Pisanie o okładkach „Przekroju” to dziennikarstwo rozrywkowo-śledcze. Okładka jest tylko punktem wyjścia, jeden trop prowadzi do kolejnych. Trafić na tę – z czerwca 1957 r. – to jak wygrać w totka! Swoją drogą, jego pierwsze losowanie odbyło się kilka miesięcy przed publikacją tego numeru. W tym samym roku na rynku pojawiła się kultowa syrenka, zadebiutowały też takie pisma, jak „Miś”, „Ekran” i „Polityka”, a „Sztandar Młodych” opublikował pierwszy odcinek przygód Tytusa, Romka i A’Tomka.
Okładkę zdobi kadr z filmu animowanego o perypetiach profesora Bączyńskiego, którego stworzył Konstanty Ildefons Gałczyński na potrzeby „Przekrojowego” Teatrzyku Zielona Gęś. Jego historia została na naszych łamach opisana w charakterystycznej ramce – znanej Państwu i dziś – 10 lat wcześniej, w 1947 r., a pod koniec lat 50. Jerzy Kotowski zrobił z niej fantastyczny film animowany. Można go obejrzeć, korzystając z zasobów wspaniałej Ninateki. Film trwa ponad 8 minut i jest to ponad 8 minut zachwytu! Nad warstwą plastyczną pracował znakomity duet, Lidia Skarżyńska i Kazimierz Mikulski, ale nawet gdyby im zupełnie nie wyszło, film nadal warto byłoby obejrzeć, ponieważ za ścieżkę dźwiękową odpowiada zespół Melomani, o którym dalej. Produkcją zajęło się Studio Filmów Lalkowych, późniejszy słynny Se-Ma-For.
Konstantego Ildefonsa przedstawiać czytelnikom „Przekroju” nie trzeba. Z kolei pani Lidia jest znana także jako Minticz lub Minticz-Skarżyńska. To kobieta orkiestra, urodzona pod Krakowem w 1920 r. W czasie powstania filmu dobiega więc czterdziestki. Co zdążyła osiągnąć? Ukończyła studia na krakowskiej ASP, uczęszczając jednocześnie na zajęcia z architektury na Politechnice Krakowskiej, gdzie również zdobyła dyplom. Znalazła też czas na zajęcia w Instytucie Filmowym! Lata 50. to czas rozkwitu jej kariery. Współpracowała z najlepszymi polskimi scenami, m.in. ze Starym Teatrem. Lubiła pracę w artystycznych duetach, scenografie tworzyła najczęściej z drugim mężem, Jerzym Skarżyńskim. Jej zainteresowanie teatrem lalkowym wzięło się z potrzeby ucieczki przed socrealizmem. Była autorką kostiumów, projektowała scenografię. W latach 70. została wykładowczynią Podyplomowego Studium Scenografii Teatralnej, Filmowej i Telewizyjnej przy ASP.
W Ostrożności oglądamy lalki i rekwizyty wykonane przez artystkę. Za plansze i szerokie plany odpowiadał z kolei Kazimierz Mikulski, prekursor polskiego malarstwa metaforycznego. Mikulski należał do powojennej Grupy Krakowskiej, o której jeden z jej członków, Jonasz Stern, powiedział tak: „Reprezentowaliśmy prowincję – nieokrzesaną, głodną, żarliwą, niezblazowaną mieszczańskimi manierami, niezwiązaną koneksjami z krakowskim Olimpem”. Podobnie jak Skarżyńska był człowiekiem wielu talentów i poza malarstwem zajmował się reżyserią, uczył się też aktorstwa. Wywodził się ze środowiska skupionego wokół teatru Kantora.
Ich wspólna praca zachwyca i formą, i kolorem. Ten film ma tempo, od którego dziś się odzwyczailiśmy, ujęcia są długie, nieśpieszne. Każdy detal opracowano ręcznie i wszystko zostało wykończone z pietyzmem. Ogrom pracy! A i tak można nawet zrezygnować z oglądania i skupić się tylko na muzyce. Jej autorem jest zmarły 31 lipca 2021 r. Jerzy Matuszkiewicz, słynny krakowski „Duduś”, prekursor polskiego jazzu, założyciel – w 1948 r. – pierwszego Jazz Clubu. Matuszkiewicz grał jazz, gdy było to nielegalne i budziło skojarzenia z zepsutą kulturą świata zachodniego. Grywano w katakumbach, prywatnych mieszkaniach, w ukryciu.
Muzykę wykonał zespół Melomani, amatorska formacja skupiająca artystów z całej właściwie Polski – z Krakowa, Poznania, Łodzi i Warszawy. Skład grupy ulegał z czasem zmianom i na pewno nie można już było nazywać jej członków amatorami. Przez Melomanów przewinęła się plejada polskiego dźwiękowego talentu: Andrzej Trzaskowski, Witold Sobociński, Krzysztof Komeda. Już od 1955 r. zespół koncertował otwarcie, oficjalnie. O jazzie zaczął pisać Tyrmand, grano go też na popularnych festiwalach. Rok po ukończeniu pracy nad tą animacją zostanie zorganizowany pierwszy Jazz Jamboree. A Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz zrobi oszałamiającą karierę. Wszyscy Polacy znają jego kompozycje – to ścieżki dźwiękowe z Czterdziestolatka, Janosika, Wojny domowej czy Alternatywy 4.
A reżyser? Jerzy Kotowski tworzył filmy animowane, dokumentalne i oświatowe. Od wczesnych lat 50. wykładał w PWSF w Łodzi, został po kilku latach jej rektorem. I prawdopodobnie czytywał „Przekrój”, w którym w 1947 r. znalazł Teatrzyk Zielona Gęś z profesorem Bączyńskim. I być może poczuł się tak, jakby wygrał w totka, bo dzięki Gałczyńskiemu pojawił się w jego głowie pomysł na wspaniałą animację. A może było zupełnie inaczej? Tak czy owak, film obejrzeć warto i do tego Państwa zachęcamy!