Po co pisze się historię kobiet? Po to, by pokazać, że nie tylko były w historii, ale odgrywały w niej ważną rolę, że ich losy nie są jakimiś ślepymi drogami dziejów. 100 lat temu Polki nie tylko wywalczyły nam prawa wyborcze (nie dostały ich od Piłsudskiego), ale także działały bardzo intensywnie w czasie pierwszej wojny światowej, potem organizowały komitety wyborcze, agitowały za polskością na obszarach, na których organizowano plebiscyty. Gdy zaś osiem z nich dostało się do parlamentu, to prowadziły walkę na rzecz podniesienia poziomu edukacji, powszechnego prawa wyborczego, dążyły do ograniczenia sprzedaży alkoholu. To one przywoływały do porządku mężczyzn posłów zajętych zbrojeniem, to one przeliczały reformy na walutę zrozumiałą dla kolegów posłów: edukacja kosztowała tyle, co kilka godzin prowadzenia wojny.
Olga Wiechnik przedstawia nam w swoim świetnym reportażu osiem biografii posełek – bo tak same o sobie mówiły w dwudziestoleciu międzywojennym – kobiet należących do różnych stronnictw politycznych, ale wywodzących się raczej z wyższych warstw społecznych, dobrze wykształconych: Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Piasecka, Zofia Sokolnicka. Franciszka Wilczkowiakowa jako jedyna pochodziła z rodziny pracujących fizycznie analfabetów. Autorka jest jednak bardzo wyczulona na sprawy klasowe, troskliwie rekonstruuje świat swoich bohaterek, ich poglądy i działalność, sposoby, na jakie negocjowały z mężczyznami swoje reformy.
Jedna biografia dominuje tu nad innymi – klamrę spinającą całą opowieść stanowią życiorys Zofii Moraczewskiej i jej dylematy. Po Moraczewskiej pozostały olbrzymia korespondencja oraz dokumentacja. W tych listach widać najbardziej nawet intymne sprawy, takie jak komplikacje zdrowotne po pokątnie przeprowadzonej aborcji. Jednocześnie są one doskonałym laboratorium budowania świadomości politycznej i społecznej kobiety. Moraczewska jako nastolatka notowała, że musi nauczyć się zabierać głos i logicznie argumentować. Pisała, że czuje niepewność, że pokonuje w sobie opór. Zanim podjęła obowiązki posełki, zrobiła listę argumentów za i przeciw. Znalazły się na niej także takie pozycje, jak koszty utrzymania całej rodziny w Warszawie, ale i ważny punkt: osobista satysfakcja z działalności publicznej. Dziubińska była wybitną nauczycielką, Balicka – naukowczynią, która nie mogła zrealizować swojej misji, bo w tej epoce kobiet nie przyjmowano do laboratoriów.
Olga Wiechnik potrafi opowiadać w niezwykle plastyczny sposób, umie wyważyć między ich życiem publicznym a prywatnym, najważniejsze zaś, że nie ocenia swych bohaterek z dzisiejszej perspektywy, nie czyni ich na siłę nowoczesnymi. Pokazuje sprzeczności ich biografii, rodzaj negocjacji z rodziną i otoczeniem, notuje niuanse i paradoksy historii.
Moraczewska urodziła czworo dzieci, z których troje podjęło walkę za ojczyznę i zginęło. Jeden syn poległ w walce z Rosjanami w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Powołany pod broń jako uczeń gimnazjum, po krótkim szkoleniu zasadniczym nie miał szans, padł w czasie pierwszej bitwy, w jakiej jego oddział brał udział. Drugi syn i córka zginęli w Auschwitz, do którego trafili po aresztowaniu i ciężkim śledztwie na Pawiaku – oboje byli zaangażowani w działalność podziemną w czasie drugiej wojny światowej. Biografia Moraczewskiej, w tym śmierć jej dzieci, potwierdzają nie tylko okrutny los ówczesnych kobiet, ale przede wszystkim udowadniają, że historia nie jest czarno-biała, nie ma w niej łatwych podziałów: ta buntowniczka wychowała jednak swoje dzieci na żarliwych patriotów, z których każde oddało życie za ojczyznę. Feministka była taką matką, jakiej los przewidywał Mickiewicz w wierszu Do matki Polki. Historia jednak jej właśnie przyznała rację – domaganie się wyborów powszechnych czy dopuszczenia kobiet do pracy zawodowej nie doprowadziło przecież do upadku.
Biografie posełek pokazują olbrzymi wkład kobiet w budowę państwa polskiego i ich niezwykłe zaangażowanie w pracę. Autorkę interesują jednak żywe postaci, ich wybory życiowe, zwycięstwa i kompromisy, a także sposoby na budowę siebie w epoce, gdy największym sukcesem kobiety było małżeństwo. Historyczny reportaż Wiechnik udowadnia, że bez zaangażowania kobiet Polska byłaby w dużo gorszej sytuacji politycznej i społecznej, przypomina zupełnie zapomniany dzisiaj obszar działalności i nazwiska, które pokryły się już kurzem – całkowicie niesprawiedliwie. Ma jednak także wymiar pesymistyczny, gdyż zdaje się, że historia znów zatoczyła koło. Posełki walczyły bowiem z szowinizmem, męską kpiną, werbalnym molestowaniem, pogardą, umniejszaniem ich roli. A czyż my dzisiaj nie zmagamy się z tym samym?