
Na początku jest chaos. Widnokrąg zamyka się w promieniu 20–30 m. Wzrok grzęźnie na ścianie gałęzi, liści, pni, krzewów, połamanych konarów i powalonych drzew. Wokół roją się setki komarów i gzów.
Nie ma na czym zawiesić spojrzenia, wystarczy chwila, żeby zgubić kierunek marszu. Mimo słonecznego dnia w Puszczy króluje półmrok – światło przysłaniają liście drzew. Nie, nie drzew – gigantów, strzelistych dębów, których pni nie objęłyby nawet trzy osoby. Dopiero po kilku minutach do świadomości dociera solenna powaga tego miejsca.
Puszcza Białowieska wymaga czegoś więcej niż rozum i ułomna ludzka logika. Trzeba sporego wysiłku,