Historia Trachiego to opowieść o przyjaźni, miłości i rozpaczy. O zwierzęcej naturze człowieka. O biologii, przypadku i przeznaczeniu wytyczających ścieżki, którymi podążamy.
Mój ojciec trzymał go w stajni, bo nie wiedział, gdzie indziej miałby go trzymać. Podarował mu go przyjaciel, kapitan żeglugi morskiej, który twierdził, że nabył go w Salonikach – ja jednak wiem od niego, że urodził się w Kolofonie.
Surowo zabroniono mi się do niego zbliżać, mówiono, że łatwo wpada w złość i kopie. Na podstawie własnych doświadczeń mogę jednak stwierdzić, że to tylko odwieczne uprzedzenia, i odkąd zacząłem dorastać, nic sobie nie robiłem z zakazu. Co więcej, spędziliśmy razem wiele pamiętnych chwil, zwłaszcza zimą, ale też latem, kiedy Trachi (bo tak miał na imię) własnymi rękami sadzał mnie sobie na grzbiecie i ruszał szalonym galopem przez lesiste wzgórza.
Dość łatwo nauczył się naszego języka, zachowując jednak lekki lewantyński akcent. Pomimo swoich dwustu sześćdziesięciu lat odznaczał się młodzieńczym wyglądem, zarówno w człowieczej, jak i końskiej części. To, co tu przedstawię, jest owocem naszych długich rozmów.
*
Pochodzenie centaurów owiewa legenda; ale legendy, które centaury przekazują sobie nawzajem, znacznie różnią się od wersji uznawanych przez nas za klasyczne.
Warto zauważyć, że również w ich tradycji na początku był człowiek arcyinteligentny, swoisty Noe, wynalazca i zbawiciel, który u nich nosił imię Kutnofeset. W arce Kutnofeseta nie było jednak centaurów. Swoją drogą, nie było w niej też „siedmiu par z wszelkich zwierząt czystych i po jednej parze ze zwierząt nieczystych”. Tradycja centaurów jest bardziej racjonalna od biblijnej i powiada, że ocalono tylko archetypy, gatunki kluczowe: człowieka, ale nie małpę; konia, ale nie osła czy kułana; koguta i kruka, ale nie sępa, dudka czy białozora.
Jak więc narodziły się te gatunki? Wkrótce potem – jak mówi legenda. Kiedy wody opadły, ziemię pokrywała gruba warstwa ciepłego błota. Właśnie owo błoto, które w swojej zgniliźnie ugościło szczątki tego, co zginęło w potopie, było nadzwyczaj żyzne: ledwie muśnięte słońcem wypuszczało kiełki, z których wyrastały zioła i rośliny wszelkiego rodzaju; ponadto w zaciszu jego wilgotnego łona odbyły się gody rozmaitych gatunków ocalonych w arce. Był to jedyny w swoim rodzaju czas szaleńczej, rozbuchanej płodności,