Wszystkie fałdy świata – rozmowa z Timem Ingoldem Wszystkie fałdy świata – rozmowa z Timem Ingoldem
i
ilustr. z książki Tima Ingolda "Splatać otwarty świat"
Opowieści

Wszystkie fałdy świata – rozmowa z Timem Ingoldem

Aleksandra Kędziorek
Czyta się 10 minut

Mur jest zbudowany z cegieł i można pomyśleć, że to jest sterta cegieł, usadowiona trwale na powierzchni ziemi. Ale tym, co rzeczywiście trzyma mur, jest zaprawa w szczelinach pomiędzy cegłami. Więc jeśli pomyślimy o murze jako o stercie cegieł, to zapomnimy o zaprawie. A gdybyśmy tak pomyśleli, że mur zasadniczo tworzy zaprawa, a cegły po prostu znajdują się pomiędzy nią? Jeśli pomyślisz o cegłach jako tym, co znajduje się pomiędzy zaprawą, a potem wyjmiesz wszystkie cegły, to zostanie ci niekończący się splot zaprawy, który tworzy coś w rodzaju tkaniny

Aleksandra Kędziorek: A co gdyby miasto było oceanem, a budynki – statkami? Postawił Pan to pytanie w tytule swojego wykładu, który odbył się 15 października w Warszawskim Pawilonie Architektury ZODIAK.

Tim Ingold: Chciałem podważyć w ten sposób myślenie o budynkach jako o obiektach wzniesionych na trwałych fundamentach i zamiast tego pomyśleć o budynku jako o czymś, co wchodzi w dialog zarówno z niebem, jak i z ziemią. Dla statku nie jest ważna powierzchnia lustra wody, ale sama woda oraz znajdujące się poniżej jej powierzchni prądy, a także pogoda i zależne od niej

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Nieustanne tkanie świata Nieustanne tkanie świata
Przemyślenia

Nieustanne tkanie świata

Aleksandra Kędziorek

„Monsieur Le Corbusier, nadal pada w naszym garażu” – skarżyła się pani Savoye architektowi, który projektem jej willi zapisał się w historii architektury, ale do naprawy przeciekającego dachu nie miał już cierpliwości. Z podobnego powodu słynny Dom nad Wodospadem projektu Franka Lloyda Wrighta (nazywany „Fallingwater”, dosłownie: spadająca woda) szybko zyskał wśród lokatorów przydomek „Rising Mildew” (rosnąca pleśń). Historia architektury traci zwykle zainteresowanie budynkami zaraz po przekazaniu kluczy ich lokatorom. Tymczasem Tim Ingold w książce Splatać otwarty świat, wydanej niedawno przez krakowską fundację Instytut Architektury, przekonuje, że „budowanie jest […] procesem, który dzieje się cały czas, tak długo, jak długo ludzie zamieszkują w jakimś środowisku. Nie zaczyna się stąd, według przygotowanego wcześniej planu, i nie kończy tam, na gotowym wytworze. »Forma końcowa« to tylko ulotna chwila […]”. Życie budynków trwa znacznie dłużej i obejmuje ich zmagania ze zmienną pogodą, postępujące zużycie czy powolne popadanie w ruinę.

Ingold, szkocki antropolog, którego badania stały się jednym z kluczowych punktów odniesienia dla architektów i projektantów zainteresowanych relacjami człowieka ze środowiskiem, przyznaje, że o wiele łatwiej byłoby nam zrozumieć i opisać świat, gdyby choć na chwilę zastygł w bezruchu. I choć we własnej wyobraźni próbujemy go unieruchomić, narzucając mu różne granice – linie na mapie, ściany mieszkania, kształty przedmiotów – to ten wymyka się nam, trwając w procesie nieustannych, wielokierunkowych przemian. Wytyczone granice przesuwają się, tynk na ścianach kruszy, przedmioty łamią i odkształcają, a domom zaczynają przeciekać dachy. Ingold przekonuje, że zamiast projektować na świat własne wyobrażenia, lepiej spróbować znaleźć adekwatny sposób opisu jego dynamicznej struktury.

Czytaj dalej