Idzie wiosna i wraz z odradzającym się życiem bujnie rozkwitają nowe gatunki poetyckie! Tym razem w ogródku Pegaza małpitafium i fotolotek. Zapraszam do zabawy!
Małpitafium
Dlaczego epitafia powstają tylko z myślą o przedstawicielach naszego gatunku? To skandal, jeśli wziąć pod uwagę liczbę istot pozaludzkich, które codziennie odchodzą do krainy wiecznego biegania za piłką, wiecznego strącania kubka ze stołu, wiecznego polowania na antylopy, wiecznego machania trąbą czy wiecznego chowania głowy w piasek. Dodajmy do tego stworzenia, które giną z ręki człowieka – czy to w hodowli przemysłowej, czy w wypadkach drogowych, czy wreszcie na skutek ludzkiego okrucieństwa lub głupoty. Niech ten gatunek nie będzie jednak zbyt poważny, tak jak i niezbyt poważne jest tradycyjne epitafium literackie. W końcu to jedna z funkcji śmiechu – spacyfikować otchłań, odroczyć nieuniknione.
Tu leży koniczyna,
zdeptał ją koń
(a konkretnie
jego kończyna).
*
Pod tym kamieniem
leży martwa glizda,
ale wieść o jej śmierci
na nic się już ci zda.
*
Tu leży paw,
Panie Boże, go zbaw.
*
Tu leżą myśliwego zwłoki,
dzik nad zwłokami zrywa boki.
*
Tu leży kapibara,
była już bardzo stara.
*
Tę ziemię użyźnia
zewłok małpy,
robi to w sposób
człekokształtny.
*
Osioł się przeżarł
i nie żyje,
a ja ostatnio
też coś tyję.
*
Tu leży mucha.
(Dopadła ją kostucha
koło mojego ucha).
*
Tu leży tapir.
W domu pogrzebowym
mają na to papir.
*
Tu leżą zwłoki
turkucia podjadka.
W nieutulonym
żalu – matka.
*
Tu leży guziec,
był dosyć duziec.
*
Tu leżą szczątki
żuka gnojarza,
również na gównie
śmierć się przydarza.
*
Gekon tu skonał.
W skrócie: zgekonał.
Fotolotek
Był taki trzynastozgłoskowiec Johna Updike’a Fotki, który na język polski przetłumaczył niezrównany Stanisław Barańczak. Utwór składa się z 12 rymowanych dystychów, które tworzą spójną opowieść, ale każdy z nich można też potraktować jako osobny wierszyk. Centralną postacią utworu jest Jim, który pstryka amatorskie zdjęcia, no i różnie mu one wychodzą: „A to jeden z wyrobów Jima – z tej jesieni/Gdy miał manię na punkcie sękatych korzeni”. Inny przykład: „To pani Frick, z tym nosem niby dziób u ptaka/Nie wiem, czemu markotna; zawsze była taka”. Gatunek niechaj się zwie fotolotek – wszak amatorskie zdjęcia to zawsze trochę loteria.
To chyba kuzyn Marek, obok jego mama.
Nie wiem, bo fotografia jest dość zamazana.
Na tym zdjęciu – jak zwykle – widać Zdziśka dzieci.
Takich fotek ma z tysiąc. Robi je, jak leci.
Na pierwszym planie plama: czyjaś blada szczęka,
w tle – główny cel autora – Najświętsza Panienka.
Na tym zdjęciu wuj Staszek siedzi nad kieliszkiem,
patrzy właśnie ze smutkiem na baranią kiszkę.
O, to zdjęcie znad morza! Olga je tu frytki,
obok siedzi Stanisław. Szczerze? Równie brzydki.
To zdjęcie zrobił Adam, kiedy był w Krakowie.
Co dojrzał na tym murze? Tego ci nie powie.