Niektóre rodzinne historie z pewnością zasługują na to, by je przekazywać z pokolenia na pokolenie. Opowieść, którą niemal 100 lat temu usłyszał z ust dziadka pewien polski polityk, rozeszła się szerokim echem po naszym kraju. Do dziś zresztą budzi niemałe emocje.
Królestwo Inków nie pojawiło się w wyobraźni europejskiej jako ziemia bałwochwalców, których dusze należy uratować – tajemniczy kraj rządzony przez „białego króla” fascynował Europejczyków z innego powodu. Gdy „odkrywcy Ameryki” penetrowali nowy kontynent, szczególnie interesowały ich złote ozdoby należące do napotkanych plemion. Zarówno sam cenny kruszec, jak i wyrafinowane narzędzia, które nie zostały wytworzone przez członków tych społeczności, sugerowały istnienie jakiejś „zaawansowanej cywilizacji”, z której pochodziły owe dobra. Plemiona zapewne nabywały je w drodze wymiany albo po prostu kradły.
Europejczykom, owładniętym obsesją złota, kacykowie opowiadali o pewnym kraju w górach i radzili kierować się na wschód. Doniesienia te brzmiały jak bajki, słyszano o nich niemal na całym kontynencie – mówiono o „srebrnej górze” i oswojonych „jeleniach o długiej sierści” (które dziś nazywamy lamami). Motywowały one jednak Hiszpanów i Portugalczyków do coraz śmielszych oraz bardziej kosztownych poszukiwań. Przypomnijmy, że nieudana ekspedycja, złożona z największej armii, jaka kiedykolwiek została wysłana do „Indii Zachodnich”, dowodzona przez Pedra de Mendozę, miała właśnie na celu zdobycie dawnego Peru, czyli mitycznego Eldorado.
Fantazja o niezwykłym bogactwie krainy Inków przetrwała jeszcze długo po podboju tego imperium. Legendarny skarb jest,