Co mówi twarz?
Promienne zdrowie

Co mówi twarz?

Zuzanna Lewandowska
Czyta się 3 minuty

Jeśli komuś podobała się książka Malcolma Gladwella Blink: The Power of Thinking Without Thinking, publikacja znanego bułgarskiego psychologa Alexandra Todorova może go zainteresować.

Obie pozycje z grubsza starają się odpowiedzieć na pytanie, dlaczego (i jak) często podejmujemy trudne decyzje w ułamku sekundy. O ile jednak Gladwell stara się analizować, co takiego powoduje, że jedni, wykorzystując swój instynkt, okazują się decydentami wybitnymi, inni zaś ponoszą życiowe porażki, o tyle Todorov bada pierwsze wrażenie, jakie na naszym mózgu robią twarze.

Jak dowiadujemy się z Face Value, wystarczy ułamek sekundy, byśmy wyrobili sobie złożoną opinię na temat drugiej osoby, wyłącznie na podstawie jej lub jego fizis. Opierając się na tak pobieżnej obserwacji, wyrabiamy sobie osąd na temat czyjegoś charakteru, jego siły lub emocjonalnej słabości, inteligencji, uprzejmości, przyzwoitości bądź nieuczciwości. „A, to śliski typ” – powiemy o kimś, kto minął nas na ulicy, lub: „Ta pani wygląda na ciepłą i przyzwoitą osobę” – o prezenterce telewizyjnej. Już od czasów, gdy bliski krewny Freuda Edward Bernays „wynalazł” na początku XX w. dyscyplinę znaną dziś jako public relations, ewolucyjnie uwarunkowana predyspozycja naszego mózgu do tworzenia pierwszych wrażeń jest szeroko wykorzystywana w reklamie oraz marketingu politycznym. Przybliżając nam naukową historię percepcji twarzy, Todorov zaczyna swoją opowieść od pseudonauki, jaką pod koniec XIX w. była modna wśród ówczesnej socjety fizjonomika. Fizjonomika to nic innego jak próba usystematyzowania i stworzenia „prawdziwej” dyscypliny naukowej z interpretowania charakteru na podstawie cech fizycznych ludzkiej twarzy. Popularna wśród ówczesnej socjety jak wróżenie z kart fizjonomika traktowana była w owych czasach zupełnie serio, jej przedstawiciele zaś nosili się jak celebryci.

Gros głoszonych tez opierających się na fizjonomice było, jak opisuje Todorov, zupełnie wyssane z palca. W miarę upływu czasu i rozwoju badań stało się bowiem jasne, że nawet wykorzystując komputerowe analizy, potrafimy wyjaśnić stosunkowo niewiele na temat tego, jak to się dzieje, że niektóre twarze interpretujemy w jeden sposób, a drugie w inny. Todorov stara się nas uczulić na to, że nasze „czytanie twarzy” tak naprawdę więcej mówi o nas i o naszych uprzedzeniach niż o twarzach, na które patrzymy. Za naszymi opiniami kryją się uprzedzenia społeczne i rasowe oraz lęki z dzieciństwa. Todorov obraca lustro i niczym Gogol mówi: „Z kogo się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”. Ta interesująca konkluzja wydaje się najbardziej frapującym elementem tej fascynującej książki. Todorov jest naukowcem wybitnym w swojej dziedzinie, a dzięki lekturze Face Value dowiadujemy się również, że jest bardzo sprawnym pisarzem umiejącym opowiadać w sposób barwny i zabawny. Okraszona przeróżnymi rysunkami i zdjęciami, jak łatwo zgadnąć – twarzy – książka jest świetną popularnonaukową literaturą, do której chętnie się wraca.

Czytaj również:

Czeskie oko zmęczone tożsamością
i
Irena Kalicka, Bez tytułu z serii "Smoka pokonać trudno ale starać się trzeba", 2016
Przemyślenia

Czeskie oko zmęczone tożsamością

Veronika Pehe

Pochodzę z kraju, w którym niebiesko-biało-czerwona flaga narodowa w większym natężeniu pojawia się jedynie podczas mistrzostw świata w hokeju, często odnoszę więc wrażenie, że w Polsce – w przeciwieństwie do Czech właśnie – nie można przejść przez większe miasto bez natknięcia się na rogu na jakiegoś powstańca, bohatera wojennego, dzielnego żołnierza czy przeciwnie: na ofiary faszyzmu, stalinizmu i innych postaci przemocy, i flagi narodowe są wszechobecne 365 dni w roku, a nie tylko w święta. Przypominają o nich rzeźby, tablice upamiętniające czy nazwy ulic (moja uwaga: a co ma  eksponowanie flagi do upamiętania?). Miałam więc pewne obawy, że trwająca właśnie wystawa w warszawskim CSW o nazwie „Późna polskość. Formy narodowej tożsamości po 1989 roku” będzie kolejnym przykładem wszechobecnych, niekiedy obsesyjnych, poszukiwań polskiej tożsamości narodowej. Jednak kuratorzy Ewa Gorządek i Stach Szabłowski oraz ich współpracownicy poradzili sobie z wyzwaniem prawdziwie krytycznej refleksji nad współczesnymi formami polskości – o ile wystarczy wam sił na tę obszerną wystawę.

Na powitaniu czeka na biało-czerwonym tle okazała prezentacja prac Stanisława Szukalskiego. Jej patetyczność przypomina wielkoformatowe płótna „Epopei słowiańskiej” Alfonsa Muchy, które także wykorzystują pogańskie oraz starosłowiańskie motywy. To rodzi pewną obawę, że również dalszy ciąg wystawy utrzymany będzie w równie monumentalnym duchu. Jednak słowo „późna” w tytule wystawy skrywa w sobie coś wywrotowego – jak gdyby polskość znajdowała się już na końcu swojego życia i mogła się w każdej chwili skończyć. Sygnalizuje to swobodniejsze podejście do tematu. Jako osoba, która wyrosła w kulturze, która ma skłonność do humorystycznego spojrzenia na symbole narodowe, i traumatyczne wydarzenia historyczne (proszę zauważyć, że Czesi nie kręcą imponujących heroicznych filmów historycznych – do tego potrzebowaliśmy Agnieszki Holland, która wyreżyserowała „Gorejący krzew”), podobnie lekkiej i żartobliwej formy w mówieniu o współczesnej tożsamości oczekuję od wystawiających w CSW artystów.

Czytaj dalej