…a konkretnie o strasznych skutkach wiary w słowo drukowane (no, może z wyjątkiem „Przekroju”).
Sędzia słyszał dzisiaj urywek rozmowy, z którego wywnioskował, że nie wszyscy wierzą drukowanemu słowu: mianowicie jedna pani zapewniała, że „tak pisało w gazecie”, a druga na to, machnąwszy ręką, powiedziała „i… to, o czym piszą w gazecie…”
Profesor Tutka:
– O prawdziwej wierze w drukowane słowo i ja coś opowiem. Kolega mój, słysząc, że wybieram się na miesiąc do pewnego miasta, dał mi adres solidnego małżeństwa. Będę mógł tam wynająć pokój. Dzieci nie ma, czystość idealna, okna obszernego pokoju wychodzą na ogród. Kolega zapewniał, że będę czuł się tam znakomicie.