Kiedy w 1909 r. Filippo Tommaso Marinetti ogłosił swój Manifest futuryzmu, Rosjanie przyjęli go jak objawienie. Jednak już pięć lat później było wyraźnie widać, że wschodnia awangarda pędzi tak samo szybko, ale na pewno w odmiennym kierunku niż włoscy piewcy nowoczesności.
Atmosfera przed pierwszym petersburskim odczytem Marinettiego w sali Giełdy Kałasznikowowskiej była napięta. Dzień wcześniej Nikołaj Kulbin zwołał u siebie naradę nieformalnego komitetu powitalnego złożonego z tutejszych futurystów. Gospodarz – starszy od reszty zgromadzonych, popularyzator i teoretyk nowej sztuki, dodatkowo wsparty prestiżem piastowanych funkcji radcy stanu i lekarza Sztabu Generalnego – starał się wymusić przyjazne powitanie Włocha. Obawiał się blamażu, mając w pamięci wywiad, który ukazał się w jednej z moskiewskich gazet kilka dni przed przyjazdem Marinettiego do Rosji. Michaił Łarionow, współtwórca rajonizmu, najbardziej radykalnego obok suprematyzmu kierunku plastycznego rosyjskiej awangardy, przekonywał w nim, że włoskiego gościa należałoby przywitać zgniłymi jajami za zdradę wcześniej głoszonych poglądów.
Wbrew zapowiedziom na moskiewskim dworcu zamiast gradu kurzych jaj gościa witały „peronowe kwiatki”. Wręczali je jednak przedstawiciele paseistycznego establishmentu literackiego. W związku z nieobecnością czołowych futurystów, Dawida Burluka, Majakowskiego i Kamienskiego, którzy odbywali swoje skandalizujące tournée po południowej Rosji, Marinetti nie spotkał w Moskwie żadnej znaczącej postaci nowego ruchu. Dla wodza pozbawionego armii marnym pocieszeniem były zachwyty prasy nad jego żywiołowością i talentem oratorskim. Rozczarowany pierwszą częścią swojej podróży na Wschód, śpieszył się do Sankt Petersburga.
El Lissitzky, Part of the Mechanical Setting, 1920–1921, Museum of Modern Art ( MoMA); El Lissitzky, Part of the Mechanical Setting, 1920–1921, Museum of Modern Art ( MoMA); zdjęcie: domena publiczna
Przepychanki na widowni
Kulbin, grając na lokalnym patriotyzmie, zaapelował, by zebrani zachowali się lepiej niż moskiewscy koledzy i przywitali gościa jak prawdziwi Europejczycy. „Azjatami pozostaliśmy ja i Chlebnikow” – wspominał później poeta Benedikt Liwszyc w książce Półtoraoki strzelec. Obaj poeci postanowili dać odpór Marinettiemu