Gruszka miłości
i
zdjęcie: PhotographyCourse/Unsplash
Dobra strawa

Gruszka miłości

Michał Korkosz
Czyta się 6 minut

Bakłażan to trudny kochanek. Na surowo jego mdłe ciało jest zwarte i gąbczaste. Choć bywa gorzki, może wskazać drogę na wyżyny kulinarnych rozkoszy.

Znacie dziecko, które lubi oberżynę (kolejne imię bakłażana)? Ja nie. I też takim dzieckiem nie byłem. Trudno się dziwić. Na mój talerz w młodości trafiały same podejrzanie wyglądające kąski, które w większości przypadków smakowały jeszcze gorzej, zostawiając nutę goryczki na języku. Mama głowiła się: solić czy nie? Co rusz trafiała na sprzeczne informacje w prasie kobiecej. W jednych artykułach pisano, że aby bakłażana pozbawić goryczy, trzeba pokroić go w kostkę, szczodrze osolić i odstawić na sitko, gdzie poddany takiej kuracji wypoci z siebie gorzki jad. Inne temu zaprzeczały, mówiąc, że to solenie jest powodem nieznośnego smaku. Skoro sam prowadzę teraz rubrykę kulinarną, czuję potrzebę wyjaśnienia tej sprawy raz na zawsze.

Solenie bakłażana, ow

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Ikona jesieni
i
zdjęcie: Ilze Lucero/Unsplash
Dobra strawa

Ikona jesieni

Magdalena Płecha

Mamy zdecydowanie więcej niż jeden powód, by ubóstwiać dynię i nie chodzi tylko o pyszną, aromatyczną kremową zupę, która z odrobiną chili rozgrzeje każde lekko wychłodzone po spacerze ciało. Ani o słodki placek ze szczyptą cynamonu, który umila dłuższe wieczory. Okna lokali gastronomicznych zachęcają dyniowym menu. „Jej wysokość dynia” to już nie tylko sezonowe warzywo, lecz także ikona każdej jesieni. Ulegamy magii jej pomarańczowo-słomkowej barwy i rozmaitości okrągławych kształtów. Skąd bierze się ten ewidentny jesienny sentyment? Uprawa tego dość zwyczajnego warzywa jest raczej mało wymagająca, a jego smak bez odpowiedniej „oprawy” niezbyt wyraźny. Jaki botaniczny sekret skrywa dynia?

Odpowiedzi na to pytanie należałoby poszukać około 10 tys. lat temu na obszarach Ameryki Północnej i Południowej. Pierwsi miłością do dyni zapałali antyczni farmerzy zamieszkujący tereny dzisiejszego centralnego Meksyku i Gór Ozark (Oklahoma, USA). Emfaza jest jak najbardziej na miejscu. Gdyby nie ludzki upór w uprawie i selekcji owoców dyni, najpewniej nie doczekałyby one naszych czasów. Pierwotnie dynia nie była wcale przysmakiem ludzi – najpierw rozsmakowywały się w jej dzikiej wersji mamuty i inne duże ssaki. Była po prostu niesmaczna, gorzka, a przez swą gorycz wręcz podejrzewana o pewną toksyczność. Ale dla wielkich zwierząt nie miało to dużego znaczenia i nie wpływało niekorzystnie na ich organizm. Za uodpornienie się na posmak dzikiej dyni mogła odpowiadać ograniczona liczba receptorów wrażliwych na gorzki smak. By potwierdzić tę hipotezę, wzięto pod lupę 46 współczesnych gatunków ssaków – od myszy po afrykańskiego słonia, badając u nich geny związane z owym receptorem, w tym gen TAS2R. Stwierdzono, że im mniejsze zwierzę, tym więcej rzeczonych genów oraz sensorów goryczy i lepsza zdolność małego organizmu do unikania gorzkiego pokarmu. Odwrotną zależność wykryto zaś u dużych zwierząt.

Czytaj dalej