Od 20 lat podróżuje po świecie i nasłuchuje. Słucha odgłosów przyrody i akustyki miast, wzburzonego morza i szumu wiatru. Marcin Dymiter, producent muzyki elektronicznej, a wcześniej lider rockowego zespołu Ewa Braun, jest jednym z pionierów polskich nagrań terenowych. Właśnie ukazała się jego książka Notatki z terenu. W rozmowie z Przekrojem opowiada o pandemicznej ciszy, dźwiękowej archiwistyce i słuchaniu w służbie krytycznego myślenia.
Jan Błaszczak: Notatki z terenu to książka, która stanowi z jednej strony dokumentację, z drugiej – refleksję na temat nagrań terenowych przeprowadzanych przez Ciebie w różnych miejscach Polski i Europy. Czy pamiętasz jeszcze swój pierwszy spacer dźwiękowy?
Marcin Dymiter: Skomplikuję trochę tę odpowiedź, odnosząc się do dwóch faz. Pierwszą było słuchanie przestrzeni w sposób jeszcze nieuświadomiony. Zwracałem uwagę na brzmienie, na dźwięk przestrzeni. I zaczynałem się nad tym zastanawiać, przysłuchiwać się różnym zjawiskom. Nie wiedziałem wtedy jeszcze, że istnieje coś takiego, jak field recording, ale już kierowałem uwagę w stronę dźwięku. To przekładało się także na spacery. Jeszcze bez mikrofonu, bez rekordera. Spacer, zauważ, jest mocno osadzony w kulturze literackiej. To jest stan, który zupełnie znosi wymagania bycia konsumentem. Na chwilę uwalnia ci się zdolność postrzegania świata, bo nie idziesz z punktu A do punktu B. Nie idziesz po to, żeby coś kupić, coś załatwić. Wychodzisz z zupełnie inną intencją: obserwowania, meandrowania. Na takim pierwszym zdefiniowanym wyjeździe dźwiękowym byłem na początku pierwszej dekady XX w. Miałem wówczas okazję obserwować Bałkany i ich nasłuchiwać, czego efektem było słuchowisko Tresymesy, nad którym pracowałem wspólnie z Arszynem. Spędziłem tam dużo