
Łukasz Chmielewski: Marek Hłasko twierdził, że „książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu”. Jak jest z komiksem, zwłaszcza tym częściowo autobiograficznym, jakim przecież jest napisany przez ciebie Jak schudnąć 30 kg? Prawdziwa historia miłosna?
Tomasz Pstrągowski: Tak samo. Tworząc autofikcyjny komiks, musiałem sobie odpowiedzieć na pytanie, jak dużo jestem w stanie powiedzieć o sobie zupełnie obcym ludziom. O czym mogę napisać i wciąż czuć się ze sobą OK, a o czym milczeć. Nie przez przypadek moja narzeczona pojawia się w tym komiksie tylko w dedykacji. Cokolwiek więcej byłoby przekroczeniem granicy intymności. Wielu hamulców jednak nie zaciągnąłem. Nie dlatego, że jestem w tym komiksie wybitnie szczery, ale dlatego, że niespecjalnie obchodzi mnie opinia ludzi, którzy go nie zrozumieli. Chciałem obudzić określone emocje w czytelniku. Podobne do tych, jakie wywołuje u mnie twórczość Roberta Crumba, Harveya Pekara, Joego Matta czy Chestera Browna. Czytając, lubię czuć dyskomfort wywołany wrażeniem, że ktoś dopuścił mnie zbyt blisko i dowiedziałem się rzeczy, których w zasadzie wolałbym nie wiedzieć. Zależało mi na takim efekcie, a tego chyba nie da się zrobić, nie odkrywając się w pewien sposób.
Co jest ważniejsze: mówienie prawdy czy zmyślanie? A może nie ma różnicy?
Żadna z tych strategii nie