Siódmy koń
Przemyślenia

Siódmy koń

Tomasz Wiśniewski
Czyta się 3 minuty

Każdy, kto interesował się surrealizmem czy okultyzmem w malarstwie, musiał natrafić na spektakularne, wizyjne dzieła Leonory Carrington. O samej artystce i jej sposobie życia mogliśmy wiele dowiedzieć się z fascynującego rozdziału autobiograficznej książki Mistrz i czarownice Alejandro Jodorowsky’ego. Słynny reżyser, a zarazem artysta i mistrz duchowy, opowiadał w nim jak „terminował” u Carrington – został do niej odesłany przez swojego japońskiego mistrza zen Ejo Takatę, który miał powiedzieć o Carrington, że „nie zna żadnego koanu, ale potrafi rozwiązać je wszystkie”.

Nie wszyscy wiedzą, że Carrington była nie tylko malarką. W 2019 r. w piśmie „Dialog” ukazała się jej sztuka teatralna Penelopa, rozsławiona adaptacją Jodorowsky’ego (czarno białe zdjęcia scenografii nadal krążą po Internecie). Jednak w naszym kraju szersza publiczność aż do tej pory twórczości literackiej Carrington nie znała. Oczywiście w różnych zakątkach Polski spotyka się osoby wtajemniczone w cudowną i przezabawną powieść Trąbka do słuchania (sam miałbym ochotę zaklasyfikować ją jako jedną ze swoich ulubionych powieści), która stanowiła jedyną dostępną próbkę zawrotnych możliwości prozatorskich Carrington. Dopiero teraz ukazał się pełnowymiarowy zbiór opowiadań artystki Siódmy koń, będący tłumaczeniem anglojęzycznej antologii The Complete Stories. Książkę przełożyli Maryna Ochab i Michał Kłobukowski, a posłowie napisała Agnieszka Taborska, znawczyni twórczości Carrington, którą zresztą poznała osobiście.

Jak można się spodziewać, Siódmy koń oszałamia bogactwem wyobraźni. Podobnie jak w malarstwie, rzeźbie, sztukach teatralnych i w Trąbce do słuchania, Carrington i tu na pierwszy plan wysuwa swoje epifaniczne skłonności, wizjonerstwo i mistycyzm. Elementy mitologiczne, ukryta symbolika, zaskakujące metamorfozy – całe imaginarium, z którego Carrington stwarza swoje światy, wypełnione jest religijnymi obrazami, przeplatanymi –  żeby nie było zbyt patetycznie –  absurdalnym humorem. W jej świecie wszystko nabiera mistycznego charakteru – gotowanie staje się sztuką alchemiczną, orgia –  duchowym wyzwoleniem. Ale jeśli pojawi się figura religijna, święty czy zakonnica – zostaje ośmieszona.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Gdyby próbować bliżej sprecyzować literacki styl Carrington, można by zaryzykować twierdzenie, że jest to połączenie celtyckiej mitologii, którą Carrington poznawała od dziecka (jej matka była Irlandką) oraz klimatu mezoamerykańskiego czarostwa (artystka od lat 40. XX w. mieszkała w Meksyku). Być może ten celtycko-druidyczny aspekt wyjaśnia, dlaczego w dziełach Carrington aż roi się od zwierząt, które mówią, nauczają, biorą udział w religijnych rytuałach. W opowiadaniu Kiedy przechodzili kobietę, główną bohaterkę opowiadania, skutecznie uwodzi dzik w peruce z wiewiórczych ogonów, z uszami przebitymi dwoma szczupakami, w fioletowej pelerynie i siedzącym mu na głowie lelkiem.

Innymi stałymi motywami tekstów Carrington są feminizm i niechęć do autorytarnych, męskich struktur władzy (przypomnijmy, że w Trąbce do słuchania autorka sparodiowała nawet szkołę Gurdżijewa, którego naukami żywo się interesowała). Dostaje się także sztywnym brytyjskim obyczajom, z którymi Carrington zmagała się od dzieciństwa. W quasi-autobiograficznym opowiadaniu Wujek Sam Carrington tytułowy wujek, widząc pełnię księżyca, nie może powstrzymać się od śmiechu. Gdy jego żona widzi zachód słońca, również wybucha śmiechem. W ten sposób oboje przysparzają wielu zmartwień swoim krewnym, którzy dbają o dobrą reputację rodziny. Młodociana bohaterka, najwidoczniej alter ego autorki, zamierza pomóc swoim skompromitowanym bliskim: wychodzi w ciemną noc i niczym Alicja spotyka walczące ze sobą warzywa, elokwentnego konia, a także dwie sędziwe damy zajmujące się rozwiązywaniem problemów „najstarszych i najszlachetniejszych rodzin angielskich”. 

Wiele już napisano o związkach Carrington z ruchem surrealistycznym, a także o tym „kto się w niej kochał”, przesłaniając tym samym wyjątkowość i autonomiczność tej wybitnej postaci. Dlatego wspomnę jedynie, że otwierające Siódmego konia opowiadanie Debiutantka znalazło się w słynnej Antologii czarnego humoru sporządzonej przez André Bretona. To najlepiej obrazuje jak wysoko ceniono twórczość literacką Carrington.

Czytaj również:

Uczta dla wyobraźni
i
Marie Louise von Franz, tłum. Saba Litwińska „Baśń o uwolnieniu kobiecości” Fundacja Evviva L’arte, 2020
Przemyślenia

Uczta dla wyobraźni

Tomasz Wiśniewski

Dla kogoś, kto kiedykolwiek interesował się psychologią jungowską, Marie-Louise von Franz nie jest postacią, którą trzeba szczególnie przedstawiać. Tak się jednak złożyło, że do tej pory wszystkie polskie przekłady tej znakomitej autorki dotyczyły problematyki snów, alchemii czy zjawiska synchroniczności, ale nie tego, z czego zasłynęła najbardziej, czyli interpretacji baśni (w Instytucie Carla Gustava Junga w Zurychu von Franz była nawet egzaminatorką z takiego przedmiotu). Dopiero teraz opublikowana Baśń o uwolnieniu kobiecości daje polskim czytelniczkom i czytelnikom możliwość zapoznania się – do czego od dawna na Zachodzie zachęcał choćby James Hillman – z tą dziedziną twórczości szwajcarskiej badaczki.

Książka ta w całości poświęcona jest omówieniu symboliki pewnego rumuńskiego opowiadania, które już samo w sobie stanowi wielką ucztę dla wyobraźni. To historia pełna przedziwnych wątków i obrazów: wymieńmy np. dłonie pozbawione ciała, które zdzierają ubranie z księcia i go biją, albo klątwę rzuconą przez… Matkę Boską. 

Czytaj dalej