Świąteczny potop książek Świąteczny potop książek
Opowieści

Świąteczny potop książek

Birna Anna Björnsdóttir
Czyta się 4 minuty

Miłość do literatury od zawsze łączy Islandczyków, a historie są ich dobrem narodowym. O oswajaniu zimowego czasu opowieściami i o tym, dlaczego szczególnym momentem dla miłośników książek jest koniec roku, opowiada pisarka Birna Anna Björnsdóttir.

Mawiamy, że w Islandii każdy jest pisarką lub pisarzem. To oczywiście przesada, która zresztą nie najlepiej pasuje do tradycji literackiej, dla której charakterystyczne są niedopowiedzenia i powściągliwość. A jednak każdego roku ukazuje się tutaj około tysiąca nowych książek, co w kraju liczącym mniej więcej 290 tys. mieszkańców daje jedną książkę na 290 osób – oto kolejny z wielu dziwacznych należących do nas rekordów świata.

Aż do XX w. kolejne pokolenia pracowały, modliły się i krzątały wokół

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Rybitwy z wyspy ognia i lodu Rybitwy z wyspy ognia i lodu
i
Þórarinn B. Þorláksson, „Letni wieczór w Reykjavíku”, 1904 r.; zdjęcie: domena publiczna
Doznania

Rybitwy z wyspy ognia i lodu

Birna Anna Björnsdóttir

Jest 2040 r., a katastrofa klimatyczna utrudnia życie na Islandii. Kiedy nauczycielka biologii znika bez śladu podczas wycieczki szkolnej, jej córka rusza na poszukiwania. Co odnajdzie?

Moja matka zniknęła 1 czerwca 2040 r., dokładnie w moje dwudzieste pierwsze urodziny. Kiedy kilka dni wcześniej wyjeżdżała na Wyspy Owcze z licealistami, których uczyła biologii, wydawało się, że jest w dobrym nastroju. Nie pierwszy raz organizowała taką wycieczkę. Dzień po zniknięciu matki skontaktował się ze mną nauczyciel, który jej towarzyszył. Powiedział mi, że poprzedniego dnia zabrali dwadzieścioro uczniów na jeden z dłuższych spacerów, których mieli kilka w planie. Wybrali się na odludne klify na głównej wyspie, gdzie obserwowali ptaki morskie: fulmary, mewy siewki i maskonury, polujące i opiekujące się pisklętami. Było wilgotno i mgliście, ale widoki okazały się wspaniałe. Do hostelu w centrum Thorshavn wrócili zmęczeni i zadowoleni. Po kolacji zarówno nauczyciel, jak i moja matka poszli spać. Kiedy rano zapukał do jej drzwi, nie odpowiedziała. Sprawdził w jadalni, obszedł korytarze, aż wreszcie poprosił recepcjonistkę o klucz do jej pokoju. W środku nie było niczego poza kartką papieru leżącą na stole przy oknie. Widniały na niej notatki na temat miejscowych ptaków, jakieś liczby i obserwacje terenowe.

Czytaj dalej