O pożytkach z samotności
i
"Samotne drzewo", 1822 r., Caspar David Friedrich, Alte Nationalgalerie
Pogoda ducha

O pożytkach z samotności

Jakub Bas
Czyta się 3 minuty

Wystarczy przejść się ulicami jakiegokolwiek miasta, by zauważyć, że nasza kultura jest zorientowana na przebywanie w towarzystwie innych. Nie ma jednoosobowych kin, a w restauracjach próżno szukać stolików dla samotników, choć jedzenia solo na szczęście się nie zabrania. Po pandemicznej izolacji notowania rodziny i przyjaciół wzrosły jeszcze bardziej. Dla zachowania niezbędnego w świecie balansu warto jednak przypomnieć, że i z przebywania we własnym tylko towarzystwie można czerpać szereg korzyści. Oto one:

1. Samotność podnosi naszą kreatywność

Wszyscy bez wyjątku jesteśmy krea­tywni. W grupie zawsze jednak jeden jest kreatywny mniej, drugi bardziej. Grupa podąża za najsilniejszym i z reguły działa wspólnie, kosztem indywidualnych potrzeb. Warto pobyć

Informacja

Twoja pula treści dostępnych bezpłatnie w tym miesiącu już się skończyła. Nie martw się! Słuchaj i czytaj bez ograniczeń – zapraszamy do prenumeraty cyfrowej, dzięki której będziesz mieć dostęp do wszystkich treści na przekroj.org. Jeśli masz już aktywną prenumeratę cyfrową, zaloguj się, by kontynuować.

Subskrybuj

Czytaj również:

Doglądając światła
i
„Latarnia morska na norweskim wybrzeżu”, Peder Balke, 1850–1860 r./Nasjonalmuseet (domena publiczna)
Przemyślenia

Doglądając światła

Kamila Dzika-Jurek

Latarnie morskie od wieków są obsesją ludzkości. Ucieleśniają marzenie pędzenia samotnego, wręcz mnisiego życia na krańcach świata, w bliskości żywiołu morza. Są najlepszymi zbudowanymi przez człowieka metaforami naszego losu.

Latarnie morskie zawsze hipnotyzowały. W każdym dziele, w jakim się pojawiają – czy jest to film, czy literatura – roztaczają silny nastrój tajemnicy. A ci bohaterowie, którzy zamieszkają w tych wysokich i wąskich wieżach, po jakimś czasie wydają się częścią nieprzeniknionego dla innych sekretu. Jakby nagle weszli do obrazu i zniknęli. Czy tym sekretem jest życie człowieka w wyjątkowej relacji z żywiołem? Samotność, często bez żadnego buforu bezpieczeństwa w postaci innego człowieka? Bliskość natury, która mówi innym językiem niż ludzie? A może chodzi o samo światło lampy, które przyciąga innych jak magnes. Fascynuje i zniewala. To samo szaleństwo ogarnie przecież i flegmatycznego na co dzień Tatusia Muminka, i doświadczonego latarnika Toma w filmie The Lighthouse Roberta Eggersa. „Jest pewien czar w tym świetle” – powie Tom (fenomenalna kreacja Willema Dafoe) o lampie latarni do swojego pomocnika (w tej roli Robert Pattinson), głosem zmienionym przez morską sól oraz wilgoć. I tajemnicę, która się w nim rodzi.

Czytaj dalej