#Turystyka dźwiękowa 4#
Przemyślenia

#Turystyka dźwiękowa 4#

Łukasz Komła
Czyta się 2 minuty

Wydaje się, że od czasu powstania amerykańskiej grupy The Residents pod koniec lat 60. XX w. trend na zamaskowanych i ukrywających tożsamość artystów nie słabnie. Żonglowanie scenicznym wizerunkiem przybierało różne oblicza (np. Kiss, Peter Gabriel z okresu Genesis, Buckethead, Slipknot, Daft Punk, Ghost, Pussy Riot), ale w XXI w. jeszcze mocniej przeniknęło do świata muzyki elektronicznej i eksperymentalnej. Wystarczy wymienić Brytyjczyka Buriala czy dwa duety z rodzimego podwórka: BNNT i RSS B0YS.

O projekcie Ak'chamel, The Giver Of Illness wiadomo jedynie, że to amerykański duet mający na koncie pokaźną liczbę wydanych kaset. Tegoroczny album The Totemist jest pierwszym winylem w ich karierze. Eksperymentalne formy zespołu zostały już docenione na łamach takich pism i serwisów, jak „The Wire”, „Tiny Mix Tapes” czy „Consequence of Sound”. Amerykanie nadal jednak ukrywają się i tworzą w bezpiecznym dla siebie miejscu – undergroundowym schronie w zachodnim Teksasie, na pustyni Chihuahua, w tzw. miasteczku duchów: Terlingua. W 1903 r. powstała tam Chisos Mining Company zajmująca się wydobyciem rudy rtęci. Ak'chamel, The Giver Of Illness odwołują się w swoich nagraniach do historii tego miejsca i do wpływu rtęci na ludzkie zdrowie. Artyści wybrali się na zabytkowy cmentarz w Terlingua w celu zarejestrowania nagrań terenowych, gdzie do dziś można znaleźć starożytne groty i groby zrobione z kijów oraz kamieni. Spoczywają tam również górnicy, których zabiła choroba wywołana przez toksyczne opary rtęci. Ten mistyczny i jednocześnie odrealniony klimat najlepiej da się poczuć w przeszywającej kompozycji Protected By The Ejaculation Of Serpents – nisko i mrocznie pomrukujące głosy współtowarzyszą avantfolkowemu transowi. W nieco lżejszym tonie – choć z intrygującymi partiami wokalnymi wyjętymi wręcz z zaświatów – wybrzmiewa The Funeral Of A Woman Whose Soul Is Trapped In The Sun.

Amerykanie dopisują do swojej twórczości filozofię określaną przez nich jako „Fourth World Post-Colonial Cultural Cannibalists Circumcising The Foreskin Of Enlightenment” (od przychodzi na myśl koncepcja „Czwartego Świata” Jona Hassella z lat 70. XX w., którą eksperymentator stworzył z fascynacji rozmaitymi kulturami świata). Ak'chamel, The Giver Of Illness nie zamierzają odzierać z aury tajemnicy swoich muzycznych idei, wolą jednak szczelnie chronić tożsamość i nie tylko personalną. Szamański nastrój emanuje niemal z każdej kompozycji, co potwierdzają Dark Hat czy To Travel The Path Of Every Sickness. Płytę zamyka ponad 10-minutowy Phallus Pallace będący kosmiczno-psychodelicznym rytuałem wskrzeszania duchów Ash Ra Tempel i Popol Vuh. Nie zdziwiłbym się, gdyby w najbliższym czasie zatrudnił ich Werner Herzog.

Ja zaś liczę na to, że Ak'chamel, The Giver Of Illness kiedyś nawiedzą nasz kraj i porwą do krainy szeptów.

 

Czytaj również:

#Turystyka dźwiękowa #3
Doznania

#Turystyka dźwiękowa #3

Łukasz Komła

11min to artystyczne alter ego dwojga muzyków pochodzących z Seulu: 11 (Jiyeon Kim) – pianistki i kompozytorki oraz min (Sangyong Min) – perkusisty, inżyniera dźwięku i producenta. Płyta snow jest ich pierwszym wspólnym dziełem. Żadne z nich nie debiutuje – Kim wydała solowy album Transparent Music, który w 2018 r. był nominowany do Korean Music Award, a Min jest bardzo doświadczonym i cenionym perkusistą oraz uznanym inżynierem dźwięku zajmującym się wszechstronną produkcją i masteringiem. Można go także usłyszeć w różnych grupach oscylujących w pobliżu indie rocka. Prowadzi ponadto swoje studio nagraniowe pod nazwą studioLOG.

Aspekty dotyczące studia i produkcji wydają się kluczowymi składnikami kompozycji Koreańczyków. Niemal od pierwszych sekund brzmienie perkusji w tytułowym nagraniu snow, a dokładnie bębna centralnego (dźwięk tego elementu zestawu perkusyjnego nagrywano w oddzielnym pomieszczeniu o wysokim suficie z naturalną akustyką), zapiera dech swą głębią i fakturą. Dostajemy zatem od muzyków także bardzo czytelny komunikat: „STOP! Zatrzymaj się! Oddychaj! Poczuj!”. Podobnie został potraktowany fortepian, którego dźwięki głęboko oddziałują na słuch, a to dzięki bliskiemu ustawieniu mikrofonów przy instrumencie. Po subtelnym początku w utworze gust motoryka staje się dynamiczna i rozbudowana o całą paletę brzmień obu instrumentów. Sekcja rytmiczna kontrastuje tu z minimalistyczną grą fortepianu – i nawet nie są to całe interwały, ale zmieniająca się progresja dwóch nut w trakcie trwania całego utworu. Natomiast lowdrum to eksperyment z samplami wyciągniętymi z membran perkusyjnych i połączeniem ich z akustyką całego zestawu. A po drugiej stronie pięknie kwitnące frazy fortepianu Kim. Jeżeli poprzednie fragmenty nie przyciągnęły uwagi słuchaczy, to jestem pewien, że prawie 14-minutowy snow keeps falling (snow REMIX) oczaruje ich swą nieszablonową transowością, poruszającą swobodą i niemającą końca przestrzenią. W wieńczącym całość loose pojawił się nawet głos pianistki, który delikatnie unosi się na powierzchni minimalistycznych pętli perkusyjnych. Jest w tym taneczny puls, ale żyjący z dala od klubowego harmideru, to raczej stan kojącego dryfowania.

Czytaj dalej