U.F.O.F.
Big Thief
Brooklyński zespół wybrał sobie adekwatną nazwę, bo faktycznie w swoich piosenkach podkrada to i owo Joni Mitchell i Cat Power, Elliottowi Smithowi i Yo La Tengo. I jeszcze wielu innym, bo na polu trochę folkowych, trochę slowcore’owych ballad trudno o rewolucję. I ja, słuchając U.F.O.F., wcale o taką nie wnoszę – wystarczy wygodny fotel.
Purple Mountains
Purple Mountains
Przez kilka tygodni piosenki Purple Mountains wydawały się po prostu słodko-gorzkie. Smutek brałem tu za autoironię, nihilizm – za błyskotliwą hiperbolę. Wpadające w ucho melodie i przyjemne aranżacje uwypuklały zaś każdy uśmiech, każdy przebłysk nadziei. A potem Berman popełnił samobójstwo. I każdy refren okazał się oczywistą zapowiedzią dramatu. Nie zmieniło się tylko jedno: Purple Mountains to wciąż owoc bezsprzecznego geniuszu.
Moon Mood
Tuzza Globale
Muszę przyznać, że już na etapie Fino Alla Fine włoskie wtręty i piłkarskie metafory duetu przestały mnie śmieszyć. Na szczęście wtedy Benito i Ricci przestali żartować i wydali najlepszy materiał w karierze. Moon Mood to wspaniale wyprodukowany, świetnie zmiksowany i błyskotliwie podany cloud rap dwie długości przed lokalną konkurencją. No bo serio: gdzie Rzym, a gdzie Krym?
Ignorance Is Bliss
Skepta
Jeśli bezkompromisowa Konnichiwa była wezwaniem pod broń, to nowa płyta Skepty jest raczej zaproszeniem na bro. Lżejsze tekstowo, bardziej hiphopowe Ignorance Is Bliss ma swoje momenty (bit w No Sleep, tekst Glow in the Dark), ale zbyt często pozwala się, no właśnie, ignorować. A od żywej ikony grime’u wymagam więcej.
Uncovered
Zamilska
Trzecia płyta Zamilskiej jest najbardziej dopracowana, najbardziej zróżnicowana i w rezultacie najlepsza. Struktury kompozycji techno i elektro Polka wzbogaciła nie tylko orientalnymi samplami, ale też wstawkami wiolonczeli oraz śpiewem Karoliny Rec i Justyny Wasilewskiej. Owszem, najbardziej podobają mi się tu miniatury, mniej – przeboje. Nie zmienia to jednak faktu, że artystka jeszcze nigdy nie otworzyła sobie tylu furtek.
Madame X
Madonna
Najnowszy album Madonny powstawał w Portugalii, jest śpiewany w trzech językach i odnosi się do wielu stylistyk. Wszystko dlatego, że – jak wiadomo – muzyka jest językiem wszechświata, a Amerykanka – jak Mickiewiczowski Konrad – cierpi za miliony (kuriozalny utwór Killers Who Are Partying). Jednak z jakiegoś powodu w tej mieszance najwięcej reggaetonu i wpływów kultury latynoskiej, której obecność gwarantuje ostatnio jedynki list przebojów. Jaki ten świat mały.