Death save to określenie na sposób uratowania kulki podczas gry na flipperach. Polega na potrząśnięciu urządzeniem w momencie, kiedy wpada ona do specjalnego otworu, co automatycznie oznacza jej eliminację z dalszej gry. Uderzając odpowiednio w urządzenie, można ponownie wrzucić do gry straconą już kulkę, niejako ocalić ją od śmierci. Death Save to też tytuł komiksu Rune Ryberga. Album opowiada o dwóch dorastających przyjaciołach, którzy całe dnie spędzają na graniu na flipperach. Jeden jest chaotyczny, niestabilny, pakuje się w różnego typu awantury i zdaje się nie używać mózgu. Nie chcielibyście mieć takiego syna, gość nawet jako kumpel musi stawać się na dłuższą metę zbyt uciążliwy. Drugi wprawdzie podąża za nim bezmyślnie, ale ma talent i dobre serce. Jest i ona. Niby z boku, niby niedostępna, ale ich ścieżki nie pozostaną wiecznie równoległymi liniami.
Ryberg snuje z pozoru błahą opowieść o dorastaniu. Bohaterowie są zawieszeni w okresie pomiędzy byciem nastolatkiem a dorosłym. Tkwią w tej poczekalni życia – trochę nie wiedzą, jak przekroczyć próg dorosłości, trochę nie chcą go przekraczać. To pozostawanie „pomiędzy” sprawia, że ich zachowania eskalują, przerażając nieraz głupotą i nieprzewidywaniem oczywistych konsekwencji. Jakby ktoś zamknął ich w szczelnym pojemniku i podnosił wewnątrz ciśnienie. Rick zachowuje się autodestrukcyjnie. Bassowi coraz częściej zapala się czerwona lampka. Ryberg ciekawie pokazał rozchodzenie się dróg dwóch przyjaciół, których z czasem zaczyna więcej dzielić, niż łączyć. Bass lubi naprawiać automaty, ma do tego smykałkę. Ma też mentora, który próbuje mu wskazywać drogę. O Ricku tyle nie wiemy, wydaje się bohaterem skazanym na porażkę. Co prawda też ma marzenia, ale zakładają one jako niezbędne sprawstwo osób trzecich. Być może u podstaw jego autodestruktywnych zachowań leży właśnie podświadome przekonanie, że sam nie ma pomysłu na siebie i panicznie boi się przestać być dzieckiem.
Dwaj główni bohaterowie Ryberga zachowują się podobnie do stalowej kulki, która we flipperze odbija się od wszystkiego. Fabuła komiksu została tak poprowadzona, że musi doprowadzić do tiltu, czyli końca gry przynajmniej dla jednego z nich. Bass rozumie, że kolejna przygoda skończy się źle. Nie potrafi się jednak przeciwstawić Rickowi, który sukcesywnie podnosi poprzeczkę dla głupich i niebezpiecznych zachowań. Punktem krytycznym jest kłótnia i bijatyka kumpli w starej fabryce, nieomal przypłacona przez nich życiem. Dopiero wtedy pęka ostatnie ogniwo toksycznej przyjaźni. Bass wybiera przyszłość, Rick zaś budzi litość, bo jasne staje się, że napędzał go lęk przed brakiem perspektyw i strach przed utratą przyjaciela. To jest ich death save.
Trudy wchodzenia w dorosłość Ryberg ubrał w zwierzęcy kostium. Bass jest ptakiem, Rick – najprawdopodobniej gadem. Koncepty postaci są bardzo ciekawe, zachowując dużo zwierzęcych cech (ręce Bassa bardzo przypominają skrzydła), są jednocześnie na tyle zantropomorfizowane, że nie tracą swojego ludzkiego charakteru. Ryberg operuje bardzo swobodną, nieco szkicową kreską. Kadrowanie i kompozycja plansz są tak bardzo dynamiczne, że wręcz podkręcają fabularny tygiel emocji. Mimo to ani rysunki, ani plansze nie tracą na czytelności. Efektowny zwierzęcy kostium nie jest jednak efekciarskim zabiegiem – pozwala na uniwersalizację historii, bez rasowych czy klasowych konotacji. Dzięki temu nie tylko główni bohaterowie, ale i sama historia nabierają niemalże archetypicznych cech.