Polska krasnoludowa Polska krasnoludowa
i
Sławomir Mrożek, Diogenes Verlag AG – rysunek z archiwum, nr 1044–1045/1965 r.
Opowieści

Polska krasnoludowa

Zbigniew Libera
Czyta się 6 minut

Malowali na murach krasnoludki, rozdawali podpaski, posadzili na skwerze cebulę. Tak w latach 80. Pomarańczowa Alternatywa walczyła z komunizmem.

Ruch społeczny znany jako Pomarańczowa Alternatywa narodził się we Wrocławiu z inicjatywy Waldemara Fydrycha „Majora”. Już podczas strajków studenckich w listopadzie i grudniu 1981 r. „Major” wraz z kolegami założył gazetkę strajkową pod tym tytułem. Napisał też Manifest surrealizmu socjalistycznego. W tamtym czasie na ulicach polskich miast zaczęła się toczyć cicha wojna pomiędzy społeczeństwem a władzą. Ludzie pisali na murach antyrządowe hasła, które z zaciekłą starannością zamalowywali przedstawiciele władzy. „Major” wpadł na pomysł, aby na powstałych w ten sposób plamach umieszczać wizerunki krasnoludków. Pierwsze dwa namalował we Wrocławiu w nocy z 30 na 31 sierpnia 1982 r. Już wkrótce we wszystkich większych miastach kraju pojawiły się setki krasnoludków. W tych akcjach malarskich brało udział od kilku do kilkunastu osób. W sumie po roku naliczono około tysiąca krasnoludków. Nie spełniło się jednak marzenie „Majora”, aby obywatele masowo pokrywali mury krasnoludkami, co doprowadziłoby do ogólnej „rewolucji krasnoludków”. Jednego z tych oryginalnych krasnali do dzisiaj można zobaczyć wraz z pamiątkową tablicą przy ulicy Madalińskiego w Warszawie.

1 kwietnia 1986 r. „Major” z grupą zaprzyjaźnionych artystów wykonał bodajże pierwszy z serii happeningów w przestrzeni publicznej Wrocławia. Happening miał tytuł Tuby, czyli zadymianie miasta. W kolejnym roku zorganizował takich ulicznych akcji aż 11, przy czym nie ograniczały się one już tylko do grupy znajomych i skupiały coraz więcej uczestników, również zwykłych przechodniów – oraz oczywiście oddziały milicji. Podczas kolejnego happeningu Krasnoludki w PRL z 1 czerwca 1987 r. uczestnicy nosili czapki krasnoludków, które rozdawano też chętnym przechodniom. Każdą akcję Pomarańczowej Alternatywy poprzedzało rozwieszanie ulotek informacyjnych, a wszystko za każdym razem starannie planowano. Zwykle ostatnią część happeningu stanowiło zatrzymanie większej lub mniejszej grupy uczestników przez milicję. Często to ta właśnie część bywała najzabawniejsza: „Kto to jest?” – pytał głos w milicyjnej krótkofalówce. „To są krasnoludki” – odpowiadał milicjant. „Co? Zwariowaliście?!” – krzyczał tamten. „Nie. Naprawdę na ulicy są krasnoludki. Zatrzymaliśmy je”. „Słuchajcie, czy dzisiaj dużo wypiliście?” „Nie, nie piliśmy”. „To dlaczego widzicie krasnoludki?” „To są studenci przebrani za krasnoludki”. „Ach, tak! Ale co robią te krasnoludki?” „Śpiewają”. „Co?” „My jesteśmy krasnoludki”.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Podczas akcji Precz z U-Pałami ­z 27 lipca 1987 r. uczestnicy nosili koszulki z namalowanymi pojedynczymi literami. Kiedy wszystkie postacie-litery ustawiły się w odpowiednim porządku, tworzyły napis „Precz z upałami”, gdy jednak litera „u” odchodziła, napis brzmiał „Precz z pałami”. Inne akcje z tego samego roku – że wymienię tylko kilka – nosiły tytuły: Papier Toaletowy – pierwsze rozdanie, Dzień MilicjantaWigilia ­Rewolucji Październikowej.

W roku 1988 happeningi „Majora” przybrały już rozmiary ogromnych zgromadzeń z udziałem tysięcy osób, a także adekwatnie liczebnych sił porządkowych. W trakcie akcji z okazji Dnia Kobiet, kiedy na ulicach rozdawano podpaski pod hasłem „Podpaskom – TAK, Pershingom – NIE”, milicja aresztowała „Majora”. Międzynarodowe media naśmiewały się z polskiego rządu penalizującego rozdawanie podpasek. List protestacyjny do władz podpisali m.in. Andrzej Wajda i Witold Lutosławski. Wreszcie po trzech tygodniach odbył się proces sądowy, w wyniku którego „Major” został uniewinniony.

Sławomir Mrożek, Diogenes Verlag AG – rysunek z archiwum, nr 1044–1045/1965 r.
Sławomir Mrożek, Diogenes Verlag AG – rysunek z archiwum, nr 1044–1045/1965 r.

1 czerwca podczas happeningu Rewolucja Krasnoludków, który zgromadził w centrum Wrocławia około 10 tys. uczestników, doszło do incydentu znanego z dokumentalnych zdjęć filmowych Mirosława Dembińskiego, kiedy tłum krasnali kołysał milicyjną suką niczym zabawką i malował na niej krasnoludki. Funkcjonariusze musieli mieć wówczas niezłego pietra, bo przecież wiedzieli, że system, który ich żywił, wydawał właśnie ostatnie tchnienie. Dzień wcześniej, 1 marca, podczas akcji Dzień Tajniaka nie interweniowali wcale. Od początku 1989 r. rząd prowadził intensywne rozmowy z opozycją, w związku z czym ograniczono działania milicji jedynie do obserwacji działań happeningowych, które w tamtym czasie rozszerzyły się także na inne miasta.

W Łodzi już od 1987 r. akcjom Pomarańczowej Alternatywy przewodził Krzysztof Skiba, późniejszy lider zespołu Big Cyc. W Warszawie od czasu pierwszego happeningu w listopadzie 1987 r. rolę głównego organizatora odgrywał Wojciech Sobolewski. Wreszcie w 1989 r. z inicjatywy m.in. Tomka Kalinowskiego i Jacka Piaseckiego dołączył też Lublin. Głównym elementem akcji zatytułowanej Idzie Postęp było sadzenie cebuli na skwerze przy placu Litewskim. Po zakończeniu happeningu na skwerze pojawili się tajniacy, którzy skrupulatnie wyrwali wszystkie cebule. Ale jedną przeoczyli – stała się ona potem tajną sensacją Lublina. Tymczasem w maju we Wrocławiu „Major” wystartował w wyborach do Senatu pod hasłem „Pomarańczowy Major czy czerwony Generał – rozluźnij się, wybór należy do Ciebie”. Przegrał z kretesem, co uświadomiło mu, jak znikomą garstkę stanowili jego happenerzy na tle całego kraju. Wyjechał z Polski pod koniec lipca 1990 r., aby powrócić 10 lat później, ale to już trochę inna historia.

Czytaj również:

Bohaterski czas Bohaterski czas
i
fragment okładki książki "Można wybierać. 4 czerwca 1989 r." Aleksandry Boćkowskiej
Przemyślenia

Bohaterski czas

Paulina Małochleb

Co Polacy pamiętają z 4 czerwca 1989 r.? Co robili wtedy zwykli ludzie, ci, którzy nie należeli ani do Solidarności, ani do PZPR? Co dzisiaj mówią o przeszłości? I dlaczego chcą o tym mówić głównie mężczyźni? Z Aleksandrą Boćkowską, autorką książki reporterskiej Można wybierać. 4 czerwca 1989 rozmawia Paulina Małochleb.

Paulina Małochleb: Czy Polacy pamiętają, co się wydarzyło 4 czerwca 1989 r.?

Czytaj dalej