Z tęsknoty za światem minionym Z tęsknoty za światem minionym
i
fot. Kobas Laksa
Opowieści

Z tęsknoty za światem minionym

Agata Trzebuchowska
Czyta się 18 minut

Agata Trzebuchowska: Skąd u ciebie fascynacja dwudziestoleciem?

Janek Młynarski: Wszystko zaczęło się od niepozornego albumu, który wpadł mi w ręce, kiedy miałem dziesięć lat i który do dziś stoi u mnie na półce: Warszawa – jaka była. Po jednej stronie znajdują się zdjęcia ulic i obiektów, a po drugiej mapy z 1939 i 1945 r. z zaznaczonymi zniszczeniami. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłem, coś we mnie drgnęło. Zacząłem szukać dalej i trafiłem na Młodego warszawiaka zapiski z urodzin Jerzego Stefana Stawińskiego, a potem na płytę Stanisława Grzesiuka. W mig nauczyłem się wszystkich piosenek. Chodziłem ulicami, o których Grzesiuk śpiewał i poznawałem ich historię. Czytałem Olgierda Budrewicza, Or-Ota i namiętnie przeglądałem warszawską książkę telefoniczną z 1939 r.

Inspirował mnie też Hemar – musical napisany przez mojego ojca. Okazał się wielkim sukcesem, w teatrze Ateneum grano go nieprzerwanie przez dziesięć lat. Jako dziecko chodziłem tam przy każdej możliwej okazji. Interesowała mnie przede wszystkim orkiestra, bo już wtedy chciałem grać na perkusji. Obserwowałem ją, ignorując to, co się dzieje na scenie, ale po jakimś czasie wróciły do mnie te piosenki oraz sama postać Mariana Hemara. A z nim przyszli kolejni: Wars, Petersburski, Tuwim i cały Skamander, Włast oraz fonografia przedwojenna. Otworzył się przede mną barwny i fascynujący świat, który do dziś eksploruję.

Co w tym świecie cię najbardziej przyciąga?

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo zdaję sobie sprawę, że ten świat jest w dużej mierze wytworem mojej wyobraźni. Większość rzeczy, które wydaje nam się, że wiemy o przeszłości, to nasze domysły i projekcje. A przedwojenna Warszawa to nie tylko zadbane ulice pełne dobrze ubranych ludzi i stylowe kawiarnie oblegane przez artystów. To także bieda, przemoc i analfabetyzm. Dzielnice robotnicze przed wojną nie miały kanalizacji ani prądu, a gorzej ubrany człowiek przechadzający się

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Kino to moralny obowiązek Kino to moralny obowiązek
i
Fotos z filmu "Ptaki śpiewają w Kigali"/ fot. Ewy Łowżył
Przemyślenia

Kino to moralny obowiązek

Agata Trzebuchowska

Jak to się stało, że dwoje polskich reżyserów postanowiło zrobić film o ludobójstwie w Rwandzie?

Ludobójstwo to eskalacja przemocy. A przemoc nie jest zjawiskiem lokalnym,  zdeterminowanym kulturowo, tylko czymś głęboko wpisanym w naszą naturę. Pochodzimy z kraju dotkniętego traumą Holokaustu. Po drugiej wojnie światowej wszystkim wydawało się, że podobna zbrodnia nie może się powtórzyć. A jednak – powtórzyła się na Bałkanach, w Kambodży, w Rwandzie. Dziś sąsiad morduje sąsiada w Syrii i w Sudanie Południowym. Nie potrafimy wyciągać wniosków z historii.

Czytaj dalej