznego biegania za piłką, wiecznego strącania kubka ze stołu, wiecznego polowania na antylopy, wiecznego machania trąbą czy wiecznego chowania głowy w piasek. Dodajmy do tego stworzenia, które giną z ręki człowieka – czy to w hodowli przemysłowej, czy w wypadkach drogowych, czy wreszcie na skutek ludzkiego okrucieństwa lub głupoty. Niech ten gatunek nie będzie jednak zbyt poważny, tak jak i niezbyt poważne jest tradycyjne epitafium literackie. W końcu to jedna z funkcji śmiechu – spacyfikować otchłań, odroczyć nieuniknione.

Tu leży koniczyna,
zdeptał ją koń
(a konkretnie
jego kończyna).

*

Pod tym kamieniem
leży martwa glizda,
ale wieść o jej śmierci
na nic się już ci zda.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

*

Tu leży paw,
Panie Boże, go zbaw.

*

Tu leżą myśliwego zwłoki,
dzik nad zwłokami zrywa boki.

*

Tu leży kapibara,
była już bardzo stara.

*

Tę ziemię użyźnia
zewłok małpy,
robi to w sposób
człekokształtny.

*

Osioł się przeżarł
i nie żyje,
a ja ostatnio
też coś tyję.

*

Tu leży mucha.
(Dopadła ją kostucha
koło mojego ucha).

*

Tu leży tapir.
W domu pogrzebowym
mają na to papir.

*

Tu leżą zwłoki
turkucia podjadka.
W nieutulonym
żalu – matka.

*

Tu leży guziec,
był dosyć duziec.

*

Tu leżą szczątki
żuka gnojarza,
również na gównie
śmierć się przydarza.

*

Gekon tu skonał.
W skrócie: zgekonał.


Fotolotek

Był taki trzynastozgłoskowiec Johna Updike’a Fotki, który na język polski przetłumaczył niezrównany Stanisław Barańczak. Utwór składa się z 12 rymowanych dystychów, które tworzą spójną opowieść, ale każdy z nich można też potraktować jako osobny wierszyk. Centralną postacią utworu jest Jim, który pstryka amatorskie zdjęcia, no i różnie mu one wychodzą: „A to jeden z wyrobów Jima – z tej jesieni/Gdy miał manię na punkcie sękatych korzeni”. Inny przykład: „To pani Frick, z tym nosem niby dziób u ptaka/Nie wiem, czemu markotna; zawsze była taka”. Gatunek niechaj się zwie fotolotek – wszak amatorskie zdjęcia to zawsze trochę loteria.

To chyba kuzyn Marek, obok jego mama.
Nie wiem, bo fotografia jest dość zamazana.

Na tym zdjęciu – jak zwykle – widać Zdziśka dzieci.
Takich fotek ma z tysiąc. Robi je, jak leci.

Na pierwszym planie plama: czyjaś blada szczęka,
w tle – główny cel autora – Najświętsza Panienka.

Na tym zdjęciu wuj Staszek siedzi nad kieliszkiem,
patrzy właśnie ze smutkiem na baranią kiszkę.

O, to zdjęcie znad morza! Olga je tu frytki,
obok siedzi Stanisław. Szczerze? Równie brzydki.

To zdjęcie zrobił Adam, kiedy był w Krakowie.
Co dojrzał na tym murze? Tego ci nie powie.

Czytaj również:

Pegaz, gazu! – 1/2022 Pegaz, gazu! – 1/2022
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum, nr 458/1954 r.
Doznania

Pegaz, gazu! – 1/2022

Marcin Orliński

Tym razem nie tylko poezja, lecz także proza. Jeden gatunek powstał dzięki temu, że pewien dziennikarz – a może nawet stażysta (przepraszam, nie sprawdziłem) – potrzebował materiału do portalu informacyjnego, ale chyba mu się nie chciało, bo odwalił, poszedł po linii najmniejszego oporu, no i wyszło, jak wyszło. Drugi z kolei nawiązuje do słynnego wierszyka Ogdena Nasha.

Libaran

21 sierpnia 2010 r. na stronie „Gazety Wrocławskiej” ukazał się słynny artykuł Libacja na skwerku. Materiał spełnia wszystkie założenia dobrego utworu humorystycznego, choć – wiele na to wskazuje – miał być poważnym tekstem dziennikarskim. Po krótkim leadzie dotyczącym czyjegoś zgłoszenia na policję, że na skwerku grupa mężczyzn spożywa alkohol, następuje jeszcze krótszy tekst (12 słów). Informuje on o tym, że kiedy funkcjonariusze przyjechali na miejsce, nikogo nie zastali. Lapidarność i efekt zaskoczenia – czasem nie trzeba więcej, by rozśmieszyć czytelnika. Do stworzenia gatunku na podstawie wspomnianego tekstu zachęcił mnie podczas kolegium redakcyjnego Tomek Niewiadomski, przewodniczący Rady Fundacji PRZEKRÓJ. Spróbujmy zatem wymyślić kilka takich artykułów, a forma niechaj się zwie libaran.

Czytaj dalej