Codzienna łaska Codzienna łaska
i
Dary składane w świątyni Tirta Empul na Bali; zdjęcie: Pier Francesco Grizi/Unsplash
Pogoda ducha

Codzienna łaska

Jay Griffiths
Czyta się 6 minut

Rytuały ochronią nas nie tylko przed duchową pustką, ale także przed zupełnie realnym końcem świata.

Rytualne ofiary można tu składać wszędzie, kapliczką jest nawet mała stacja benzynowa z jednym dystrybutorem paliwa. Przy wodospadzie pachnie dymem z kadzidła, na figowcu wiszą girlandy kwiatów. Każdego ranka kobiety na Bali przygotowują nawet po 50 darów wotywnych. Garść płatków hibiskusa, hortensji lub aksamitek, kilka kropli olejku z plumerii i chwila dziękczynnego szeptu. Balijskie dary, zwane canang sari, mogą też przybierać bardziej metonimiczną postać: biletu autobusowego składanego w intencji bezpiecznej podróży, garści drobnych (w nadziei na trochę więcej pieniędzy) albo prezerwatywy, przez którą – jak mi wyjaśniono – chce się powiedzieć: „więcej seksu, mniej dzieci”. Są pewnego rodzaju prywatną wiadomością dla boga, niezobowiązującą wskazówką.

Żadna kultura i prawie żaden człowiek nie może funkcjonować bez rytuałów. Mamy inauguracje prezydentów, uroczyste wręczanie świadectw uczniom, bożonarodzeniowe dekorowanie choinki i wielkanocne zajączki. Nawet picie herbaty może stać się czymś uroczystym, jeśli tylko obdarzymy ją uwagą i obudujemy znaczeniami. Codzienne rytuały są jak modlitwa, tyle że wyrażona nie poprzez słowa, ale przez działanie. To drzwi do psyche, pozwalają na przejście między sacrum a profanum, na przemianę tego, co zwykłe, w niezwykłe.

Koszyczek dla bogów

Canang sari to świat natury w miniaturze: kwadratowy koszyczek o boku około 15 cm, upleciony z liści na cześć boga Sang Hyang Widhi. Trzech innych bogów: Brahmę, Wisznu i Sziwę, przywołuje się za pomocą kwiatów. Brahma, bóg ognia, otrzymuje czerwone kwiaty; Wisznu, bóg wody – niebieskie; dla Sziwy, boga pięciu ziemskich żywiołów – ziemi, wody, powietrza, ognia i nieba – są białe, a także pomarańczowe lub żółte.

Informacja

Z ostatniej chwili! To pierwsza z Twoich pięciu treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu. Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej!

Subskrybuj

Kiedy w zeszłym roku odwiedziłam Bali, nie byłam w stanie przejść chodnikiem kilku metrów, by nie nadepnąć na któryś z tych koszyczków wyłożonych przed sklepami i restauracjami. Zaułki rozkwitały dzięki dymiącym kadzidełkom, schody rozświetlały się promiennym pięknem aksamitek. Wszystko wydawało się właściwie uhonorowane, a więc podwójnie obecne – w wymiarze rzeczywistym i symbolicznym.

W koszyczku powinno znaleźć się też coś jadalnego dla bezdomnych psów, małp, wróbli, mrówek i motyli. Widziałam psa, który żył chyba tylko dzięki smakołykom tak obficie rozstawianym na chodnikach. Na skraju przetrwania, na skraju rynsztoka i na skraju znaczenia: dary są tak skromne jak wróbel, który się nimi karmi. Cenię je sobie właśnie dlatego, że nie są cenne.

Żywot canang sari trwa jeden dzień. Jest ulotny jak ślad oddechu na lustrze – chwila i znika. Kiedy rankiem wczorajsze zwiędłe kwiaty, wypalone kadzidła i miniaturowe miseczki ryżu zostaną już sprzątnięte, kobiety znów zakładają odświętne suknie, starannie czeszą włosy i robią makijaż. Gdy kadzidełko ponownie zacznie dymić, jedna z nich, tak jak dzień wcześniej, weźmie do ręki kwiat plumerii, zanurzy w święconej wodzie i skropi nim kapliczkę, a potem wetknie sobie za ucho. „Dzięki temu – wyjaśnia mi właścicielka mojego pensjonatu – jego zapach przenika twoje słowa”. Idę z nią, gdy składa canang sari przed drzwiami pokojów w pensjonacie i w swoim sklepiku na rogu. Jeden z koszyczków stawia przy małej sklepowej kapliczce, kolejny – na półce z chrupkami, inny – między ciastkami a piwem. Z radyjka dobiega reklama czekoladowej kawy, przez kapliczkę przemyka gekon. W sklepie o powierzchni mniej więcej 3 m² rozstawia sześć darów wotywnych.

Kwiaty jak modlitwa

Składanie wotów to czynienie piękna – podkreśla w rozmowie ze mną pewna Balijka. Balijski taksówkarz tłumaczy, że skutkiem takiego tworzenia piękna jest „zaskoczenie i uszczęśliwienie duszy. Piękno sprawia, że czujesz się oczyszczona, a czystość jest niezbędna przy modlitwie”.

canang sari symbolem piękna są kwiaty. Znajdziemy je zresztą także w wielu innych rytuałach na całym świecie. Towarzyszą narodzinom i śmierci, dajemy je i dostajemy podczas świąt, dzięki nim możemy przepraszać i dziękować w najdelikatniejszy z możliwych sposobów – płatkiem nieskazitelnego piękna.

Badanie przeprowadzone w 2018 r. udowodniło, że otrzymanie kwiatów obniża stres, szczególnie u kobiet. W dodatku efekt jest tak znaczący, że według autorki badania, Erin Largo-Wight, kwiaty mogą być ważnym elementem państwowej polityki zdrowotnej. Z kolei inne badanie przeprowadzone w obszarze metropolitalnym Tokio sprawdziło reakcję mężczyzn, pracowników biurowych, na widok bukietu bezwonnych róż (gatunek RosaDekora). Badanie trwało 4 minuty. Efekt? „Dane potwierdzają fizjologiczne i psychologiczne odprężenie w odpowiedzi na ekspozycję pracowników biurowych na kwiaty”. Niezbyt kwiecisty język sprawia, że wnioski brzmią tym bardziej przekonująco.

Botanik Walter Judd z University of Florida mówi: „Gdyby nie było roślin kwitnących, to nas, ludzi, też by tutaj nie było”. By posłużyć się terminologią estetyki ewolucyjnej, uroda kwiatów jest pierwotna­ – swoją cichą serenadę śpiewają one już od 130 mln lat. Ich piękno istniało, jeszcze zanim my, ludzie, pojawiliśmy się, aby je oglądać. I być może będzie istniało również po nas.

Druga przestrzeń

W kulturze zachodniej rytuał to słowo przebrzmiałe, przywiędłe. Wiele osób nie praktykuje żadnej religii ani nie odprawia oficjalnych rytuałów, ale nawet w ubogim w nie świecie panuje tęsknota za tym, aby na nowo wskrzeszać je z ogarka świecy, płatków kwiatów, słów. Nosimy w sobie potrzebę duchowej, pozamaterialnej przestrzeni, do której paszportem jest rytuał. Tęsknimy za miejscem, w którym nikogo nie skazuje się na wygnanie i gdzie nikt nie jest obcy.

Rytuały działają – nawet w przypadku tych, którzy twierdzą, że nie wierzą w ich moc. Łagodzą gniew, redukują lęki i zwiększają pewność siebie. Są także narzędziem naszej samokontroli, o czym pisał „Scientific American”, przywołując badania nad rolą rytuałów w kontroli napadów objadania się. Każdy, nawet najmniejszy rytuał wymaga samodyscypliny, zatem ich przestrzeganie sprawia, że zaczynamy postrzegać siebie jako zdyscyplinowanych i silniejszych psychicznie. To działa jak samo­spełniająca się przepowiednia: jeśli będziemy tak o sobie myśleć, naprawdę tacy się staniemy. Dzięki temu łatwiej przyjdzie nam zapanowanie nad napadami głodu.

Stare, dobre rytuały są dziś potrzebne jak nigdy wcześniej. Poprzez niekontrolowane, zachłanne i niesprawiedliwe wykorzystywanie zasobów naturalnych doprowadziliśmy do zaburzenia kosmicznego porządku. Niewykluczone, że w jakiejś mierze powodem światowego chaosu jest właśnie kres myślenia rytualnego. Część naukowców utrzymuje, że brak rytuałów prowadzi do zachowań destrukcyjnych, antropolog Roy Rappaport zaś już w 1990 r. wzywał do zbiorowej odpowiedzialności za ekologiczny ład, który utrzymywany jest właśnie dzięki rytuałom. Jednym z najbardziej wymownych przykładów tego jest rytualne odnotowywanie przez kapłanów szinto zamarzania jeziora Suwa w Japonii. Przez 255 lat zdarzyły się tylko trzy lata, kiedy jezioro nie pokryło się lodem. Gdy zamarzało, tworzyły się na nim lodowe granie i – jeś­li postrzega się świat również przez pryzmat metafizyczny, dzięki któremu nic nie jest tylko tym, czym się wydaje – widziano w nich schody bogów. W latach 2005–2014 jezioro nie zamarzło aż pięciokrotnie. Od 2013 r. zamarzło tylko jeden raz, co sugeruje, że na planecie panuje przerażający chaos. Już Konfucjusz uważał, że respektowanie rytuałów jest jedyną drogą do idealnego dobra na świecie (ren): „Gdybyś przez jeden dzień potrafił powściągnąć siebie i przestrzegać obyczajów, cały świat uznałby twoją humanitarność” [za: Kraje konfucjańskie. Dzieje nowożytne, pod red. R. Sławińskiego].

Wspaniały paradoks małych, codziennych rytuałów polega na tym, że to, co powszechne, urasta do rangi świętości właśnie dzięki duchowemu wymiarowi zwyczajnych rzeczy. Rytuały przypominają o immanentnej boskości świata; udowadniają, że aby poczuć wdzięczność, wystarczy czuła uważność. A zatem odrobina rytualnej magii może otworzyć nam drzwi do przyszłości. Być może nasze dalsze życie na Ziemi jest chronione właśnie przez płatki kwiatów i święte słowa modlitwy.

Pierwotnie tekst ukazał się w serwisie Aeon.co. Lead, skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji „Przekroju”.

Czytaj również:

Najszczęśliwsze państwo świata Najszczęśliwsze państwo świata
i
Klasztor Taktshang Goemba (Gniazdo Tygrysa), Paro, Bhutan; zdjęcie: Sagarnil Das/Getty Images
Wiedza i niewiedza

Najszczęśliwsze państwo świata

Kazimierz Pytko

Był raz król, który uratował swój lud przed złudzeniami. Zamiast bogactwa mierzył zadowolenie z życia. W krainie tej do dziś nie ma reklam ani żebraków. A czego jest dużo? Satysfakcji per capita.

Gdy pół wieku temu władca niewielkiego himalajskiego królestwa zapowiedział, że miernikiem rozwoju jego kraju nie będzie tempo wzrostu produktu krajowego brutto, lecz narodowego szczęścia, uznano to za kaprys ekscentryka albo despoty. A jednak 30 lat później magazyn „Time” zaliczył króla Bhutanu do osób, które swoją wyobraźnią, talentem oraz siłą moralną kształtują i zmieniają świat.

Czytaj dalej