bratu i przyjaciołom z dzieciństwa:
Basi, Arkowi i Mariuszowi
chciałabym jeszcze zobaczyć dzieci goniące się w zbożach,
ciebie czekającego na mnie pod domem. rozstania zawsze
kończyły się tak samo: ciszą, która zaglądała nam w oczy.
po dwudziestu pięciu latach pluję nad ranem do wanny
krwią. budzę kogoś, kto już może nie potrafi mnie
kochać, żeby zobaczył, jak szybko może zniknąć
życie.
po dwudziestu pięciu latach rodzą się twoje dzieci.
po mnie nic.
Komentarz autorki:
To wiersz o niegdyś bliskich ludziach, z którymi od lat nie mam kontaktu. Spędziliśmy razem dzieciństwo i zajmują w mojej pamięci szczególne miejsce. Nawiązanie takich przyjaźni – na śmierć i życie – wydaje mi się już niemożliwe. Które z nas jest szczęśliwe? Komu się nie udało? Pewnego poranka – Basiu, Arku, Mariuszu i Arku – wróciliście do mnie intensywnie. W zawsze chciałam wam powiedzieć, w jakim momencie wtedy byłam.