Wyjmuje kości z gardła z precyzją chirurga
(też chciałaby powiedzieć, ale nie ma komu)
Wybiera się ze śmierci w straszną podróż w
Miłość, bierze bagaż podręczny i próbówki
Z jutra; z poprzedniego poranka, z nietypowych
Wcieleń (też chciałaby się spłakać, ale nie ma komu)
W ogrodach Delft najchętniej pielęgnuje zieleń,
Bo to kolor najdalszy od nadziei.
W domu gruba okularnica, w niedopasowanej
Sukieneczce na komers (chciałaby to krzyczeć)
Przypina w okolicach kameę z ikei
I czeka (już nie gromu). Czeka na gromnicę.
Komentarz autorki
Nie bardzo lubię opowiadać o wierszach; gdybym umiała, nie musiałabym ich pisać. Ten (jak wszystkie wiersze) opowiada o miłości i śmierci, a że jest (jak wszystkie wiersze) bardzo osobisty, pozwolę sobie taktownie zamilknąć.