Cała nadzieja w powieściach Cała nadzieja w powieściach
i
ilustracja: Joanna Grochocka
Pogoda ducha

Cała nadzieja w powieściach

Johann Hari
Czyta się 8 minut

Lektura beletrystyki rozwija empatię, a ta z kolei umożliwia wspólne działanie. Im więcej empatii, tym większa szansa na przetrwanie w trudnych czasach. Fragment książki Johanna Hariego Złodzieje. Co okrada nas z uwagi.

Gdy czytasz powieść, to jakbyś zanurzał się we wnętrzu umysłu innego człowieka. Imitujesz określoną sytuację społeczną. W głęboki i złożony sposób wyobrażasz sobie innych ludzi i ich doświadczenia. Możliwe więc […], że czytając mnóstwo powieści, dochodzisz też do lepszego zrozumienia innych ludzi, poza tamtymi stronicami. Może czytanie beletrystyki staje się swoistą salą gimnastyczną, w której podnosisz swoje zdolności empatycznego podejścia do innych, i stanowi jedną z najbardziej obiecujących i najcenniejszych form skupienia, jakimi dysponujemy. Raymond [Raymond Mar, profesor psychologii na University of Toronto – przyp. redakcji] postanowił razem ze swoim mentorem przystąpić do badania tej kwestii od strony naukowej.

Niełatwa to rzecz do zbadania. Inni naukowcy wypracowali technikę, w ramach której podaje się komuś do przeczytania pewien fragment, a tuż potem sprawdza się poziom jego empatii. W odczuciu Raymonda krył się w tym błąd. Jeżeli czytanie wywiera na nas wpływ, przekształca nas długoterminowo – w niczym nie przypomina uniesienia, którego bezpośrednie skutki utrzymują się przez kilka godzin.

Wraz ze współpracownikami zainicjował pomysłowy, trzyetapowy eksperyment, służący stwierdzeniu, czy te długoterminowe skutki rzeczywiście istnieją. Gdybyś brał udział w takim testowaniu, wprowadzono by cię do pracowni, by przedstawić ci listę nazwisk. Część należałaby do sławnych powieściopisarzy, inne do sławnych twórców literatury faktu, reszta do przypadkowych osób, w ogóle niezajmujących się pisaniem. Poproszono by cię, byś zakreślił nazwiska powieściopisarzy, a następnie, osobno, autorów niebeletrystycznych. Raymond zakładał, że ludzie bardziej gustujący w powieściach powinni rozpoznać więcej nazwisk powieściopisarzy. Miał też interesującą grupę porównawczą – osoby, które czytały mnóstwo książek nienależących do beletrystyki.

Informacja

Z ostatniej chwili! To druga z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Potem poddał wszystkich dwóm badaniom. Pierwsze wykorzystywało technikę stosowaną czasem przy diagnozowaniu autyzmu. Pokazuje ci się wiele zdjęć okolic oczu różnych ludzi, zadając pytanie: co dana osoba myśli? Mierzy się w ten sposób, na ile ktoś jest dobry w odczytywaniu subtelnych sygnałów, ujawniających stan emocjonalny innej osoby. Podczas drugiego z badań należało usiąść i obejrzeć kilka filmików z prawdziwymi ludźmi w prawdziwych sytuacjach, choćby takich jak rozmowa dwóch mężczyzn zaraz po tym, jak grali ze sobą w squasha. Zadanie polegało na tym, by domyślić się, co się tu dzieje. Kto wygrał mecz? Jaka relacja łączy grających? Jak się czują? Raymond i pozostali badacze znali prawidłowe odpowiedzi – dlatego mogli stwierdzić, którzy uczestnicy tego testu byli najlepsi w odczytywaniu i rozpoznawaniu sygnałów społecznych.

Rezultaty okazały się jednoznaczne. Im więcej powieści ktoś czytał, tym lepiej odczytywał też ludzkie emocje. Efekt był imponujący. I nie stanowił jedynie oznaki, że ktoś jest lepiej wykształcony, ponieważ, dla odmiany, czytanie książek niebeletrystycznych nie miało żadnego wpływu na empatię.

Zapytałem Raymonda, dlaczego tak się dzieje. Odpowiedział, że czytanie tworzy „unikatową formę świadomości… Czytając, kierujemy uwagę na zewnątrz, ku słowu widniejącemu na stronie. Jednocześnie olbrzymie ilości uwagi wędrują w głąb nas, gdyż wyobrażamy sobie te sceny i w myślach je odtwarzamy”. Różni się to od samego zamykania oczu i prób zaczerpnięcia obrazów wyłącznie z własnej wyobraźni. „Strukturyzuje się – ale nasza uwaga jest w nader wyjątkowym położeniu, płynąc zarówno ku stronie, ku słowom, jak i do wewnątrz, ku temu, do czego te słowa się odnoszą”. Jest to więc swoiste połączenie „uwagi skierowanej na zewnątrz z uwagą skierowaną do środka”. Czytając beletrystykę, w szczególny sposób wyobrażasz sobie, jak to jest być kimś innym. Przekonujesz się, że „próbujesz zrozumieć różne postacie, ich motywację, ich cele, śledzisz to, co je różni. To rodzaj ćwiczenia. Prawdopodobnie używamy w nim tych samych typów procesów kognitywnych, jakimi posłużylibyśmy się, by w prawdziwym świecie zrozumieć prawdziwych ludzi”. Wcielasz się w innych tak dobrze, że fikcja literacka okazuje się o wiele lepszym symulatorem rzeczywistości wirtualnej niż urządzenia sprzedawane dziś pod tą nazwą.

Każdy z nas może doświadczyć jedynie małego skrawka tego, jak to jest być żyjącym dzisiaj człowiekiem. Raymond powiedział mi, że czytając beletrystykę, widzi się od wewnątrz doświadczenia innych. To nie znika po odłożeniu powieści. Później, poznając kogoś w rzeczywistym świecie, będziesz lepiej potrafił wyobrazić sobie bycie nim. Czytanie literatury faktu może dać ci więcej wiedzy, jednak nie niesie ze sobą tego efektu poszerzania empatii. […]

Im dłużej z nim rozmawiałem, tym bardziej się przekonywałem, że empatia jest jedną z najbardziej złożonych form uwagi, jaką dysponujemy – i zarazem najcenniejszą z nich. Wiele spośród najważniejszych osiągnięć w dziejach człowieka wzięło się z empatii właśnie – z uświadomienia sobie przynajmniej przez część populacji białego człowieka, że inne grupy etniczne, tak samo jak on, mają swoje uczucia, talenty i marzenia; z uświadomienia sobie przez część mężczyzn, że narzucanie swojej władzy kobietom jest nieuprawnione i powoduje autentyczne cierpienie; z uświadomienia sobie przez wielu heteroseksualistów, że miłość to miłość, również homoseksualna. Empatia umożliwia postęp i każde jej zwiększenie odrobinę bardziej otwiera świat.

Jednakże – na co Raymond z miejsca zwraca uwagę – te wyniki badań można też zinterpretować całkiem inaczej. Możliwe, że czytanie beletrystyki zwiększa z czasem zdolność empatii. Może jednak być też tak, że to ludzie już i tak empatyczni mają większy pociąg do czytania powieści. Z tego względu jego badania można uznać za kontrowersyjne i je kwestionować. Jak mi powiedział, niewykluczone, że obie tezy odpowiadają prawdzie – że czytanie beletrystyki potęguje empatię, a ludzie empatyczni są bardziej skłonni do sięgania po taką lekturę. Pewien trop jednak, jego zdaniem, wskazuje na to, że czytanie takiej literatury rzeczywiście przynosi znaczące skutki: jedno z jego badań wykazało, że im więcej bajek czyta się dzieciom – częściej wybieranych przez rodziców niż przez nie same – tym lepiej odczytują one emocje innych ludzi. To sugeruje, że obcowanie z bajkami faktycznie zwiększa ich empatię.

Jeżeli więc mamy powody uznawać, że czytanie beletrystki potęguje w nas empatię, to czy wiemy, co powodują w nas te przekaźniki – choćby media społecznościowe – które w dużej mierze zajmują jej miejsce? Raymond stwierdził, że łatwo patrzeć na nie z pozycji snoba i dawać wyraz panice moralnej, uważa jednak takie myślenie za głupie. W mediach społecznościowych jest, jak podkreślił, wiele dobrego. Skutki, które opisuje, wynikają nie tyle z kontaktu z zadrukowanymi stronami, co z zanurzenia się w złożonej narracji, symulującej świat relacji międzyludzkich. Jego badania dowiodły też, jak mówi, że równie skuteczne bywają długie seriale telewizyjne. Jest w tym jednak pewien haczyk. Jeden z jego eksperymentów wykazał, że choć na wzrost empatii u dzieci wpływ ma czytanie bajek i oglądanie filmów, nie dotyczy to już jednak krótszych programów telewizyjnych. Pasuje to, moim zdaniem, do tego, co obserwujemy w mediach społecznościowych – fragmentaryczne postrzeganie świata nie uaktywnia empatii tak, jak czyni to zaangażowanie w coś długookresowego i wymagającego skupienia.

Podczas rozmowy z Raymondem pomyślałem, że materię głosów, z którymi mamy styczność, internalizujemy. Skoro tak, to kiedy człowiek przez długi czas styka się ze złożonymi opowieściami o życiu wewnętrznym innych ludzi, w jakiś sposób modyfikuje to jego świadomość. Staje się uważniejszy, zaczynają cechować go otwartość i empatia. Gdy, dla odmiany, dzień w dzień, godzinami, dochodzić będą do niego niespójne strzępy wrzasków i wybuchów furii, dominujące w mediach społecznościowych, to one zaczną kształtować jego myślenie. Wewnętrzne głosy staną się ostrzejsze, donośniejsze, mniej podatne na wsłuchiwanie się w łagodniejsze, czulsze myśli. Trzeba bowiem uważać, z jakich technologii się korzysta, ponieważ świadomość z czasem przybiera adekwatne do nich kształty.

Zanim pożegnałem się z Raymondem, zapytałem go jeszcze, dlaczego aż tyle czasu poświęcił badaniu skutków wpływu czytania beletrystyki na ludzką świadomość. Przed zadaniem mu tego pytania sprawiał na mnie wrażenie maniaka danych, nader drobiazgowo objaśniającego stosowane przez siebie metody. Ale gdy udzielał mi odpowiedzi, rozdziawił usta.

– Wszyscy siedzimy na tej samej kuli błota i wody, potencjalnie zmierzającej ku katastrofie – odparł. – Nie uda nam się rozwiązać tego problemu w pojedynkę. Dlatego uważam empatię za tak cenną.


Fragment książki Johanna Hariego Złodzieje. Co okrada nas z uwagi, wyd. Feeria, Łódź 2023. Przypisy zostały usunięte przez redakcję „Przekroju”.

Czytaj również:

Czytanie to przywilej Czytanie to przywilej
i
Fot. Paweł Jasnowski
Przemyślenia

Czytanie to przywilej

Paweł Jasnowski

Swoją bibliotekę budują od czasu, gdy mieli po 19 lat i kupno każdej książki było świętem. Dziś, ponad 30 lat później, w swoim krakowskim domu mają specjalnie zaprojektowaną bibliotekę. Bez książek nie byliby tym, kim są – mówią zgodnie Anka i Wilhelm Sasnalowie.

Gdy ich odwiedzam, właśnie odpoczywają po podróży i pracy na planie. Ich ostatni film, Człowiek do wszystkiego według powieści Roberta Walsera, czeka jeszcze na montaż.

Czytaj dalej