Sny Patti Smith
Przemyślenia

Sny Patti Smith

Anna Wyrwik
Czyta się 4 minuty

Rok 2016 był Rokiem Małpy. Wyobrażam sobie, jak witano go w Chinatown w San Francisco: parada z wielkimi, kolorowymi smokami, ozdoby w różnych odcieniach zieleni, żółci i czerwieni wiszące nad ulicami, gwar, szum i jeszcze przez kilka dni petardy wybuchające po zetknięciu z chodnikami, rzucane przez małych chłopców po całej dzielnicy.

Patti Smith urodziła się w 1946 r., w Roku Psa, w 2016 wchodziła jeszcze z szóstką z przodu, a wychodziła już z siódemką. I temu przede wszystkim Rok Małpy jest poświęcony – przemijaniu. Patti Smith kroczy po świecie – pewnie w tych ciężkich butach jak ze zdjęcia na okładce książki (i z wielu innych jej zdjęć) – wciąż z pasją i zapałem, ale też kotłującymi się w głowie myślami o czasie i o tym, jak on przyśpiesza, a ona próbuje go „przekabacić”, choć wie, że czas to czas. Przemijanie. Dostrzega je, patrząc na śmierć swoich bliskich, choroby przyjaciół, z którymi lata temu dziarsko poznawali ulice Greenwich Village, a których teraz odwiedza w ich domach gdzieś za miastami – gdzieś, gdzie kończą się ich dni.

Patti Smith jednak wciąż daje radę. Pisze: „Czułam już, że ciągnie mnie do domu, choć gdy się tam z kolei zasiedzę, zaczyna mnie ciągnąć wszędzie indziej”. Wciąż w drodze. Kolejne miasta i miasteczka, trasy koncertowe, kluby i sale, zaplanowane i niezaplanowane, bo wiele z przypadku, okazyjnie z kimś samochodem, turbulencje w samolotach, jakiś pamiętany z poprzedniego razu hotel, jakiś motel z dawnych lat, bar, dużo kawy, czasem wódka, myśli i obserwacje, plan podróży do Australii za rok. Rok Małpy przypomina jej poprzednią książkę – Pociąg linii M. Portretowanie rzeczywistości. Smith jeździ i robi zdjęcia, a potem opisuje historie wokół nich albo opisuje historie, a fotografiami je uzupełnia. Te teksty pełne są szczegółów, opisów ludzi, choć przede wszystkim chyba przedmiotów, miejsc, kawiarnianych stolików, szyldów, jak ten, który przewija się przez cały Rok Małpy – „Dream Inn”. I możemy się tym słowem bawić, zastanawiać, czy chodzi o marzenie, czy o sen.

Cała książka jest niczym sen Patti Smith. Wyobrażam ją sobie, jak idzie po pomoście wśród uginających się na wietrze palm, pod szarym niebem przybrzeżnej Kalifornii, gdzieś na opuszczonej plaży; coś skrzypi, może białe deski pustej budki ratownika, zawsze we mgle, tajemniczo, spotykając wyśnione postacie, podróżując po światach z Alicji w Krainie Czarów, terytoriach Brunona Schulza czy zagadkach Roberto Bolaño. Ciągłe skojarzenia, rzeczywistość dzienna mieszana z nocną, oniryczne sytuacje i dziwaczne zdarzenia, a wszystko to nieustannie opisywane, zapisywane, bo notatnik w tylnej kieszeni spodni czuwa, zawsze w gotowości. „Rano w kawiarniach piszę w kolejnym notatniku, każda pusta strona jest obietnicą ucieczki, a pióro robi swoje, pismo jest płynne, ciągłe”. Czas idzie dalej, ale to wszystko jest jakby poza czasem realnym, poza datą, stąd śmiesznie na ziemię sprowadzają wplatane w historie fragmenty ze współczesności, jak film Matrix, serial Mr. Robot czy latarka w telefonie.

Patti Smith jest potężną postacią w historii punk rocka, muzyki, kontrkultury. Czy literatury? Nie wiem. Z jednej strony to unikatowa ikona, potrafiąca w wieku 67 lat na koncercie w warszawskim parku Sowińskiego po punkowemu zjechać ze sceny ochroniarza, który chciał ją „bronić” przed pierwszym rzędem widowni. Z drugiej jest w niej coś, co nie do końca potrafię nazwać, może to jakaś potrzeba artystycznej kreacji, krytykowana choćby przez wielu rozmówców Legsa McNeila i Gilliana McCaina w Please, kill me. Punkowej historii punka, takie trochę wciąż podbijanie swego ego, ale może to taki artyzm albo jednak bycie sobą. Moją ulubioną książką Patti Smith pozostają Poniedziałkowe dzieci (pierwsza w ogóle książka z Serii Amerykańskiej Wydawnictwa Czarne). Okazała się inna od kolejnych. Biograficzna, bardziej faktograficzna niż opisowa, bardziej oddawała klimat bohemy i zakamarków Nowego Jorku niż klimat Patti Smith i zakamarków jej głowy. Bo w Roku Małpy najbardziej przeszkadza to, że tyle w niej Patti Smith: wciąż „ja”, „ja”, „ja” i momentami te opisy, przeżycia są ciekawe, a historie angażujące, ale momentami można odnieść wrażenie, że pamiętnik nie zawsze w całości powinien wypłynąć na światło dzienne. Bo ta książka jest fragmentami pamiętnikiem. Autorka wymaga czujności, podążania za sobą, patrzenia jej oczami, słyszenia jej uszami, bez wolnej przestrzeni, a gdy na chwilę przestaniesz się skupiać, to możesz zacząć się nudzić na tym spacerze. Gdy jednak uwagę podtrzymasz, możesz liczyć na fascynującą wyprawę. Rok Małpy to książka dla fanów Patti Smith, którzy skoncentrować się potrafią, którzy cenią jej spojrzenie na świat pełne kulturowych konotacji, jej uczuciowość, to kroczenie po kolejnych opustoszałych miejscach i to łaknienie życia, ciągłe połykanie świata i branie go garściami, chłonięcie całą sobą tak, jak pewnie niewielu z nas już potrafi, z dostrzeganiem szczegółów i mieszając realność ze wspomnieniami, emocjami, snami.

Patti Smith, "Rok małpy", wydawnictwo Czarne (2020)
Patti Smith, „Rok małpy”, wydawnictwo Czarne (2020)

Dzięki Tobie, możemy zrobić jeszcze więcej – wesprzyj nas! 
Fundacja PRZEKRÓJ

Czytaj również:

Matka Polka Uparta
i
Stanisław Wyspiański, „Macierzyństwo”, 1904 r.; domena publiczna
Wiedza i niewiedza

Matka Polka Uparta

Joanna Kuciel-Frydryszak

Jeszcze sto lat temu prawie nikomu nie zależało na tym, aby wiejskie dzieci uczyły się pisać i liczyć. W pracy na roli to się nie przyda, a nawet zaszkodzi, bo zabierze czas. Jednak matki pragnęły dla nich lepszego losu i potrafiły znaleźć sposób wbrew wszelkim przeszkodom.

„Najwięcej zmartwienia w moim życiu – pisze po latach Jadwiga Krok z domu Szkraba – było z powodu szkoły, do której chciałam koniecznie chodzić, a nie miałam butów”.

Czytaj dalej