
Stach Szabłowski opowiada o artystce, która zrobiła na nas, redakcji „Przekroju”, wielkie wrażenie podczas ostatniego biennale w Wenecji. Wrażenie, które utkwiło pod powieką i zostanie tam na zawsze.
Na dobrą sprawę międzynarodową gwiazdą Geta Brătescu stała się dopiero po osiemdziesiątce. To znaczy stałaby się kimś w tym rodzaju, gdyby gwiazdorstwo leżało w jej naturze. Cóż jednak zrobić, skoro Brătescu zawsze ceniła sobie wolność? Mniej więcej dekadę temu globalny świat sztuki najpierw odkrył twórczość rumuńskiej artystki, a następnie oszalał na jej punkcie; potem zainteresowanie już tylko rosło. Ona sama robiła