Data premiery drugiego albumu Slowthaia w ostatniej chwili została przesunięta o tydzień. Niby nic wielkiego. Zdarza się. Zapytajcie Kanyego Westa albo jeszcze lepiej: Axla Rose’a. A jednak w tym przypadku korci mnie, by w opóźnieniu szukać drugiego dna. Po tej zmianie Tyron, czyli wyczekiwana płyta „brexitowego bandyty”, ukazuje się dokładnie w rocznicę wydarzenia, które o mały włos nie przekreśliło kariery utalentowanego rapera. Dokładnie 12 lutego 2020 r. podczas gali NME Awards Slowthai odbierał prestiżową nagrodę Hero of the Year. Będąc już na scenie, raper poczynił kilka niewybrednych, seksistowskich uwag w kierunku prowadzącej galę komiczki Katherine Ryan. Gdy ktoś z publiczności zwrócił mu uwagę na niewłaściwe zachowanie, ten rzucił w jego stronę drinkiem. Ostatecznie musiała zareagować ochrona. Nie minęła doba, a Slowthai został wykreślony z listy ambasadorów branżowego święta Record Store Day. Nad artystą zawisły czarne chmury, a w sieci zaczął rozlegać się niepokojący szmer. Gdy dobrze nastawiło się ucho, wyłaniało się z tego szmeru jedno, powtarzane wkoło słowo: „cancel!” – „unieważnij!”.
Nie ma wątpliwości, że zachowanie Slowthaia na gali NME Awards było niewłaściwe, a rzucane przez niego teksty – grubiańskie. Reakcje na nie były jednak daleko przesadzone. A przynajmniej tak uważała Ryan, która od początku utrzymywała, że cała sytuacja była swojego rodzaju grą, jaką prowadziła z raperem, którego zresztą bardzo sobie ceni. Sam Slowthai nie tłumaczył się konwencją, ale momentalnie zaczął bić się w wytatuowane piersi: oddał nagrodę, przyznając, że nie jest żadnym bohaterem i przeprosił wszystkie kobiety, które mogły poczuć się dotknięte jego zachowaniem. Ciekawe, że podobnych deklaracji nie oczekiwano od niego, kiedy nazywał królową Elżbietę II p***ą. Gdy podczas innej gali wystąpił na scenie, trzymając spreparowaną głowę Borisa Johnsona, mógł sobie pozwolić na bardziej wymijające przeprosiny, podtrzymując, że jego wypowiedź mieściła się w granicach sztuki.