Ci, którzy myślą, że sztuka współczesna zamknięta jest tylko w muzeach, chyba nigdy nie ruszyli tak po prostu przed siebie. Na spacer śladami Pawła Althamera, ale też bez żadnych śladów, zaprasza Czytelniczki i Czytelników „Przekroju” Karol Sienkiewicz. Niech nas wszystkich nogi poniosą!
O artystach często opowiada się jak o odkrywcach. Są w awangardzie, na przedzie, eksplorują to, co nowe, wcześniej nieznane lub zapomniane. Im bardziej nowatorska sztuka, tym lepiej. Twórcy jawią się więc jako pionierzy dryfujący po niezamieszkanych wcześniej terenach, zdobywcy nowych lądów. Taki przynajmniej obowiązuje topos i trudno od niego uciec. Jeśli artyści mają jakiś chleb powszedni, to będzie nim właśnie wytyczanie nowych ścieżek.
Ale co, jeśli potraktować to wytyczanie nie jako metaforę artysty na wyabstrahowanym z rzeczywistości polu sztuki, lecz dosłownie – jako praktykę wydeptywania? Przecież wielokrotnie wydeptywanie ścieżek stawało się sztuką. A co by było, gdyby taką drogę wytyczoną przez artystę nie tylko kontemplować, lecz po prostu nią podążyć?
Próbowałem nie raz. I wcale nie jest to takie proste, jak by się mogło wydawać. Najpierw trzeba bowiem tę ścieżkę odnaleźć.
Skulptur Projekte
W 2007 r. Paweł Althamer został zaproszony do&