Typowe tipi Typowe tipi
Opowieści

Typowe tipi

Kinga Zemła
Czyta się 2 minuty

W języku Dakotów, nazywanych z francuskiego Siuksami, thípi (tipi) oznacza dosłownie „miejsce, które się zamieszkuje” bądź „w którym się żyje”.

Dla rdzennych mieszkańców Wielkiej Równiny Prerii tipi było prawdziwym domem – schronieniem, gdzie w blasku ogniska kwitło życie rodzinne. Brak osadzenia w konkretnej, niezmiennej lokalizacji wynikał nie tylko z natury łowieckiego życia, ale także z powszechnego wśród północnoamerykańskich Indian stosunku do ziemi – nie rozumieli europejskiego indywidualnego prawa do własności prywatnej, uznawali wyłącznie wspólnotowe prawo do użytkowania terenu. We wczesnym okresie kolonialnym starcie tych dwóch koncepcji doprowadziło do wielu konfliktów, w rezultacie których osadnicy ze Starego Świata zaczęli wypychać Indian na zachód, w głąb kontynentu.

Dziejową rolę w historii Indian odegrały przywiezione przez Hiszpanów konie, które mogły zastąpić psy w transporcie dobytku w trakcie długich polowań. Nowa siła pociągowa umożliwiła ekspansję w głąb prerii, wskutek czego niektóre z plemion całkowicie porzuciły osiadły tryb życia. Symbolem tej nomadycznej przemiany stało się właśnie tipi, wykorzystywane powszechnie nawet przez te ludy, które zachowały część dawnych zwyczajów. Na przykład Paunisi wciąż uprawiali kukurydzę, fasolę i dynię, lecz każdego roku w czerwcu i z końcem października wyruszali na trzymiesięczne polowania.

Informacja

Z ostatniej chwili! To przedostatnia z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Tipi stawiano zwykle na podwyższonym terenie i niezbyt blisko drzew, a za jego rozkładanie odpowiadały kobiety. Konstrukcja tego stożkowego namiotu o niezwykle minimalistycznej sylwecie opierała się na cienkich żerdziach z sosny wydmowej lub jałowca wirginijskiego długości od 6 do 8 m (tipi mogło urosnąć do takich rozmiarów, od kiedy zaczęto wykorzystywać konie). Podstawę struktury stanowił stelaż z trzech, czasem czterech żerdzi, układanych na ziemi w kształt literki „Y” i wiązanych mocno, ale z zachowaniem odstępów w taki sposób, aby po podniesieniu dało się go szeroko rozstawić. Umocowany trójnóg uzupełniano, dodając kolejne paliki, dzięki czemu powstawał szkielet, który następnie owijano płatami wyprawionej skóry bizona, a później także sztywnym płóciennym materiałem.

Tipi występowało w różnych wersjach, ale rzadko stało na planie idealnego okręgu, rzut miał przeważnie jajowaty kształt. Jedna z żerdzi wystawała poza obrys namiotu – zahaczono o nią klapy dymne, tworzące u szczytu otwór wentylacyjny, którym można było sterować w zależności od warunków pogodowych. Zimą tipi docieplano dodatkowymi warstwami skóry lub płótna, a wnętrze dzielono płachtami materiału tak, aby zapewnić bardziej intymne przestrzenie. Wejście znajdowało się zawsze od wschodu.

No i – na Wielkiego Manitu! – nie należy mylić tipi z wigwamem. Ten drugi to nieprzenośna chata w kształcie kopuły, tunelu lub (rzadziej) stożka. Howgh!

Dziewczynka z plemienia Oglala przed tipi, w rezerwacie Pine Ridge lub w jego pobliżu. Zdjęcie: John C.H. Grabill, 1891 r.; Biblioteka Kongresu; domena publiczna
Dziewczynka z plemienia Oglala przed tipi, w rezerwacie Pine Ridge lub w jego pobliżu. Zdjęcie: John C.H. Grabill, 1891 r.; Biblioteka Kongresu; domena publiczna

Czytaj również:

Między światami Między światami
i
Daniel Mróz – rysunek z archiwum nr 731/1959
Opowieści

Między światami

Radosław Palonka

Historia Indian Ameryki Północnej jest o wiele bardziej złożona i barwna, niż mogłoby się wydawać. Jak dawniej wyglądało życie rdzennych mieszkańców tego kontynentu, jeszcze przed przybyciem Europejczyków? I czy dzisiejsi Indianie wciąż mają łączność z tradycją?

Historia Ameryki nie zaczyna się wcale wtedy, gdy Krzysztof Kolumb przybył do Nowego Świata, ale swoimi korzeniami sięga dużo głębiej. Od tego momentu jednak Indianie pojawiają się w świadomości Europejczyków i zaczyna się ich walka o przetrwanie, ale i swego rodzaju kariera, jako „szlachetnych dzikusów”. Przyzwyczai­liśmy się także do traktowania wszystkich Indian przez pryzmat dzielnych Apaczów i Siuksów, romantycznych wojowników pomalowanych w barwy wojenne. Tymczasem prawda jest dużo ciekawsza i niesamowicie złożona. Musimy przede wszystkim pamiętać, że tubylcza ludność Ameryki nigdy nie stanowiła jednorodnej grupy. Podobnie jak wówczas, gdy Kolumb przybył do Nowego Świata, tak i teraz po stuleciach trudnej historii Indianie dzielą się na wiele plemion, rodów i grup językowych. Przyjmuje się, że w momencie dotarcia Europejczyków do Ameryki Północnej żyło tam przynajmniej kilka milionów jej rdzennych mieszkańców. Dziś ich liczba ponownie zbliża się do tej wartości: dane ze spisu powszechnego z 2010 r. (mogą być mocno niedoszacowane) mówią, że w samych Stanach Zjednoczonych mieszka 5,2 mln osób pochodzenia tubylczego, w tym prawie 3 mln pełnej krwi Indian. To przynajmniej 1,7% amerykańskiego społeczeństwa. Rdzenni Amerykanie należą aż do 570 plemion uznawanych przez rząd federalny oraz Biuro ds. Indian.

Czytaj dalej